Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


czwartek, 6 czerwca 2024

ANGELIC FORCE - 1988 Demo (1988)


Moja ocena: 10/10
Wydane w roku 1988 demo zespołu ANGELIC FORCE, choć zawierało naprawdę ciekawą muzykę, także nie wzbudziło większego zainteresowania znaczących wytworni płytowych. Efektem tego wszystkiego było rozwiązanie zespołu w roku 1989. Krótka działalność zespołu mimo wszystko jednak przyniosła naprawdę dobą muzykę, zarówno, jeśli chodzi o opisywane w tej chwili demo, jak i taśmę zawierającą o wiele dłuższy materiał. Opisywana nieco wcześniej kaseta, zachwycała naprawdę dobrym heavy/power metalem, jednak jeśli chodziło o jej produkcję i brzmienie, to odrobinę można by tam poprawić. W przypadku opisywanej w tej chwili taśmy demo, jeśli chodzi o brzmienie, to wiele się nie zmieniło, jednak muzycznie jest jeszcze ostrzej. Dowodzi tego power metalowy utwór pod tytułem "The Power". Jest to naprawdę świetny otwieracz, nie brak tu ostrych gitarowych riffów, wspartych solidną grą sekcji rytmicznej, szalonego solo gitarowego, jak i naprawdę dobrych wokali, za które odpowiada utalentowana Stacy Carrera. Nie zabrakło tu jednak i spokojniejszych brzmień w postaci heavy metalowej pół ballady pod tytułem "All I Need". Także i w przypadku tego materiału mamy do czynienia z naprawdę dobrym i wartym uwagi repertuarem, który został powtórzony także na drugiej stronie opisywanej w tej chwili kasety. Opisywane w tej chwili nagrania zostały dołączone po latach, do materiału z taśmy "Soldiers of the Cross" i wydane na płycie pod tym samym tytułem. Nagrania te zostały nieco poprawione brzmieniowo, polecam ich poszukać, gdyż choć nie jest to w pełni ponadidealne arcydzieło, to jest to mimo wszystko naprawdę idealny materiał dla fanów Chrześcijańskiego heavy/power metalu, godzien najwyższej oceny. Wydaniem rekomendowanej płyty zajęła się wytwórnia Roxx Records.
Album nagrano w składzie:
Stacy Carrera - Wokal
Robert Gutierrez - Gitara (HOLY SACRIFICE, KING'S KNIGHT, SAINT, ULTIMATUM, RITUAL SERVANT...)
Steve Trujillo - Gitara (HOLY SACRIFICE, ULTIMATUM...)
Judd Whilhite - Gitara basowa
Rick Campbell - Perkusja
Spis utworów:
1. The Power
2. All I Need
3. The Power
4. All I Need

środa, 5 czerwca 2024

THE AWFUL TRUTH - The Awful Truth (1990)


Moja ocena: 10/10
Na scenie Chrześcijańskiego progresywnego metalu, naprawdę nie brak wielu ciekawych reprezentantów tego gatunku, jednym z nich jest także amerykańska grupa THE AWFUL TRUTH. Zespół ten powstał w roku 1988 w Houston w Teksasie i już w roku 1989 pojawiła się jego taśma demo, która wywołała naprawdę duże zainteresowanie prominentnej wytwórni płytowej Metal Blade Records. Zainteresowanie muzyką opisywanego w tej chwili zespołu było tak duże, że już w roku 1990 na światło dzienne wyszła już oficjalnie wydana przez wspomniane wydawnictwo płyta długogrająca. Naprawdę ciekawa płyta, która zawiera bardzo dobry, wymagający i ambitny progresywnie, alternatywny materiał, jednak także często i niepozbawiony prawdziwie metalowego charakteru. W przypadku tego krążka należy docenić także jego produkcję, jakość dźwięku jest naprawdę wysoka, dzięki czemu ten krążek brzmi dobrze nawet dzisiaj. Jednak nie zawsze jest to brzmienie charakterystyczne dla progresywnego metalu. Muzycy często wyłamywali się z utartych schematów, sięgając po bardziej alternatywne brzmienia gitar. To wszystko składa się na naprawdę wyjątkowy i oryginalny materiał, który tak jak wspomniałem, jest naprawdę interesujący. Warto się więc zatem skupić na poszczególnych kompozycjach, jakie złożyły się na ten album. Opisywany w tej chwili krążek rozpoczyna się melodyjnie progresywnie hard rockowo, metalową kompozycją pod tytułem "It Takes So Long". Zespół brzmi tu bardzo progresywne, gitary nie brzmią charakterystycznie dla muzyki metalowej, a ich brzmienie jest zdecydowanie bardziej alternatywne. Dopiero dugi utwór pod tytułem "Circle of Pain" brzmi, już tak jak na metal przystało, jednak także i tutaj mamy do czynienia z bardzo progresywnym podejściem do wspomnianego gatunku. W przypadku tej kompozycji zespół zaprezentował o wiele ostrzejsze gitarowe riffy, mimo wszystko także i tutaj muzycy zachowali dużą melodyjność. To wszystko składa się na materiał, który nie jest łatwy do zaszufladkowania, gdyż metal, progresja, jak i elementy rockowej alternatywy mieszają się tu z sobą. Zespół zaprezentował jednak i swoje o wiele spokojniejsze oblicze, w progresywnie rockowej balladzie pod tytułem "I Should Have Known All Along". Ostre progresywnie metalowe riffy gitarowe oraz ciężar powróciły jednak dość szybko już w następnej kompozycji zespołu pod tytułem "Higher", którą pomimo wspomnianego ciężaru także należałoby określić jako naprawdę melodyjną. Mimo wszystko, gdy cały utwór się rozkręci już na dobre, muzycy przez chwilę wchodzą już w rejony naprawdę ostrego speed metalu. Materiał zespołu jest jednak naprawdę urozmaicony i po tym wszystkim zespół przechodzi z kolei w rejony melodyjnego rocka alternatywnego w postaci utworu "Ghost of Heaven", gdzie nieco ostrzejsze riffy pojawiły się dopiero na sam koniec. Tak urozmaicony materiał zespołu, dowodzi z jednej strony wielkiego talentu i muzycznej kreatywności tworzących go muzyków, a także chęci stworzenia czegoś naprawdę oryginalnego muzycznie, z drugiej strony nie jest to jednak płyta dla każdego. Jest to naprawdę ambitny materiał, ale także i wymagający od słuchacza dużego skupienia, poświęcenia całej uwagi muzyce. Dotyczy to zwłaszcza takich kompozycji jak progresywnie rockowy "No Good Reason". Dotyczy to także utworów łączących alternatywne brzmienia z progresją oraz akcentami hard rocka i metalu w stylu "Drowning Man". Te utwory wymagają naprawdę dużego skupienia i uwagi na sobie. Już na sam koniec płyty zespół pozostawił jeszcze progresywnie, alternatywny utwór pod tytułem "Mary", z okazjonalnie wplecionymi, naprawdę ciekawymi akcentami wymagającego technicznych umiejętności metalu, przy zachowaniu jednak w większości opisywanej kompozycji bluesowego feelingu. Podsumowując, chociaż mamy tu do czynienia z naprawdę ciekawym, wymagającym i ambitnym repertuarem to czasami jednak nie do końca wiadomo, do kogo konkretnie adresowanym, gdyż dla fanów metalu, może się okazać go nieco za mało. Brzmieniowo ta płyta także jest niekiedy zbyt alternatywna. Natomiast słuchacze rocka progresywnego i alternatywy mogą z kolei dojść do wniosku, iż całość jest dla nich jednak zbyt metalowa, za ciężka i zbyt ostra. Nie oznacza to jednak, że muzyka zespołu THE AWFUL TRUTH nie znalazła swoich odbiorców, gdyż tak nie jest. Opisywany tu zespół jednak rozpadł się dość szybko. Dwaj jego muzycy Monty Colvin i Alan Doss obecnie znani są o wiele bardziej ze słynnej grupy GALACTIC COWBOYS, której muzykę można było usłyszeć, chociażby w naprawdę rewelacyjnym filmie "Airheads". Wspomniany zespół kontynuuje poniekąd wzorce obrane już przez THE AWFUL TRUTH, jednocześnie jednak skupiając o wiele bardziej na ostrzejszym i cięższym metalowym brzmieniu. Tak czy inaczej, naprawdę polecam zapoznać się i z twórczością THE AWFUL TRUTH, gdyż także i ona naprawdę na to zasługuje.
Album nagrano w składzie:
Monty Colvin - Wokal, gitara basowa (GALACTIC COWBOYS, CRUNCHY...)
David Von Ohlerking - Wokal, gitara (IN THE GARDEN...)
Alan Doss - Wokal, perkusja (GALACTIC COWBOYS, GALEA...)
Brandon Shea - Marakasy, jodłowanie
Tom Mason - Cymbały
Jack van Skilling - Cytra
Spis utworów:
1. It Takes So Long
2. Circle of Pain
3. I Should Have Known All Along
4. Higher
5. Ghost of Heaven
6. No Good Reason
7. Drowning Man
8. Mary

wtorek, 4 czerwca 2024

ARAKAIN - Excalibur/Gladiátor (1988)


Moja ocena: 10/10
Ten świecki czeski zespół power, speed, thrash metalowy został założony w Pradze w 1982 roku, od tego czasu do dziś zdążył już wydać wiele płyt i singli, a także zagrał wiele koncertów w tym występ na Metalmanii w Katowickim spodku w roku 1989. To nie jedyny wspaniały czeski zespół, jaki gościł na naszych scenach rok wcześniej, także na Metalmanii można było podziwiać inną rewelacyjną grupę CITRON. Zarówno CITRON, opisywany w tej chwili ARAKAIN, jak i VITACIT, czy Chrześcijański KREYSON należą do tych najciekawszych i największych, legendarnych już dzisiaj zespołów na czeskiej scenie metalowej. Nie zawsze i nie wszystko mogę tu opisać ze względu na Chrześcijański profil tejże strony, ale w twórczości tego zespołu na jego wczesnych singlach nie znalazłem niczego, co by budziło moje wątpliwości, dlatego pozwolę sobie zrecenzować pierwszy z nich. Warto się mu przyjrzeć, gdyż zawiera on utwory, których nie ma na wydanej nieco później płycie długogrającej. Przynajmniej nie na jej pierwotnym wydaniu z roku 1990. Zostawmy jednak na razie ten temat, gdyż do czasu wydania tego krążka opisywana tu grupa wydała jeszcze kilka singli, a także zaznaczyła swoją obecność na składankowej taśmie magnetofonowej "Metalmania 89". Skupmy się jednak na razie na tym oto singlu zespołu, który pojawił się w sklepach nakładem wydawnictwa Panton. Widzę, że napisałem naprawdę długi wstęp do recenzji naprawdę krótkiej płyty, więc przejdźmy już do samej muzyki. Opisywany tu krążek zaczyna się od power metalowej kompozycji pod tytułem "Excalibur". Ostre gitarowe riffy, wsparte równie ostrą i dynamiczną grą sekcji rytmicznej tworzą tło, pod szalone krzykliwe wokale, za które odpowiada Aleš Brichta. Nie zabrakło tu także naprawdę świetnej solówki gitarowej. Jeśli chodzi o tekst to mamy tu typową dla gatunku tematykę fantasy opartą o legendę o Rycerzach Okrągłego Stołu. Drugi tym razem już speed/thrash metalowy utwór pod tytułem "Gladiator" opowiada, jak można się domyślić o walkach gladiatorów. Obydwie kompozycje są naprawdę ciekawe, mimo wszystko tak jak wspomniałem, nie znalazły swojego miejsca na wydanym później albumie długogrającym. Nie na jego pierwotnej wersji, trzeba było nieco poczekać na jego reedycje z bonusami. Jeśli ktoś zna tylko nagrania z płyt długogrających, a nie słyszał nagrań z singli, to polecam się zapoznać. To właśnie od tej krótkiej płyty zaczęła się tworzyć historia opisywanej tu formacji.
Album nagrano w składzie:
Aleš Brichta - Wokal (ZEMĚTŘESENÍ, GANG MIROSLAVA SAIDLA, ALEŠ BRICHTA, MILOŠ DODO DOLEŽAL, GRIZZLY, ABBAND, PAVLA KAPITÁNOVÁ, HATTRICK, ALEŠ BRICHTA PROJECT, ALEŠ BRICHTA TRIO...)
Miroslav Mach - Gitara, wokale w tle (ALARM, ALEŠ BRICHTA, ABBAND...)
Jiří Urban- Gitara, wokale w tle (PETER MUK, PROJECT KAIN...)
Zdeněk Kub - Gitara basowa, wokale w tle (NIAKARA, PROJECT KAIN...)
Karel Jenčík - Perkusja, wokale w tle (ENERGIT, ORIENT, PROJEKTIL, PAVEL ROTH & ROTOR, ASSESOR, DOGGYBAG, BENEFIT, BLUESTEAM, DRAKAR, FOLIMANKA BLUES, PAKÁŽ, UŠIRVÁČ...)
Spis utworów:
1. Excalibur
2. Gladiator

poniedziałek, 3 czerwca 2024

GETSÊMANI - I Love You Lord (1999)


