Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


sobota, 11 maja 2024

EL RELOJ - La esencia es la misma (1983)


Moja ocena: 10/10
Tym razem pionierzy świeckiego hard rocka i heavy metalu z Argentyny skupili się jeszcze bardziej na rocku progresywnym, wspartym jedynie tylko czasami hard rockowym brzmieniem. Progresja pojawiała się w twórczości tego zespołu już nieco wcześniej, ale ten album jest zdecydowanie najbardziej progresywnym wydawnictwem zespołu przed jego kolejnym rozwiązaniem. Gdy ta grupa powróciła pod koniec lat 80., prezentowała już całkiem inny styl muzyczny, ale o tym później. Tym razem za wydanie krążka odpowiada argentyńskie wydawnictwo Interdisc, a nie bardziej wpływowe mające światową dystrybucję RCA. Nie oznacza to jednak, że ta płyta jest mniej ciekawa. Przypomnę, że EL RELOJ jest grupą świecką, ale także i tu jej teksty nie prezentują niczego złego. Wokalista tradycyjnie śpiewa teksty o czasie, przemijaniu, trudach życia i ogólnie to mamy tu poniekąd kontynuacje tematów podejmowanych przez zespół wcześniej. Wiadomo, że z biegiem czasu sposób pisania na poruszane tutaj tematy staje się dojrzalszy. Skupmy się jednak na samej muzyce. Album zaczyna się od progresywnie rockowej kompozycji pod tytułem "La esencia es la misma". Mamy tu nieco hard rockowych riffów, ale przede wszystkim króluje tu wspomniana progresja. Widać tu bardzo wyraźny postęp i także rozwój zespołu. Także muzyka dowodzi naprawdę dużej dojrzałości muzyków, którzy odważnie zdecydowali się spróbować w nieco innej estetyce niż dotychczas. Naprawdę ciężko nie docenić progresywnie jazz rockowej kompozycji pod tytułem "Un extraño dolor". Nie brak w tym wszystkim i nieco art rockowego podejścia do pisania utworów. Kolejnym arcydziełem progresywnego rocka jest utwór pod tytułem "Cada instante... cada cosa". Nieco więcej hard rockowego czadu, znajdziemy dopiero w progresywnie rockowym utworze pod tytułem "Libertad Umbilical". Także i tu dużą rolę odgrywają instrumenty klawiszowe, ale także mamy nieco więcej przesterowanych gitar i ostrzejszych riffów. Następna kompozycja opisywanego tu zespołu doskonale łączy elementy art rockowe z progresją i nosi tytuł "Fábulas del hombre y el ratón". Także i tutaj znajdziemy wcale nie tak mało jazzowego feelingu. Następna kompozycja pod tytułem "Sublimación a la vida" to już przykład czystego jazz rocka. Jest to spokojna instrumentalna melodia, niepozbawiona jednak i odrobiny prawdziwej wirtuozerii. Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze progresywnie rockowy utwór pod tytułem "La razón de existir". Także i on zalicza się do prawdziwych arcydzieł tego gatunku. Grupie udało się tu stworzyć po raz kolejny już naprawdę doskonałe arcydzieło muzyczne. Polecam Państwu ten album bardzo serdecznie. Co ciekawe zespół reaktywował się tylko na chwilę, by nagrać ten oto krążek i później znów zniknął na dłuższy czas ze sceny. Powrót odbył się na chwilę w latach 1989, 1990, co dokumentuje jedynie taśma demo. Bardzo ciekawa z resztą, gdyż zawierała już typowo heavy metalowy repertuar, do tego naprawdę chwytliwy.
Album nagrano w składzie:
Osvaldo "Petty" Guelache - Wokal (MORDAZ, ORION'S BEETHOVEN, NEO GESTALT...)
Fernando Gardi - Gitara
Daniel Telis - Gitara (MORDAZ, ANIMAL, KAMIKAZE, DANIEL TELIS PROJECT, BARILARI, TREN LOCO, KZ4!, TIM RIPPER OWENS...)
Daniel Carli - Gitara basowa
Cristian Hubert - Klawisze
Norberto Di Bella - Perkusja
Spis utworów:
1. La esencia es la misma
2. Un extraño dolor
3. Cada instante... cada cosa
4. Libertad umbilical
5. Fábulas del hombre y el ratón
6. Sublimación a la vida
7. La razón de existir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.