Moja ocena: 10/10
Brazylijska grupa GETSÊMANI powstała w 1999 roku w São Caetano do Sul i dość szybko wydała swój pierwszy krążek. Pierwotnie zespół wydał go niezależnie, jednak już w roku 2000 ukazała się jego reedycja nakładem wydawnictwa Gospel Records. Muzycznie mamy tu do czynienia z naprawdę wartym uwagi Chrześcijańskim heavy metalem z reguły w dość melodyjnej postaci. Zespół nagrał tu dość ciekawy materiał, jednak jeśli chodzi, o brzmienie to mogłoby być lepiej. Nie można więc mówić o dziele ponadidealnym. Trochę tu jeszcze do tego miana brakuje. Choć można by tu co nieco poprawić i ulepszyć to mimo wszystko, warto się zapoznać z materiałem zespołu, który tak jak wspomniałem, jest naprawdę interesujący. Nie ponadidealny, ale naprawdę idealny więc i tak godzien najwyższej oceny, dlatego przejdę od razu do jego opisu. Całość zaczyna się od melodyjnie heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Nossa História". Tak jak pierwsza kompozycja nabrała nieco więcej tempa dopiero pod koniec, tak drugi utwór zespołu pod tytułem"Palco Iluminado" jest już utrzymany w formie czadowego heavy metalu. Mimo wszystko także i tu nie zabrakło i odrobiny melodyjności. Naprawdę dużą melodyjność muzycy wykazali także w ładnej heavy metalowej balladzie pod tytułem "Sua Canção". Na tym nie koniec naprawdę ładnych heavy metalowych ballad, kolejną przynajmniej w połowie jest utwór pod tytułem "Só Posso Confiar". Tutaj słychać dość wyraźne inspiracje grupą IRON MAIDEN, zwłaszcza gdy utwór nieco się rozkręci. Następna kompozycja zespołu jednak przynosi na nowo jeszcze więcej spokoju. Mowa o prześlicznej balladzie pod tytułem "Coisas do Coração". Na tym nie koniec naprawdę wspaniałej muzyki. Kolejnym świetnym utworem w wykonaniu zespołu jest wirtuozerski, ale i naprawdę przebojowy heavy metalowy utwór pod tytułem "I Love You Lord". Jest to idealny utwór na otwarcie płyty, no ale zespół zdecydował inaczej. Po wszystkim przechodzimy do melodyjnej kompozycji utrzymanej w stylu hard&heavy pod tytułem "Fé". Już na sam koniec muzycy pozostawili jeszcze punk metalową kompozycję pod tytułem "Rei David". Całość płyty kończy jeszcze instrumentalny utwór pod tytułem "Getsemani". Można tu podziwiać naprawdę duży kunszt gitarzysty solowego, który w niemalże każdej kompozycji zaprezentował naprawdę ciekawe popisy. Gorąco polecam ten krążek, pomimo drobnych mankamentów związanych z jego brzmieniem, jest to jedna z tych płyt, które mogłyby trwać nieco dłużej, gdyż naprawdę świetnie się słucha tak dobrego materiału. W roku 2004 ukazała się kolejna płyta zespołu pod tytułem "Sabotagem". Muzycy zaprezentowali na niej równie ciekawy i co najważniejsze lepiej zrealizowany materiał, będący mieszanką heavy metalu, z nieco nowocześniejszym metalem. Niektóre źródła podają, iż grupa wykonywała nu metal, jednak takie określanie stylu zespołu zaprezentowanego na jego drugim krążku jest dość mocną przesadą. To wciąż jest naprawdę dobry heavy metal i napiszę o nim więcej w osobnej recenzji za jakiś czas.
Album nagrano w składzie:
Everton Corsino - Wokal (THE JAM CLASSIC ROCK, UP THE IRONS - IRON MAIDEN TRIBUTO, EX-MADNESS - IRON MAIDEN TRIBUTE, EX-POMPEIA 72, EX-TURBULENCE - DREAM THEATER COVER...)
Alexandre Pimenta - Gitara
Jean Carlos - Gitara
Flavio Pavão - Gitara basowa
Marcos Sanches - Perkusja
Lobão - Perkusja
Jean Carllos - Klawisze (VIRTUD, OFICINA G3...)
Spis utworów:
1. Nossa História
2. Palco Iluminado
3. Sua Canção
4. Só Posso Confiar
5. Coisas do Coração
6. I Love You Lord
7. Fé
8. Rei David
9. Getsêmani

niedziela, 2 czerwca 2024

LATTER REIGN - Live For The Day (1991)


Moja ocena: 10/10
Grupa LATTER REIGN to kolejny ciekawy przedstawiciel Chrześcijańskiego rocka i metalu, który zyskał popularność w południowej Kalifornii na początku lat 90. Ten założony w Ontario, kalifornijski zespół wydał niezależnie w roku 1991, bardzo ciekawą kasetę pod tytułem "Live For The Day". Taśma ta zawierała doskonały materiał osadzony w estetyce melodyjnego heavy metalu, glam metalu, jak i hard rocka, a nawet muzyki AOR, jednak jeszcze nie na tej taśmie. Materiał z opisywanej taśmy demo jednak długo nie mógł zainteresować żadnej wytwórni płytowej, chociaż muzycy grali nie tylko w Kościołach, ale także klubach, barach, a także przeglądach zespołów. Filozofia zespołu polegała na tym, że większość ludzi, którzy chodzą do Kościołów, słyszała już Słowo Boże, ale ludzie w barach, klubach i na świeckich imprezach niekoniecznie. Wiedząc o tym i biorąc to sobie do serca, muzycy wyruszyli i głosili Słowo Boże w miejscach, do których wiele Chrześcijańskich zespołów rockowych nie odważyłoby się pójść. Zespół był również zapraszany na wiele dużych Chrześcijańskich festiwali rockowych i koncertów w Południowej Kalifornii gdzie w szczytowym okresie swojej kariery, grał z takimi zespołami jak FEAR NOT, BARREN CROSS, GUARDIAN, BRIDE i wieloma innymi. Mimo wszystko grupa, tak czy inaczej, nie miała wsparcia żadnej znaczącej wytwórni płytowej i długo jej jedynym wydawnictwem była opisywana w tej chwili taśma demo. Przejdźmy już do jej zawartości. Nim to jednak zrobimy, wspomnę tylko, że wokalista zespołu Luis Cardenas, był już znany z gry na perkusji w grupie heavy, glam metalowej RENEGADE, czy solowej działalności jako LUIS CARDENAS. W roku 1986 muzyk ustanowił rekord świata w posiadaniu największego zestawu perkusyjnego na świecie! Te wszystkie sukcesy włącznie z naprawdę wysoką pozycją jego solowego albumu na liście Billboard nie znalazły jednak przełożenia na sukces grupy LATTER REIGN i wzbudzenia większego zainteresowania wydawnictw płytowych jej skądinąd naprawdę ciekawą taśmą. Oto co się na niej znajduje. Na tej taśmie Luis zza zestawu perkusyjnego, przeszedł za mikrofon i okazał się naprawdę znakomitym wokalistą. Udowadnia to już pierwsza bardzo melodyjna kompozycja hard&heavy pod tytułem "Prisoner". To, co należy razu pochwalić na samym początku to naprawdę świetna produkcja opisywanego materiału, nagrania z opisywanej tu taśmy brzmią znakomicie nawet po tylu latach. Na pochwałę zasługuje także wspaniała muzyka. Grupa prezentuje naprawdę wysoki poziom wykonawczy, co dokumentuje także przebojowy melodyjny utwór hair metalowy, pod tytułem "Real Love". Kolejny na opisywanej tu kasecie jest melodyjnie hard rockowy utwór pod tytułem "Comin' Back to Your Love". Po wszystkim grupa zdecydowała się umieścić przepiękną balladę pod tytułem "Winds of Change". Ten utwór jeszcze bardziej udowadnia wielki talent wokalny ogólnie bardzo utalentowanego muzyka, jakim jest Luis Cardenas, który za mikrofonem poradził sobie równie doskonale tak, jak nieco wcześniej w roli perkusisty. Wróćmy jednak do samej muzyki i kolejnej bardzo przebojowej melodyjnie hard rockowej kompozycji pod tytułem "Dont close your heart". Także i ona stanowi dowód na to, że opisywana w tej chwili kaseta demo, zawiera naprawdę idealny, ponadczasowy materiał muzyczny. Tutaj nie ma słabszych utworów, niepotrzebnych wypełniaczy, każda kompozycja zespołu to prawdziwe arcydzieło. Dowodzi tego także melodyjna ballada, wykonana jednak z hard rockowym podejściem pod tytułem "If We Only Believe". Następna kompozycja zespołu z kolei utrzymana jest w stylu melodyjnego heavy metalu i nosi tytuł "Live for the Day". Także i ten utwór należy do naprawdę chwytliwych. Tak znakomitej Chrześcijańskiej muzyki można słuchać naprawdę długo i ona się nie nudzi, dotarliśmy jednak już do ostatniej kompozycji zespołu pod tytułem "Winds Of Change (Acoustic)". Akustyczna wersja czwartej kompozycji z opisywanej w tej chwili taśmy niesie z sobą wiele muzycznego piękna, uwypuklając jeszcze bardziej jej prześliczną melodię. Muzycy przygotowali tu materiał na doskonałą płytę, którego nawet nie trzeba było nagrywać ponownie. Wystarczyło tylko zgrać całość na płytę i ewentualnie poddać delikatnej rekonstrukcji dźwięku by było już naprawdę ponadidealnie. Stało się to jednak dopiero po wielu latach. W roku 2022 nakładem wydawnictwa Roxx Records ukazała się już delikatnie poprawiona brzmieniowo płyta CD "Live For The Day". Zawiera ona także jeden dodatkowy utwór. Krążek ten także opiszę na tej stronie już w osobnej recenzji za jakiś czas. Na razie polecam poszukać w sieci wersji pierwotnej tego materiału pochodzącej właśnie z opisywanego w tej chwili demo. Warto tych nagrań posłuchać, by zauważyć, że już wtedy były one naprawdę idealne i godne najwyższej oceny.
Album nagrano w składzie:
Luis Cardenas - Wokal (RENEGADE, LUIS CARDENAS...)
Brad Smith - Gitara
Glenn Graff - Gitara
July Cardenas - Gitara basowa
Dave Bonavich - Perkusja
Spis utworów:
1. Prisoner
2. Real Love
3. Comin' Back To Your Love
4. Winds Of Change
5. Don't Close Your Heart
6. If We Only Believe
7. Live For The Day
8. Winds Of Change (Acoustic)

sobota, 1 czerwca 2024

WARRIOR - Fighting for the Earth (1985)


Moja ocena: 10/10
Tenże krążek to już dzisiaj prawdziwy klasyk naprawdę świetnego metalu w tradycyjnej postaci. Choć powstała w 1983 w Los Angeles grupa WARRIOR jest świecka, to na tej płycie nie ma nic, co by było niebezpieczne dla Chrześcijan. Przekaz zespołu jednoznacznie wskazuje na to, że zło to zło i, że trzeba go unikać i od niego odwrócić. Teksty opisywanej tu grupy są więc naprawdę bezpieczne a muzyka po prostu genialna. Mamy tu same ponadczasowe utwory, wykonane na prawdziwie ponadidealnym poziomie. Klasyczna produkcja i brzmienie dodają całości jeszcze więcej blasku. Czy potrzeba więcej pochwał, by wzbudzić zainteresowanie tym muzycznym arcydziełem? Przyjrzyjmy się bliżej niesamowicie ciekawej muzyce amerykańskich heavy metalowych wojowników, z ich debiutanckiego krążka. Oto co się na nim znajduje. Wystarczy posłuchać otwierającej opisywaną tu płytę heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Fighting for the Earth" by zrozumieć, z jak ponadczasową i wspaniałą muzyką mamy do czynienia. Dalej jest równie ciekawie w nieco melodyjniejszej, ale nie pozbawionej heavy metalowego ciężaru kompozycji pod tytułem "Only the Strong Survive". Ponadczasowej muzyki jest tu jednak znacznie więcej. Dowodzi tego również heavy metalowa kompozycja pod tytułem "Ruler". Także i ją należy zaliczyć do prawdziwych klasyków tego gatunku. Czadu i naprawdę świetnych heavy metalowych riffów nie brak z kolei w utworze pod tytułem "Mind Over Matter". Po wszystkim przechodzimy do kolejnego heavy metalowego utworu pod tytułem "Defenders Of Creation". To, co mi się bardzo podoba na tym krążku to także zadziorne, naprawdę niepozbawione charyzmy wokale, za które odpowiada Parramore Thomas McCarty. Tu nie ma słabych punktów, wszystko na tym krążku jest rewelacyjne. Każdy utwór na tym krążku to prawdziwy klasyk tradycyjnego heavy metalu dowodzi tego także kompozycja pod tytułem "Day Of The Evil (Beware)". Wystrzegajmy się zła i wszystkiego, co do niego prowadzi! Na opisywanym tu krążku oprócz naprawdę ostrego heavy metalu, nie zabrakło także i nieco spokojniejszej metalowej ballady pod tytułem "Cold Fire". Już niemalże na sam koniec zespół przygotował przerywnik pod tytułem "Ptm 1", stanowiący intro do zamykającej całość kompozycji. Jest nią chwytliwa melodia hard&heavy pod tytułem "Welcome Aboard". Jest to jedna z tych płyt, które wydają się trwać nieco zbyt krótko i jeszcze kilka heavy metalowych klasyków naprawdę by się tu przydało. Takie wrażenie pozostawiają po sobie niemalże wszystkie najlepsze i największe arcydzieła. Właśnie tak należałoby określić opisywany w tej chwili krążek, jako prawdziwe ponadczasowe arcydzieło, na prawdziwie ponadidealnym poziomie wykonawczym. W tym miejscu warto wspomnieć, że to nie jedyny świetny album tejże formacji. Na następne długogrające wydawnictwa grupa kazała swoim fanom jednak troszkę poczekać. Gdy się jednak ukazały, okazały się równie wspaniałe i warte uwagi. Przyniosły one już nieco inny, nowocześniej brzmiący, ale równie ciekawy materiał. O tym wszystkim jednak napiszę już za jakiś czas. Na razie polecam ten oto klasyczny album z roku 1985.
Album nagrano w składzie:
Parramore Thomas McCarty - Wokal (PHENOMENON, STEVE STEVENS, RADIATION ROMEOS, PERRY 101, METAL FREQS, WOLFPAKK, ROUGH CUTT...)
Joe Floyd - Gitara (FURY, REVOLUTION CHILD, COLD FIRE, SLEDGE, ROB ROCK, WWIII, BIG MUFF Π...)
Tommy Asakawa - Gitara (FURY, XCALIBUR...)
Rick Bennett - Gitara basowa (FURY...)
Liam Jason - Perkusja (FURY, COLD FIRE, RHINO BUCKET...)
Gary Chang - Komputer (GARY CHANG...)
Album nagrano w składzie:
1. Fighting for the Earth
2. Only the Strong Survive
3. Ruler
4. Mind over Matter
5. Defenders of Creation
6. Day of the Evil (Beware)
7. Cold Fire
8. PTM I
9. Welcome Aboard

czwartek, 30 maja 2024

WYTCH HAZEL - Surrender (2011)


Moja ocena: 10/10
Ta Brytyjska Chrześcijańska formacja heavy metalowa powstała w Lancaster w hrabstwie Lancashire w roku 2011, muzycznie jednak mamy tu odczynienia z muzyką z przełomu lat 70 i 80. XX wieku. Na Chrześcijańskiej scenie metalowej nie ma wielu grup z nurtu New Wave Of British Heavy Metal. Właśnie tak należałoby określić styl tejże grupy, choć powstała wiele, wiele lat po upadku tego gatunku. Bardziej pasowałoby tu określenie New Wave of Traditional Heavy Metal. Czyli nie NWOBHM a NWOTHM. Mimo wszystko z racji uzyskania przez zespół naprawdę oryginalnego brzmienia, a także naprawdę ciekawego połączenia właśnie estetyki nowej fali brytyjskiego heavy metalu z elementami folku i progresji, klasyfikacja stylu zespołu może być dyskusyjna, tym bardziej że sama grupa określa się na Bandcamp jako wykonawca NWOBHM. Ostatnio z resztą coraz więcej grup stara się przywrócić tej muzyce świetność i reaktywować na nowo ten ruch w muzyce metalowej. Opisywany tu WYTCH HAZEL zrobił to w sposób mistrzowski i na pewno, gdyby ten zespół powstał w okresie rozkwitu tego szlachetnego gatunku, zostałby do niego zaliczony. Za bardzo oryginalne nie będę też ukrywał archaiczne brzmienie zespołu, odpowiada także sposób nagrania tej płyty. Opisywany tu singiel demo został nagrany na stary 4-ścieżkowy Tascam . Oryginalna taśma-matka wraz z urządzeniem Tascam została skradziona z furgonetki grającego na gitarze głównego wokalisty zespołu, więc nigdy nie można było jej porządnie zremasterować! Efektem tego jest jednak naprawdę nietypowe dla współczesnego heavy metalu brzmienie, które jednak stało się też wizytówką zespołu, gdyż muzycy konsekwentnie dbają, o to by ich nagrania brzmiały, tak jak by były nagrywane co najmniej 45 lat temu. Okazało się to z resztą po czasie receptą na sukces. No dobrze, ale opisuję krótki singiel zawierający jedynie dwie kompozycje, a rozpisałem się aż tyle we wstępie. Przejdźmy już do samej muzyki. Płyta zaczyna się od utworu pod tytułem "Surrender". Jest to kompozycja hard&heavy mocno zakorzeniona w estetyce wczesnych lat 70. Dopiero drugi utwór pod tytułem "Wytch Hazel" jest bliżej wzorców NWOBHM. Ciężko jednak jest znaleźć inny znaczący zespół w tym gatunku, który by brzmiał podobnie. Brzmienie zespołu jest osadzone bardziej w korzeniach ciężkiego rocka takich jak legendarne i wielkie THIN LIZZY, może trochę i BUDGIE. Polecam się zapoznać z muzyką zawartą na tym demonstracyjnym singlu, jest ona naprawdę warta uwagi.
Album nagrano w składzie:
Colin Hendra - Wokal, gitara (ANGEL WITCH...)
Josh Winnard - Gitara, wokal (DARK FORREST, SEVEN SISTERS...)
Neil Corkery - Gitara basowa
Aaron Hay - Perkusja
Spis utworów:
1. Surrender
2. Wytch Hazel

DETRITUS - If But for One (1993)


Moja ocena: 10/10
Drugi album Chrześcijańskiej grupy DETRITUS tak samo, jak poprzedni również jest utrzymany w stylu thrash i speed metalowym. Za inspiracje muzykom służyły mniej więcej te same wzorce co poprzednio. Jednak ten krążek został lepiej zrealizowany, więc ten album brzmi korzystniej od debiutu. Zespół eksperymentuje również nieco bardziej ze swoim brzmieniem, dostarczając dużo więcej zmian czasowych i dodając wolniejsze, ponure, akustyczne partie do galopującego thrash, speed metalu. To wszystko sprawia, że ta płyta jest jeszcze ciekawsza, jednocześnie jednak cięższa i trochę mroczniejsza. Chociaż wiele zostało tu zmienione i ulepszone to i w tym przypadku nie nazwałbym tej płyty naprawdę ponadidealną. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo ważny album w swoim gatunku który, miał duży wpływ na jego rozwój. Oto co znalazło się na opisywanym tu krążku. Płyta zaczyna się naprawdę ciekawie od thrash metalowej kompozycji pod tytułem "Masquerade". Jej wstęp z początku nie zapowiada, z jak ciężkim i ostrym utworem będziemy mieć do czynienia. Gdy całość jednak się rozkręci, widzimy jednak, że znów jesteśmy dość blisko wczesnych dokonań grupy METALLICA. Druga kompozycja zespołu przez długi czas, utrzymana jest w stylu dość ponurej ballady, która dopiero po upływie trzech minut nabiera cech naprawdę ostrego thrash metalu, z akcentami speed metalowymi. Jednak jeszcze więcej cech trash metalowej ballady prezentuje dopiero kolejna kompozycja zespołu pod tytułem "D.I.G.M.". Na tej płycie jednak tak samo, jak na poprzedniej liczy się naprawdę duży ciężar. Dlatego jako kolejna na krążku występuje naprawdę solidna thrash metalowa kompozycja pod tytułem "Let Peace Begin with Me". Mimo wszystko dużo spokoju wprowadza ballada pod tytułem "Feel". Buduje jednocześnie nastrój przed kolejną balladą już cięższą, bo thrash metalową pod tytułem "Blindly Rejected". To wszystko sprawia, że opisywany tu materiał jest o wiele bardziej urozmaicony w stosunku do debiutu. Tutaj pojawia się nawet ciekawa partia saksofonu, co jest bardzo ciekawym zabiegiem artystycznym. Zaraz potem jednak powracamy do naprawdę ostrych thrash/speed metalowych riffów w utworze pod tytułem "If But for One". Tutaj wokalnie także jest naprawdę ciężko i pojawił się nawet growl. W tym całym zestawie trochę śmiesznie i nie na miejscu wypada jednak utwór pod tytułem "Sailors Farewell". W sumie to nie do końca thrash metal, a coś na kształt pirackiego metalu. Mówiłem jednak, że to nie jest ponadprzeciętnie wybitne arcydzieło, z drugiej strony to naprawdę idealny krążek dla wszystkich fanów naprawdę dobrego thrash metalu. Przykładem naprawdę świetnej muzyki w tym stylu z elementami speed metalowymi może być utwór pod tytułem "Father to Son". Naprawdę świetny thrash metal muzycy zaprezentowali także w kompozycji pod tytułem "Painted Reality". Można nawet powiedzieć, że dość chwytliwej jak na ten gatunek. Nawet powiedziałbym, że dość optymistycznej. To, co mi się podoba także na tym krążku to naprawdę duży postęp w sposobie śpiewu wokalisty, który śpiewa czystym głosem w kolejnym thrash metalowym utworze pod tytułem "As It Reigns". Nie zabrakło tu jednak i okrzyków i cięższych partii wokalnych charakterystycznych dla wykonywanego gatunku. Płytę kończy naprawdę ładna ballada pod tytułem "Subtle Shades". Polecam państwu tę znakomitą płytę, jest to naprawdę idealny materiał dla fanów dobrego thrash metalu i speed metalu, z Chrześcijańskim przekazem.
Album nagrano w składzie:
Mark Broomhead - Wokal, gitara basowa (SEVENTH ANGEL, FIREFLY, EXHORIA...)
Earl Morris - Gitara (SEVENTH ANGEL...)
Andy Neal - Gitara
Andy Bright - Perkusja
Sam Roges - Saksofon
Steve Harris - Pianino (SIX YARD BOX...)
Spis utworów:
1. Masquerade
2. So Far Away
3. D.I.G.M.
4. Let Peace Begin with Me
5. Feel
6. Blindly Rejected
7. If But for One
8. Sailors Farewell
9. Father to Son
10. Painted Reality
11. As It Reigns
12. Subtle Shades

VALOR - Fight for Your Life (1988)


Moja ocena: 10/10
Ten bardzo ciekawy Chrześcijański zespół został utworzony po rozpadzie bardzo ciekawej grupy GOLGATHA w 1986 roku. Równie wartą uwagi grupę VALOR tworzą także muzycy znani z THE GENTILES, i na jej początku działalności także gitarzysta znany z CROSSFORCE. Skład muzyków szybko ulegał zmianom i ostatecznie w zespole zostali tylko panowie z THE GENTILES i GOLGATHA. W tym składzie zostało nagrane także demo "Masquerade". Ukazało się już w roku 1987. Niewiele później już w roku 1988 dyskografię Amerykańskich power/speed metalowców z San Francisco uzupełnił opisywany tu krążek "Fight for Your Life". Materiał ukazał się nakładem White Stone Records. Choć opisywana tu grupa nie zrobiła oszałamiającej kariery i nie przebiła się do czołówki Chrześcijańskiego metalu, to jednak jej długogrający album naprawdę zasługuje na uwagę. Otrzymujemy tu wspaniałą mieszankę heavy/power metalowych riffów, wymieszanych z prawdziwie speed metalową energią, wymieszaną z dość mocno zauważalnymi wpływami thrash metalu. Czyni to z tej płyty jedno z naprawdę bardzo ciekawych arcydzieł power/speed metalu z tamtego okresu. Zobaczmy, co się na niej znajduje. Już pierwsza kompozycja pod tytułem "Valor" doskonale łączy power/speed metalową energię, z elementami thrash metalu. Naprawdę nie brak tu świetnych riffów, ale i wirtuozerskich solówek. Wszystko doskonale uzupełniają czyste wokale, za które odpowiada Michael Brueck. Następna kompozycja pod tytułem "The Flesh Is Weak" to z kolei przykład naprawdę dobrego heavy/power metalu. Także i tu nie brak prawdziwego czadu. Jeszcze więcej czadu prezentuje kompozycja pod tytułem "Fight for Your Life" utrzymana w charakterze ostrego speed metalu. Utwory są jednak na tyle urozmaicone i niejednostajne, że nie zlewają się z sobą. Co najważniejsze są one naprawdę bardzo ciekawe, co dokumentuje także heavy/speed metalowy utwór pod tytułem "Empty Tomb". Także i tu słychać lekkie wpływy thrash metalu. Kolejnym naprawdę ciekawym utworem jest heavy/power metalowy "Didn't I". W tejże kompozycji warto zwrócić uwagę także na naprawdę ciekawe solo gitarowe. Ten bardzo interesujący muzycznie materiał uzupełnia dodatkowo heavy/power metalowy utwór pod tytułem "It's Not Too Late", zaczynający się od pięknego balladowego wstępu i dopiero po czasie nabierający ostrości, niepozbawionej jednak i odrobiny melodyjności. Po wszystkim przechodzimy do ostrego speed metalowego utworu pod tytułem "Accept Him". Jest to krótka, bo trwająca zaledwie minutę i osiem sekund kompozycja, niosąca ze sobą jednak naprawdę sporo prawdziwie metalowego czadu. Całość uzupełnia jeszcze kolejny naprawdę ostry speed metalowy utwór pod tytułem "Masquerade". Na pochwałę zasługują tu nie tylko naprawdę utalentowany wokalista, jak i wspaniały gitarzysta, ale i doskonała sekcja rytmiczna. Perkusista zespołu naprawdę robi wspaniałe wrażenie i udowadnia swój wielki talent w każdej kompozycji. Całość płyty kończy jeszcze power/speed metalowy utwór pod tytułem "Burn". Tutaj słychać także dość wyraźnie wpływy thrash metalu, choć nie brak i heavy metalowego akcentu. To wszystko razem złożyło się na naprawdę świetny album. Każdy z muzyków pokazał, tu naprawdę wysoką klasę począwszy od wokalisty, po świetnego gitarzystę, na basiście i perkusiście kończąc. Każdy miał okazję udowodnić tu swój talent. Chociaż grupa po wydaniu tego krążka dość szybko postanowiła zawiesić działalność, to bez wątpienia była jednym z tych naprawdę odważnych zespołów, które pomogły ustanowić chwalebny amerykański ruch power/speed metalowy jako pełnoprawny rozdział w historii metalu. Zawieszenie działalności zespołu trwało przez wiele lat i mało kto raczej się spodziewał reaktywacji, muzycy jednak powrócili w roku 2018. Już rok później wydali odświeżoną i częściowo nagraną ponownie wersję opisywanego tu krążka. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w nagraniach grupę wsparł basista WHITESNAKE! O tym wszystkim napiszę jednak już innym razem, w osobnej recenzji za jakiś czas, bo i odświeżoną wersję warto tutaj opisać. Na razie jednak polecam zapoznać się z tym oto krążkiem z roku 1988, chociażby dlatego, aby móc go później porównać z jego alternatywną nowszą wersją. Zapewniam, że i ona jest bardzo ciekawa muzycznie, jednak to już materiał na inną historię.
Album nagrano w składzie:
Michael Brueck - Wokal
Chris Price - Gitara
Adam Alvarez - Gitara basowa (GOLGATHA...)
Jim Maxwell - Perkusja (THE GENTILES...)
Spis utworów:
1. Valor
2. The Flesh Is Weak
3. Fight for Your Life
4. Empty Tomb
5. Didn't I
6. It's Not Too Late
7. Accept Him
8. Masquerade
9. Burn

środa, 29 maja 2024

METAL NOBRE - Metal Nobre III (2001)


Moja ocena: 10/10
Także i ten album wspaniałej grupy METAL NOBRE śmiało, można nazwać prawdziwym ponadczasowym arcydziełem Chrześcijańskiego rocka i metalu, na prawdziwie ponadidealnym poziomie produkcyjnym, muzycznym, jak i wykonawczym. Zespół po raz kolejny zaprezentował swoim słuchaczom naprawdę urozmaicony stylistycznie materiał, na którym nie zabrakło zarówno melodyjności, jak i prawdziwego metalowego czadu. Oznacza to, że także i tutaj muzycy zaprezentowali naprawdę interesującą mieszankę świetnego melodyjnego heavy metalu i hard, heavy rocka, oraz naprawdę pięknych nastrojowych ballad. Dlatego na tym już zakończmy wstęp i od razu przejdźmy do poszczególnych kompozycji, jakie można usłyszeć na tej bardzo ciekawej muzycznie płycie. Oto i one. Opisywany tu krążek zaczyna się od przebojowej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Mensageiro". Jako drugi utwór muzycy wybrali z kolei naprawdę piękną power balladę pod tytułem "Só Há um Deus". Muzycy doskonale zbudowali tu nastrój, powoli budując podniosłą atmosferę, w miarę rozwoju tej naprawdę pięknej kompozycji. Kolejną prześliczną balladą tym razem utrzymaną bliżej stylu AOR jest utwór pod tytułem "Vou Confiar". Następnie przechodzimy do melodyjnie heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Apocalipse". Następna kompozycja zespołu także utrzymana jest w heavy metalowym stylu, ale już o wiele bardziej czadowym i nosi tytuł "Servo de Deus". Tak ciekawy i urozmaicony materiał, dodatkowo uatrakcyjnia następna prześliczna ballada pod tytułem "Volte". Spokojnych kompozycji naprawdę tu nie brakuje, ponieważ i następna kompozycja do nich należy. Mowa o kolejnej prześlicznej balladzie pod tytułem "Promessa". By nie było jednak zbyt lekko, następnym utworem, jaki możemy na opisywanej, tu płycie usłyszeć jest "Paraíso" utrzymany w formie rock and rolla w wersji hard&heavy. Na płycie nie zabrakło jednak i bluesa. Utwór opiera się jednak na hard rockowym brzmieniu gitar i nosi tytuł "Blues 121". Jest to jednak już przedostatni kawałek na opisywanym tu krążku. Gdy się słucha tak dobrych riffów, wybornych solówek oraz naprawdę prześlicznych ballad, to mimo wszystko chciałoby się bu ta płyta trwała dłużej. Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze heavy metalowy utwór, z elementami punk rocka pod tytułem "Corinho". Jest to taki mały muzyczny żarcik na sam koniec tej bardzo ciekawej płyty. Także i ten krążek należy do prawdziwych pereł w koronie Chrześcijańskiego rocka i metalu. Opisywany tu krążek odniósł naprawdę duży sukces, sprzedając się w nakładzie prawie 10.000 egzemplarzy zaledwie w ciągu dwóch miesięcy. Następnie 23 marca 2002 roku zespół gra koncert w Taguatinga-DF, podczas którego nagrał koncertową płytę CD, oraz płytę DVD, zatytułowaną "Nas Mãos do Senhor". Podczas nagrywanego koncertu opisywanego w tej chwili zespołu było obecnych ponad 25 tysięcy osób. W tym czasie opisywany tu zespół zapracował już na miano jednej z czołowych formacji Chrześcijańskich w Brazylii na scenie ciężkiego rocka. Mimo wszystko na kolejny studyjny longplay fani zespołu musieli jednak trochę poczekać, ponieważ następny longplay grupy METAL NOBRE ukazał się dopiero w roku 2005. Tak jak by chcąc nieco wynagrodzić to czekanie swoim fanom, zespół zawarł na nim nieco więcej utworów. O tym wszystkim jednak napiszę już innym razem w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
JT - Wokal
Leonel Valdez - Gitara (DARK AVENGER...)
Kenney Gouveia - Gitara basowa
Adriel Sorriso - Perkusja
Spis utworów:
1. Mensageiro
2. Só Há um Deus
3. Vou Confiar
4. Apocalipse
5. Servo de Deus
6. Volte
7. Promessa
8. Paraíso
9. Blues 121
10. Corinho

IMPELLITTERI - Answer to the Master (1994)


Moja ocena: 10/10
Także i ten krążek należy do prawdziwych arcydzieł tej świeckiej, choć bardzo przyjaznej Chrześcijaństwu formacji. Także i ten album wbrew okładce należy właśnie do takich pozytywnych, naprawdę przyjaznych, by nie powiedzieć, że już nawet Chrześcijańskich albumów w dorobku opisywanej tu formacji. Formacji, która po raz kolejny nagrała wspaniały, ponadczasowy krążek na poziomie prawdziwie ponadidealnym. Właśnie taka jest ta płyta. Muzycznie doskonała pod każdym względem. Także i w tym przypadku mamy poczynienia z naprawdę urozmaiconym stylistycznie materiałem, dzięki czemu każda z zaprezentowanych tu kompozycji jest bardzo ciekawa. Opisywany tu krążek, jest już kolejnym wydawnictwem płytowym w dyskografii opisywanego w tej chwili zespołu, które ukazało się nakładem wytwórni Victor. Co ciekawe krążek ten był bardzo promowany w krajach azjatyckich i ukazał się również w Korei Południowej, Tajlandii i głównie Japonii, dzięki dużemu japońskiemu wydawcy. Muzyka amerykanów z czasem została wydana także na rynku Brazylijskim i Włoskim. Rosyjskiego kasetowego wydania naprawdę nie polecam. Skupmy się na tym oryginalnym japońskim, kore zachwyca nie tylko doskonałą muzyką, ale i nienagannym wspaniałym brzmieniem, jak i produkcją. Oto co się na tej znakomitej płycie znajduje. O tym, że ta płyta jest naprawdę bardzo warta uwagi, świadczy już pierwsza kompozycja zespołu pod tytułem "The Future Is Black". Jest to naprawdę solidna dawka świetnego heavy metalu w dość chwytliwej postaci. Po tak rewelacyjnym rozpoczęciu muzycy prezentują kolejny bardzo ciekawy utwór w postaci heavy metalowego "Fly Away". Także i na tym krążku śpiewa wspaniały Rob Rock. Kolejną heavy metalową kompozycją w wykonaniu tejże formacji jest także "Warrior". Wcześniej można było usłyszeć tę czadową, ale i melodyjną kompozycję w wykonaniu grupy DRIVER, gdzie także śpiewał Rob Rock. Na płycie nie mogło zabraknąć także i przepięknej melodyjnie heavy metalowej ballady pod tytułem "I'll Wait". Jest to naprawdę piękna, spokojna melodia wzmocniona od czasu do czasu ostrzejszym brzmieniem melodyjnych heavy metalowych riffów. O tym jednak, że ta wspaniała formacja potrafi pisać naprawdę piękne utwory, fani zdążyli się przekonać także, na jej wcześniejszych krążkach. Tutaj grupie udało się utrzymać równie wysoki poziom, jak poprzednio co dokumentuje także chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Hold the Line". To właśnie heavy metal jest nurtem przewodnim na tym wspaniałym krążku. W tym stylu jest także utrzymany i następny utwór pod tytułem "Something's Wrong With The World Today". Także i on należy do tych naprawdę chwytliwych. Nawet jeśli pojawiają się tu delikatnie power metalowe akcenty to tylko stanową one małe urozmaicenie, dla naprawdę świetnych heavy metalowych riffów. To, co należy na tej płycie docenić to także tradycyjnie już pełne wirtuozerii i geniuszu solówki gitarowe. Także i na tym krążku ich nie brakuje. Nie brak także i prawdziwego czadu co dokumentuje heavy metalowy utwór pod tytułem "Answer to the Master". Naprawdę ciężko się tu nie zachwycić nie tylko i wybornymi solówkami gitarowymi, ale także świetnymi riffami. Pierwszą i tak naprawdę jedyną prawdziwie heavy/power metalową kompozycją na tej świetnej płycie jest dopiero "Hungry Days". Trzeba tu także zwrócić uwagę na doskonałe połączenie gitarowego shreddingu z odrobiną neoklasyki! Na sam koniec zespół pozostawił jednak dość chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "The King Is Rising". Także i ten utwór jest przykładem prawdziwego muzycznego geniuszu. Także i ta płyta opisywanego tu zespołu należy do tych, które po jej zakończeniu pozostawiają u słuchacza ochotę na więcej tak dobrej, ponadczasowej muzyki na ponadidealnym poziomie. Jest to cecha charakterystyczna niemalże wszystkich naprawdę wspaniałych płyt, na których mamy do czynienia z naprawdę urozmaiconym i wartym uwagi repertuarem, tak więc polecam ją naprawdę bardzo gorąco. Tak jak napisałem we wstępie, ukazało się całkiem sporo reedycji opisywanego tu krążka, więc nie powinno być problemów z ich znalezieniem i zakupem. W przypadku takich arcydzieł jak to naprawdę warto się postarać i je zdobyć. Także i ten krążek powstał w naprawdę ciekawym składzie z naprawdę godnymi uwagi gośćmi, którzy byli obecni na sesji nagraniowej tejże płyty. Ten naprawdę imponujący skład zespołu podaję pod spodem niniejszej recenzji. Oto i on.
Album nagrano w składzie:
Rob Rock - Wokal (TANGRAM, VICE, M.A.R.S, JOSHUA PERAHIA, ANGELICA, DRIVER, AXEL RUDI PELL, ROB ROCK, TOBIAS SAMMET'S AVANTASIA, WARRIOR, RICK RENSTROM, FIRES OF BABYLON, TIMO TOLKKI'S AVALON, VIVALDI METAL PROJECT, DESTINIA, MARTIN SIMSON'S DESTROYER OF DEATH...)
Chris Impellitteri - Gitary, gitara basowa (VICE, HOUSE OF LORDS, ANIMETAL USA...)
James Amelio Pulli - Gitara basowa (AMORIELLO, MASTER SPY...)
Ken Mary - Perkusja (STRIKE, TKO, FIFTH ANGEL, ALICE COOPER, CHASTAIN, DAVID T. CHASTAIN, GIUFFRIA, ACCEPT, HOUSE OF LORDS, BONFIRE, KEN TAMPLIN & FRIENDS, JAMES BYRD'S ATLANTIS RISING, LANNY CORDOLA, BAD MOON RISING, MAGDALLAN, JORDAN RUDESS, MAGDALEN, PATA, SOUL SHOCK REMEDY, KEVIN GALES, AUDREY FOREST, JASON ALLEN RICH, RANDY HANSEN, KNIGHT FURY, FLOTSAM AND JETSAM, ELLEFSON, JACK RUSSELL'S GREAT WHITE...)
Mike Smith - Klawisze
Chuck Wright - Gitara basowa (GIUFFRIA, QUIET RIOT, KUNI, MAGDALLAN, HOUSE OF LORDS, TED NUGENT, ANN LEWIS, DORO, TAMPLIN AND FRIENDS, BAD MOON RISING, ATSUSHI YOKOZEKI PROJECT, EYES, PATA, THE CHILDREN OF ZION, TEDDY ANDREAS, CHAOS IS THE POETRY, ALICE COOPER, BLACKTHORNE, MAGDALEN, MURDERER'S ROW, LANNY CORDOLA, GACKT, STUART SMITH, HEAVEN AND EARTH, ODD MAN OUT, PAUL SHORTINO'S THE CUTT, FREDDY CANNON, KEVIN GALES, HANK WILLIAMS, MATT SORUM, AUDREY FOREST, PAT TRAVERS AND CARMINE APPICE, CHRISTIAN TOLLE PROJECT, STEPHEN PEARCY, C.T.P., CHRISTIAN TOLLE PROJECT, STEPHEN PEARCY, C.T.P., BOB KULICK, EISLEY / GOLDY, DEBBY HOLIDAY, DIZZY REED, CHRIS CATENA'S ROCK CITY TRIBE, SAINTS OF THE UNDERGROUND, THE EXILE SOCIAL CLUB, CHUCK WRIGHT'S SHELTERING SKY, DEMONS DOWN, ADLER'S APPETITE...)
James Christian - Wokale w tle (JASPER WRATH, ZOLDAR & CLARK, EYES, GLENN SCARPELL, HOUSE OF LORDS, LANNY CORDOLA, BAD MOON RISING, MANIC EDEN, PATA, MAGDALLAN, JAMES CHRISTIAN, ROBIN BECK, ATTRACTION, THE V-PROJECT, SHANGHAI, ARC ANGEL CANNATA, RADIOACTIVE, MOONSTONE PROJECT, IMPULSIA, FRONTIERS ALL STARS, L.A. ROCKS...)
Spis utworów:
1. The Future Is Black
2. Fly Away
3. Warrior
4. I'll Wait
5. Hold The Line
6. Something's Wrong With The World Today
7. Answer To The Master
8. Hungry Days
9. The King Is Rising

STAIRWAY - No Rest: No Mercy (1993)


Moja ocena: 10/10
Na Chrześcijańskiej scenie nie ma zbyt wielu wykonawców z nurtu New Wave Of British Heavy Metal, jednym z najciekawszych jest właśnie brytyjska grupa STAIRWAY. Zespół ten powstał w czasach świetności wspomnianego gatunku, wydał w tamtym czasie jedynie nagrania demo. Heavy metalowcy z Warwickshire swoje pierwsze szerzej wydane nagrania mogli zaprezentować dopiero na składance "White Metal Warriors - Last Ship Home" gdzie znaleźli się obok takich grup jak między innymi DETRITUS czy SEVENTH ANGEL. Chociaż Chrześcijańska grupa z kręgu NWOBHM była naprawdę ciekawa, to swój pierwszy album długogrający wydała dopiero w roku 1993. Był to okres, gdy wspomniany gatunek powoli odchodził do lamusa. Mimo wszystko STAIRWAY postanowił pozostać wierny wzorcom obranym na początku. Wszystko zaczęło się jeszcze w roku 1978, kiedy to nowa fala brytyjskiego heavy metalu stanowiła nowość i szturmem podbijała tamtejsze sceny muzyczne, by z czasem podbić muzycznie już cały świat. Duże podwaliny por rozwój tego gatunku na scenie Chrześcijańskiej położyła mniej więcej w tym samym czasie inna brytyjska grupa 100% PROOF mająca w tym czasie nieco więcej szczęścia, dzięki czemu szybciej wydała swoje pierwsze nagrania. Jednak nie tak ciekawe, jak te, które prezentuje opisywany w tej chwili zespół STAIRWAY. Bo to właśnie ta grupa nagrała najlepszy materiał w tym stylu. Przyjrzyjmy się mu bliżej, gdyż jest to prawdziwe ponadidealne i ponadczasowe arcydzieło Chrześcijańskiego metalu! Album zaczyna się od heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Battle of Heaven". Jest to naprawdę doskonałe, otwarcie płyty, gdzie nie brak jednakowo świetnych riffów i gitarowych solówek przy wsparciu ostro grającej sekcji rytmicznej, oraz świetnych wokali. Za mikrofonem stoi tu utalentowany Graeme Leslie jednocześnie grający także na gitarze. Dalej jest równie ciekawie, zespół prezentuje bowiem kolejny heavy metalowy utwór pod tytułem "Spirit Of Guilt" bliższy klasycznej szkoły gatunku NWOBHM. Następna kompozycja to już typowy przykład starej szkoły nurtu NWOBHM, zahaczającej już delikatnie o rejony speed metalu i nosi ona tytuł "Bondage". Kolejną świetną kompozycją utrzymaną w stylu tradycyjnego heavy metalu, którą grupa zaprezentowała swoim słuchaczom, jest "Meet the Maker". Na tym jednak nie koniec naprawdę świetnego heavy metalu, kolejną świetną kompozycją w tym stylu jest "Fly with the Spirit". Także i tu nie brak naprawdę znakomitych riffów, jak i popisów gitarowych. Dopiero następna kompozycja przynosi spokojniejsze balladowe brzmienia i jej tytuł brzmi "Sweetest Song". Rzeczywiście jest to naprawdę piękna melodia. Głównie jednak na tym krążku mamy do czynienia z czadowym heavy metalem, przykładem właśnie takiej muzyki, jednak niepozbawionej i odrobiny melodyjności może być utwór pod tytułem "The Great Whore Of Babylon". Muzycy STAIRWAY mają jednak o wile więcej ciekawych kompozycji w zanadrzu. Przykładem może być heavy metalowy utwór pod tytułem "Walk Away". Także i tej kompozycji nie brak czadu, wymieszanego z odrobiną melodyjności, a także naprawdę chwytliwych refrenów. Nieco melodyjniejsze podejście do muzyki heavy metalowej prezentuje z kolei utwór pod tytułem "Black Be the Night". Dość chwytliwy i nieco melodyjniejszy jest także heavy metalowy utwór pod tytułem "Keep the Fires Burning". Nie zabrakło tu jednak i prawdziwego czadu. Całość powoli kończy przedostatni już na tym krążku oparty o wzorce NWOBHM, heavy metalowy utwór pod tytułem "Souls of Zion". Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze "The Great Whore of Babylon (Revisited)". Jest to dla odmiany piękna akustyczna ballada. Urozmaicony i naprawdę ciekawy materiał sprawia, że mamy tu do czynienia z prawdziwym naprawdę nieprzeciętnym arcydziełem muzycznym. Po wydaniu tej płyty muzykom udało się zdobyć popularność na całym świecie. Opisywany tu album doczekał się wielu reedycji. Opisywany tu album ukazał się w Japonii nakładem wytwórni Metal Mania i po wielu latach także w USA nakładem Retroactive Records i Roxx Records. Krążek ten ukazał się oryginalnie niezależnie nakładem Graeme Leslie. Można też znaleźć wydania albumu nakładem firmy White Metal. Warto ich wszystkich poszukać i jedno zakupić, niezależnie od jego wydawcy, gdyż ten album, to prawdziwa perła w koronie Chrześcijańskiego metalu. Na swój następny album muzycy kazali swoim fanom znów trochę poczekać, ale gdy się w końcu ukazał, okazał się, być równie ciekawym i wartym uwagi. O nim jednak już w osobnej recenzji za jakiś czas. Na razie polecam naprawdę mocno ten oto wspaniały krążek z roku 1993.
Album nagrano w składzie:
Graeme Leslie - Wokal, gitara
Peter Jennens - Gitara, wokal
Robert Jennens - Gitara basowa, wokale w tle
Andrew Edwards - Perkusja
Paul Hodson - Klawisze (LOVEMORE MAJAIVANA & THE ZULU BAND, A.N.D., DETRITUS, DARK STAR, CLOVEN HOOF, JOHN PARR, AL ATKINS, GETHSEMANE ROSE, THE SAFRI BOYS, HARD RAIN, DANTE FOX, TEN, BOB CATLEY, HODSON...)
Sarah Burford - Klawisze
Spis utworów:
1. Battle Of Heaven
2. Spirit Of Guilt
3. Bondage
4. Meet The Maker
5. Fly With The Spirit
6. Sweetest Song
7. The Great Whore Of Babylon
8. Walk Away
9. Black Be The Night
10. Keep The Fires Burning
11. Souls Of Zion
12. The Great Whore Of Babylon (Revisited)

DETRITUS - Perpetual Defiance (1990)


Moja ocena: 10/10
Nie tylko w USA Chrześcijański thrash i speed metal wchodził coraz odważniej na sceny. Ten gatunek rozwijał się także bardzo dobrze w Wielkiej Brytanii. Najpierw za sprawą grupy SEVENTH ANGEL, później opisywanego w tej chwili DETRITUS. Zespół ten powstał w 1989 roku w Bristolu, rok później zadebiutował już pierwszą płytą długogrającą. Mamy tu do czynienia z naprawdę dobrze wykonanym thrash metalem, jednak nie jest to płyta ponadidealna. Jest to jednak naprawdę idealny materiał dla fanów dobrego thrash, speed metalu. Można powiedzieć, że jest to najbardziej tradycyjna szkoła tego gatunku, czerpiąca z najbardziej klasycznych wzorców z wczesnymi dokonaniami grupy METALLICA na czele. Jeśli chodzi o brzmienie tego materiału, to także jest ono wręcz wzorcowe dla thrash metalu tamtego okresu. To tyle wstępu, skupmy się zatem już na samych kompozycjach, jakie można tu usłyszeć. Album zaczyna się od razu ostro od wściekłej thrash, speed metalowej kompozycji pod tytułem "Subliminal Division". Następna kompozycja zespołu przynosi z kolei kolejną dawkę naprawdę ostrego thrash metalu i nosi tytuł "Point of No Return". Na tym nie koniec jednak naprawdę ostrej muzyki. Następna kompozycja pod tytułem "Playing with Fire" także czerpie z kolei nieco bardziej z heavy/power metalowych tradycji, jednak i tu nie zabrakło thrash metalowego charakteru. W twórczości zespołu bardzo wyraźnie słychać, że jest on pod wielkim wrażeniem amerykańskiej sceny thrash metalowej, dowodzi tego także i utwór thrash, speed metalowy pod tytułem "Taste the Blood". Ostrych thrash metalowych riffów nie zabrakło także w utworze pod tytułem "Morbid Curiosity". Następnie muzycy prezentują wściekły, bardzo ostry kawałek speed, thrash metalowy pod tytułem "No Mercy". Jaki tytuł taka też i muzyka. Nieco spokoju wprowadza dopiero thrash metalowa ballada pod tytułem "Child". Tutaj także możemy usłyszeć nieco inny styl śpiewu niż w poprzednich kompozycjach. Wokalista i basista w jednym Mark Broomhead śpiewa tu trochę czyściej, momentami bez charakterystycznej chrypy, którą zarezerwował dla ostrzejszych kompozycji. Przykładem właśnie takich ostrzejszych utworów może być bezkompromisowy thrash, speed metalowy utwór pod tytułem "Eviction". Ostrej muzyki jest tu jednak trochę więcej. Przykładem takiej ciężkiej i ostrej muzyki może być także thrash metalowy utwór pod tytułem "Subliminal Division". Do naprawdę ostrych należy jeszcze także już przedostatni na opisywanym w tej chwili krążku thrash metalowy utwór pod tytułem "Derange". Także i tu nie brak naprawdę ostrych riffów gitarowych i solidnego łojenia sekcji rytmicznej, wspartego dodatkowo zachrypłym wokalem. Całość płyty zamyka jeszcze thrash metalowy utwór pod tytułem "O.T.T.". Polecam ten album wszystkim fanom naprawdę dobrego thrash, speed metalu. Kilka rzeczy można by tu poprawić, a kila zostało już poprawionych na reedycji opisywanego tu krążka. Oryginał pojawił się nakładem wytwórni Edge Records, można także poszukać reedycji wydanej nakładem Under One Flag. Są to jednak wydania, których trzeba trochę poszukać, łatwiej dostępna jest reedycja opisywanego krążka wydana przez Retroactive Records. Są to nagrania poddane remasteringowi, a także wzbogacone o muzyczne bonusy. W mojej ocenie jednak oryginalny czas trwania tejże płyty bez bonusów jest wystarczający i więcej tak ciężkich brzmień już nie potrzeba. Oznacza to, że oryginalne wydanie trwa naprawdę idealnie nie za długo i nie za krótko.
Album nagrano w składzie:
Mark Broomhead - Wokal, gitara basowa (SEVENTH ANGEL, FIREFLY, EXHORIA...)
Earl Morris - Gitara (SEVENTH ANGEL...)
Andy Neal - Gitara
Andy Bright - Perkusja
Paul Hodson - Klawisze (A.N.D., LOVEMORE MAJAIVANA & THE ZULU BAND, DARK STAR, CLOVEN HOOF, JOHN PARR, AL ATKINS, GETHSEMANE ROSE, THE SAFRI BOYS, HARD RAIN, DANTE FOX, TEN, BOB CATLEY, HODSON...)
Spis utworów:
1. Subliminal Division
2. Point of No Return
3. Playing with Fire
4. Taste the Blood
5. Morbid Curiosity
6. No Mercy
7. Child
8. Eviction
9. Derange
10. O.T.T.

DELIVERANCE - Weapons of Our Warfare (1990)


Moja ocena: 10/10
Drugi album tejże wspaniałej grupy jest równie ciekawy, jak pierwszy. Także i tutaj zespół prezentuje znakomicie wykonany thrash i speed metal w naprawdę ponadidealnym stylu. Opisywane w tej chwili arcydzieło zostało wydane tak samo, jak debiutancka płyta zespołu, dzięki firmie Intense Records. Początek lat 90. to był okres rozkwitu Chrześcijańskiego metalu, powstawało coraz więcej ciekawych zespołów, grupa DELIVERANCE potrafiła się jednak doskonale odnaleźć w tamtych czasach, nagrywając jedno z najlepszych i najbardziej ponadczasowych arcydzieł w swoim gatunku. Właśnie tak trzeba określić ten wspaniały album, prawdziwym arcydziełem. Dlatego pomijając długi wstęp, od razu przejdźmy do samych utworów, jakie złożyły się na ten bardzo ciekawy muzycznie krążek. Oto co się na nim znajduje. Album zaczyna się od intro pod tytułem "Supplication". Następnie przechodzimy do ostrej speed, thrash metalowej kompozycji pod tytułem "This Present Darkness". Jest to naprawdę ciężkie otwarcie płyty, ale czy nie tak powinny brzmieć wydawnictwa w tym stylu? Następna kompozycja zespołu doczekała się nawet profesjonalnego teledysku i nosi tytuł "Weapons of Our Warfare". W tym przypadku mamy do czynienia z naprawdę świetnym thrash metalem na najwyższym poziomie wykonawczym. Następny utwór pod tytułem "Solitude" przynosi kolejną dawkę naprawdę dobrego tym razem naprawdę pokręconego thrash metalu. Jest to technicznie wymagająca dużych umiejętności forma tego gatunku. Po wszystkim przechodzimy do wściekłej i naprawdę ostrej thrash, speed metalowej kompozycji pod tytułem "Flesh And Blood". Nie zabrakło jednak i melodyjnego przełamania opisywanej tu kompozycji w tle pod solo gitarowym. A w zasadzie pod jego melodyjniejszą częścią, ponieważ później zespół powraca do naprawdę ostrych riffów, a solo gitarowe także nabiera tempa. Kolejną ostrą kompozycją thrash, speed metalową w wykonaniu zespołu jest także "Bought By Blood". Muzycy w bardzo umiejętny sposób kontynuują tu estetykę obraną na debiucie, ale także i każdy tego od tejże grupy oczekiwał. Na płycie nie zabrakło także i ballady metalowej w postaci utworu pod tytułem "23". Całość zaczyna się spokojnie, tworząc nastrojowy klimat, po czym na chwilę pod koniec utworu całość nabiera tempa i pojawia się nieco ostrzejszych thrash metalowych riffów. Bardzo podobają mi się także wokale, jakie nagrał tu Jimmy P. Brown II. Dotyczy to także thrash, speed metalowego utworu pod tytułem "Slay the Wicked". Takim to sposobem dotarliśmy już do przedostatniej kompozycji na krążku w postaci ostrej speed metalowej sieczki pod tytułem "Greetings of Death". Na tej płycie tak samo, jak i na debiucie nie zabrakło naprawdę szalonych solówek gitarowych, oraz ostrych riffów. Dowodzi tego także zamykający płytę thrash metalowy utwór "If We Faint Not". Ten krążek tak samo, jak poprzedni, pomimo faktu, iż należy do naprawdę ponadidealnych, wydaje się dostarczać naprawdę wystarczającą dawkę naprawdę ostrych brzmień metalu. Ta płyta nie wydaje się, być zatem ani zbyt krótka, ani też za długa, jest naprawdę w sam raz. Tak samo i ten krążek mogę polecić bardzo gorąco wszystkim fanom naprawdę dobrego trash i speed metalu, rekomendując go jako, o wiele lepszy od wszystkiego, co do tej pory nagrał niesławny i bluźnierczy SLAYER. Chociaż grupa naprawdę potrafi osiągnąć ten sam poziom muzycznej agresji, to potrafi wpleść do speed, thrash metalowej estetyki zespołu nieco więcej niuansów, z elementami heavy/power metalu włącznie. Album ten spodoba się na pewno także zwolennikom takich grup jak wczesna METALLICA, AGENT STEEL, LȦȦZ ROCKIT, czy równie genialnego SANCTUARY i podobnych, którzy szukają Chrześcijańskiej alternatywy dla swoich dawnych muzycznych idoli. Czy potrzeba więcej słów, aby zachęcić fanów takiej muzyki do zakupu tej płyty? Ostra thrash, speed metalowa estetyka była także konsekwentnie kontynuowana i na następnym albumie zespołu pod tytułem "What a Joke". Już teraz mogę powiedzieć, że tenże krążek będzie miejscami jeszcze cięższy, jeszcze ostrzejszy, nowocześniejszy brzmieniowo, jak i muzycznie, zahaczający już czasami o elementy muzyki hardcore. Jednak o tym wszystkim opowiem już innym razem w osobnej recenzji. Jedno jest pewne, że opisywana tu grupa nigdy nie stała w miejscu i dość często lubi zaskakiwać swoich słuchaczy czymś nowym trochę innym niż poprzednio. Muzycy opisywanego w tej chwili zespołu będą to udowadniać swoim fanom na każdej kolejnej płycie. Chociaż starsze pokolenie metalowców prawie na pewno o DELIVERANCE słyszało, to młodsze także powinno się tym bardzo ciekawym zespołem zainteresować.
Album nagrano w składzie:
Jimmy P. Brown II - Wokal, gitara (HOZANA, JUPITER VI, SOMBRANCE, FEARFUL SYMMETRY, JIMMY P. BROWN II, CAULDRON OF PUKE...)
George Ochoa - Gitara (RECON, VENGEANCE RISING, CRYSTAVOX, MORTIFICATION, S.A.L.T., WORLDVIEW...)
Brian Khairullah - Gitara basowa (WRATHCHILD, VENGEANCE RISING, SANCTUARY CELEBRATION BAND, MAX BLAM JAM, JUPITER VI, KANTATION...)
Chris Hyde - Perkusja (HOLY SOLDIER...)
Album nagrano w składzie:
1. Supplication
2. This Present Darkness
3. Weapons of Our Warfare
4. Solitude
5. Flesh and Blood
6. Bought by Blood
7. 23
8. Slay the Wicked
9. Greetings of Death
10. If We Faint Not

THE PREACHERS - Way to Paradise (1991)


Moja ocena: 03/10
Ten Chrześcijański album należy do naprawdę ciekawych z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że brzmi on tak źle, że powinni go zadawać jako pokutę po spowiedzi, dugi powód to taki, że część składu założyła potem Chrześcijańską grupę SEVENTH AVENUE. Zespół euro power metalowy, który przez wielu jest uważany za jeden z najciekawszych w swoim stylu, na Chrześcijańskim rynku. Co kto lubi, można powiedzieć. Ja akurat średnio lubię takie potupajki. Niewątpliwie jednak ten zespół należy do dość wpływowych i znaczących. Jednak skupmy się na początkach i czasach gdy muzycy grali jeszcze jako THE PREACHERS. Tutaj otrzymujemy muzykę heavy metalową, na tak niskim poziomie wykonawczym, że aż się wierzyć nie chce, że ktoś zmarnował drogocenny winyl na coś takiego. To był początek lat 90, więc jeszcze bardziej dziwi, że ktoś odważył się to wydać na płytach CD, które do specjalnie tanich raczej wtedy nie należały. Tego szaleństwa dopuściło się wydawnictwo Alles Records. Inaczej promocji tak słabego materiału to już raczej się nazwać nie da. Wszystko jest tu tragiczne, począwszy od brzmienia, na naprawdę kiepsko wykonanej muzyce kończąc. Nie ma tu praktycznie nic, za co można by ten zespół pochwalić, poza Chrześcijańskim przekazem tekstów. Oto co się na tym muzycznym koszmarku znajduje. Na początku słyszymy jakieś płaskie grzmoty, które raczej nie są zbyt ciekawym wstępem do równie płasko brzmiącej kompozycji "Way to Paradise". O ile jeszcze same riffy gitarowe są całkiem niezłe, to basu prawie w ogóle tu nie słychać, perkusja brzmi strasznie słabo, a wokalista próbujący być drugim Udo, nieco śmieszy. Tutaj nic nie brzmi, tak jak powinno. Umieszczenie mdłej ballady jako drugiej na krążku także nie poprawia jakości tej płyty, utwór pod tytułem "Win Over Your Heart" brzmi bardziej, jak parodia, niż prawdziwa ballada. Nieco lepiej wypada heavy metalowy utwór pod tytułem "My Little Friend". Jednak tylko trochę, to dalej jest strasznie słabe. Nie lepszy jest także i heavy metalowy utwór pod tytułem "Burn". Choć muzycy starali się stworzyć coś bardziej chwytliwego, to niestety im nie wyszło. Wszystko rozbija się o koszmarne brzmienie. Chociaż Herbie Langhans nawet stara się zagrać coś w miarę ciekawego, to te wokale, za które odpowiada Joachim Klauenberg, naprawdę nie pomagają. Co do samej muzyki to także jest ona naprawdę tandetna, przykładem może być heavy metalowy utwór pod tytułem "Colour of Blood". Nieco lepsze wrażenie sprawia heavy metalowy "No More". Jednak także tutaj wszystko nie brzmi, tak jak powinno. Gdyby to była taśma demo, jeszcze można by przymknąć na niektóre rzeczy oko, ale to jest oficjalnie wydana płyta na dwóch wcale nie tak tanich w produkcji nośnikach, czyli winylu i płycie CD. Nieco potencjału ma w sobie heavy metalowy utwór pod tytułem "Praise the Lord", ale także i tu wszystko rozbija się fatalne o brzmienie. Ballada pod tytułem "Only Love" wypada nieco lepiej przy poprzedniej, zarówno muzycznie, jak i pod względem wokali. Jednak także i tutaj do prawdziwego muzycznego piękna dużo zabrakło. Naprawdę na tym krążku nie ma nic czego, by nie dało się skrytykować. Nawet heavy metalowe utwory takie jak "Coming Home" nie ratują sytuacji. Nawet jeśli Herbie Langhans gra tutaj całkiem niezłe riffy, to zawodzi cała reszta. Na szczęście dziesiąta kompozycja na tym tragicznym krążku, jest już przedostatnią, na nieszczęście jednak nie ostatnią. Utwór pod tytułem "Broken Heart" jest kolejną mdłą balladą, wykonaną bez emocji i sprawiającą, że całość dłuży się jeszcze bardziej, niż trwa w rzeczywistości. Na sam koniec muzycy postawili kolejną balladę pod tytułem "Jesus Came Down". Jest to prawdziwe Chrześcijańskie arcydzieło, ponieważ gdy dobiega końca, dziękujemy i jesteśmy naprawdę wdzięczni Panu Bogu, za to, że ta płyta nie trwa dłużej. I chyba tylko za to daję te 3 punkty na dziesięć możliwych. Trudno się dziwić, że po tak nieudanym debiucie zespół zakończył działalność, prawdopodobnie z powodu braku zainteresowania zarówno wydawnictw płytowych, jak i fanów metalu. Muzycy W. Hieb, H. Langhans and L. Shock założyli później bardziej popularny heavy/speed metalowy zespół SEVENTH AVENUE. Część materiału opisywanej tu grupy została później wykonana w lepszej jakości zarówno brzmieniowej, jak i wykonawczej przez wspomnianych power metalowców.
Album nagrano w składzie:
Joachim Klauenberg - Wokal
Herbie Langhans - Gitara (SEVENTH AVENUE, RHAPSODY OF FIRE, NEOSHINE, SINBREED, SYMPHONITY, KAMELOT, AVANTASIA, KNIGHTSUNE, MOB RULES, VOODOO CIRCLE. BEYOND THE BRIDGE, RADIANT, FIREWIND, THE LIGHTBRINGER OF SWEDEN, SONIC HAVEN, STEEL RHINO...)
Alex Wetzler - Gitara
William Hieb - Gitara basowa (SEVENTH AVENUE, IRON HEART, TREASURE SEEKER...)
Viktor Bader - Klawisze
Louis Schock - Perkusja (SEVENTH AVENUE...)
Spis utworów:
1. Way to Paradise
2. Win Over Your Heart
3. My Little Friend
4. Burn
5. Colour of Blood
6. No More
7. Praise the Lord
8. Only Love
9. Coming Home
10. Broken Heart
11. Jesus Came Down

TOURNIQUET - Stop the Bleeding (1990)


Moja ocena: 10/10
Choć ta grupa nie wydała zbyt wielu naprawdę dobrych płyt, to jej debiut należy do tych naprawdę genialnych i ponadidealnych, wśród wielu jej późniejszych naprawdę beznadziejnych wydawnictw. Nie zawsze jednak ten zespół utrzymywał równie wysoki poziom, jak tutaj, ale nie uprzedzajmy faktów. Opisywany tu zespół TOURNIQUET powstał w 1989 roku w Los Angeles w stanie Kalifornia, w 1990 wydał swój pierwszy album, który okazał się prawdziwym arcydziełem Chrześcijańskiego thrash, speed, a nawet heavy i power metalu. Wydaniem płyty zajęła się znacząca Chrześcijańska wytwórnia Intense Records. Zarówno fani, jak i krytycy muzyczni byli pod wielkim wrażeniem profesjonalizmu, jak, i naprawdę doskonałej muzyki zespołu. Wszystko tu jest naprawdę doskonałe i ponadczasowe włącznie z produkcją i brzmieniem. Ta płyta naprawdę nic się nie zestarzała pomimo tylu lat, od czasu jej wydania. Więcej słów nie potrzeba, by wzbudzić zainteresowanie tymże materiałem, dlatego przejdźmy od razu do jego opisu. Jest on naprawdę bardzo ciekawy i stanowi jedno z najlepszych wydawnictw w swoim stylu, na Chrześcijańskim rynku muzycznym. Materiał od razu zaczyna się z czadem od wściekłej thrash, speed metalowej kompozycji pod tytułem "The Test for Leprosy". Nie brak tu świetnych gitarowych riffów, perfekcyjnie wspartych rewelacyjną grą sekcji rytmicznej, wraz z doskonałym perkusistą. Na pochwałę zasługują tu także doskonałe wokale, które nagrał Guy Ritter. Drugi utwór przynosi jeszcze więcej agresywnego power/speed metalu i nosi tytuł "Ready or Not". Także i ten utwór należy do prawdziwych arcydzieł w swoim gatunku. Na tym nie koniec czadu, kolejna kompozycja łączy speed, thrash metalową agresję, z elementami doom metalowego ciężaru i nosi tytuł "Ark of Suffering. Także i ten utwór należy do naprawdę ciekawych. Ciężaru nie brak także w naprawdę skomplikowanym i trudnym technicznie heavy/power, thrash metalowym utworze pod tytułem "Tears of Korah". Na tej płycie naprawdę nie brak świetnych gitarowych riffów, ale i wirtuozerskich solówek, co dokumentuje właśnie opisywana kompozycja. Na tym wszystkim jednak nie koniec, naprawdę świetnej muzyki. Ciężko także nie docenić bliższej heavy/power metalu, jednak zagranej z thrash metalowym zacięciem kompozycji pod tytułem "The Threshing Floor". Jej refreny są naprawdę chwytliwe. To wszystko składa się na naprawdę urozmaicony, choć ciężki materiał. Jednak tutaj naprawdę nie brak ostrych utworów takich jak power/speed metalowy "You Get What You Pray For". Wszystko dodatkowo uatrakcyjnia naprawdę doskonałe pełne wirtuozerii solo gitarowe. Ciężaru i elementów speed metalowej agresji nie brak także w power/thrash metalowym utworze pod tytułem "Swarming Spirits". Kolejną bardzo ciekawą kompozycją jest instrumentalny power/thrash metalowy "Whitewashed Tomb". Jest to także i kolejny popis prawdziwej gitarowej wirtuozerii. Już niemalże na sam koniec jako przedostatnią kompozycję, zespół pozostawił jeszcze heavy, thrash metalowy utwór pod tytułem "Somnambulism". Także i on należy do prawdziwych arcydzieł w swoim gatunku. Całość kończy jeszcze heavy/speed metalowy utwór pod tytułem "Harlot Widow and the Virgin Bride". Także i tu nie brak jednak i prawdziwie thrash metalowej agresji. Choć jest to naprawdę ciężki i ostry materiał, to jednak gdy dobiega końca, pozostawia u słuchacza ochotę, na więcej tak dobrej muzyki. To właśnie świadczy, o tym, jak jest on doskonały. Tu nie ma żadnych słabych punktów, są tylko same prawdziwe arcydzieła. Bardzo polecam zapoznać się w opisywanym tu krążkiem, ponieważ stanowi on prawdziwą perłę w koronie Chrześcijańskiego metalu. Choć opisywany tu krążek był rozprowadzany głównie w kręgach Chrześcijańskich, to zyskał on rozgłos na mainstreamowej scenie metalowej i jest uważany za naprawdę znaczący album thrash metalowy nie tylko na Chrześcijańskim rynku. Styl zespołu otworzył nowe możliwości i szybko zyskał uznanie fanów metalu na całym świecie. Początkowo muzycy zespołu umiejętnie rozwijali obrany na początku styl, starając się zachować równie wysoki poziom co na opisywanym w tej chwili debiucie, z czasem jednak zaczęli podejmować dość dziwne decyzje, które niestety odbiły się negatywnie na muzyce zespołu. O tym jednak za jakiś czas, gdyż początki TOURNIQUET obejmowały naprawdę świetne i ponadczasowe wydawnictwa, czego dowodem jest właśnie ten oto krążek.
Album nagrano w składzie:
Guy Ritter - Wokal, gitara (TOURNIQUET, ECHO HOLLOW, GARY LENAIRE, FLOOD...)
Gary Lenaire - Gitara, gitara basowa (TOURNIQUET, ECHO HOLLOW, GARY LENAIRE, TALKING SNAKES, CRIPPLE NEED CANE, 2050, FLOOD...)
Ted Kirkpatrick - Perskusja, gitara basowa (TROUBLE, TED KIRKPATRICK...)
Mark Lewis - Gitara (CONTAGIOUS...)
Erik Jan James - Gitara basowa (U4EA...)
Spis utworów:
1. The Test for Leprosy
2. Ready or Not
3. Ark of Suffering
4. Tears of Korah
5. The Threshing Floor
6. You Get What You Pray For
7. Swarming Spirits
8. Whitewashed Tomb
9. Somnambulism
10. Harlot Widow and the Virgin Bride

ANGELIC FORCE - Soldiers of the Cross (1988)


Moja ocena: 10/10
Na Chrześcijańskiej scenie metalowej naprawdę nie brak świetnych zespołów, nie wszystkie jednak zostały należycie docenione i nie wszystkie miały szansę zrobić dużą karierę. Jedną z naprawdę ciekawych, ale mniej znanych Chrześcijańskich grup heavy/power metalowych jest amerykański ANGELIC FORCE. Grupa powstała w Albuquerque w Nowym Meksyku w roku 1986, nieco później w roku 1988 zadebiutowała naprawdę ciekawą kasetą "Soldiers of the Cross". Trochę słychać, że została ona nagrana nieco tańszym kosztem, ale muzycznie jest naprawdę bardzo interesująca. Wydaniem tej taśmy zajęła się firma Alta Vista Records z nowego meksyku. Pomimo iż materiał z opisywanej tu kasety był naprawdę warty uwagi, to już rok później zespół się rozpadł. Część składu zrobiła później kariery w nieco bardziej znanej thrash metalowej Chrześcijańskiej grupie ULTIMATUM. O grupie ANGELIC FORCE jednak zrobiło się cicho, choć zespół z tak dobrym materiałem, stanowczo zasługiwał na większe zainteresowanie ze strony bardziej znaczących wydawnictw, już opisuję dlaczego. Pomimo nie najlepszej produkcji, materiał ten naprawdę zachwyca poziomem wykonawczym zespołu. Taśma zaczyna się od heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Soldiers of the Cross". Jest to naprawdę ciekawy otwieracz. Do utworu wprowadza słuchaczy ciekawy wstęp, zanim wejdą naprawdę ciekawe gitarowe riffy. Ciężko także nie docenić naprawdę dobrych wokali. Za mikrofonem stoi tu utalentowana wokalistka Stacy Carrera, której wokal doskonale uzupełnia wszystkie utwory zespołu. Drugi utwór także udowadnia, że mamy tu do czynienia z naprawdę utalentowanym zespołem. Jest nim czadowa heavy metalowa kompozycja pod tytułem "Children of the Night". Czadu nie brakuje także i w heavy metalowym utworze pod tytułem "Runaway". Co najważniejsze wszystkie utwory są naprawdę melodyjne. Dotyczy to także heavy metalowej kompozycji pod tytułem "One More Chance". Także i tu czad miesza się z melodyjnością. Czadu nie zabrakło także w heavy metalowym utworze pod tytułem "In His Name". Chociaż wykonane tu kompozycje bliższe są heavy metalu, to nie brak tu i wpływów typowo power metalowych. Jest to typowo amerykańska szkoła tego gatunku, jednak tak jak wspomniałem w dość melodyjnej postaci. Słychać to wszystko także w utworze pod tytułem "Jaime". Bliżej mu jednak do typowego heavy metalu. Jednym z bardziej heavy/power metalowych utworów, jakie możemy tu usłyszeć, jest z kolei "Real Love". Jest to jednak przedostatni utwór na tejże taśmie. Całość zamyka jeszcze ballada heavy metalowa pod tytułem "I Am". Chociaż nie jest to dzieło ponadidealne, to jednak jest to naprawdę idealny materiał dla fanów świetnego heavy/power metalu w chwytliwej postaci. Zespół próbował jeszcze zainteresować sobą wytwórnie płytowe nieco agresywniejszym power metalowym demo w roku 1988, ale nie wiele z tego wyszło i tak jak wspominałem, dość szybko rozpadł się, nie robiąc dużej kariery. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo serdecznie polecam się zapoznać z tym opisywanym tu materiałem, jak i późniejszym demo, o którym także za jakiś czas pojawi się tu artykuł.
Album nagrano w składzie:
Stacy Carrera - Wokal
Robert Gutierrez - Gitara (HOLY SACRIFICE, KING'S KNIGHT, SAINT, ULTIMATUM, RITUAL SERVANT...)
Joe Whitford - Gitara
Rory McManus - Gitara basowa
Joseph Olona - Perkusja
Spis utworów:
1. Soldiers of the Cross
2. Children of the Night
3. Runaway
4. One More Chance
5. In His Name
6. Jaime
7. Real Love
8. I Am

REDEEMER - Anno Domini (2007)


Moja ocena: 10/10
Opisywana tu Chrześcijańska grupa REDEEMER, powstała w 1984 roku, w Las Vegas i szybko wydała pierwsze demo, następnie ukazały się single "King of Glory" i "The King of the Light". Zespół prezentuje tradycyjny heavy metal, niekiedy w dość chwytliwej postaci. Pierwszy longplay zespołu, a w zasadzie w tym momencie już tylko jednoosobowego projektu ukazał się dopiero w roku 2007. Zawierał on nagrany na nowo materiał z lat 1986 -1989. Trzeba przyznać, że ten materiał jest naprawdę ciekawy, ale trochę słychać tu, ze za całość odpowiada tu tylko jedna osoba. Jest nią Bil Menchen znany z dość charakterystycznego brzmienia i produkcji swoich albumów. Za wydanie tejże płyty odpowiada wydawnictwo Watergrave Records, mające w swojej ofercie także wydawnictwa innej grupy, w której grał Bill Menchen REV SEVEN. Skupmy się jednak na twórczości REDEEMER i tym oto wydawnictwie. Krążek rozpoczyna się od utworu "Contend for the Faith". Przyznam, że brakuje tu trochę czadu. Wszystko jest wykonane bardzo poprawnie, ale perkusja w tle jest naprawdę nużąca. Nie jest to więc ponadidealne arcydzieło muzyczne, skoro już pierwszy utwór specjalnie nie zachwyca. Lepiej wypada za to drugi utwór pod tytułem "King of Glory". Wciąż słychać tu trochę brak reszty muzyków, którzy tworzyli ten zespół w latach 80. ale ta kompozycja hard&heavy wnosi nieco więcej polotu. Kolejną naprawdę ciekawą kompozycją, jaką Bill zaproponował swoim słuchaczom, jest dość chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Eternal Power". Jeśli chodzi o brzmienie gitar zarówno rytmicznej, jak i solowej to jest ono naprawdę dobre, choć gitara prowadzącą nie jest specjalnie ciężka. Gitara basowa także jest całkiem dobrze zaakcentowana w miksie, jedynie perkusja brzmi dość sztucznie. Nie będę za to jednak obniżał oceny. Zwłaszcza że w przebojowej hard rockowej kompozycji pod tytułem "Hard to Choose" wszystko brzmi naprawdę, tak jak powinno. Jeśli chodzi o wokale, to Bill Menchen raczej nie należy do tych specjalnie rozkrzyczanych, jest dobrym czysto śpiewającym wokalistą, ale w jego głosie nie można się doszukać zbyt wielu emocji. Można odnieść wrażenie, jak byśmy słuchali śpiewającego robota, co jest też dość interesujące i raczej nie spotykane często w muzyce hard rockowej, czy heavy metalu. A właśnie tak jest na całej płycie także w kolejnej hard rockowej kompozycji pod tytułem "In Your Hands". To samo można powiedzieć o melodyjnej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Daystar". To wszystko jednak sprawia, że ta płyta jest dość monotonna, a utwory niekiedy zlewają się z sobą. Tempo każdej z kompozycji jest tu niemalże takie samo. Dlatego też utwór pod tytułem "Hole in Your Heart", mógłby zrobić większe wrażenie, gdyby na płycie było więcej muzycznych kontrastów. Muzyka na tym krążku wydaje się czasami zbyt leniwie płynąć, co z jednej strony może być raczej niepożądane na płycie hard&heavy metalowej, a z drugiej strony tworzy to dość oryginalny klimat całości. Nie da się ukryć, że Bill Menchen tworzy coś innego, i jest to naprawdę ciekawe. Z drugiej strony hard rockowy utwór pod tytułem "Accept the Light" wydaje się już być niekiedy trochę zbyt leniwy. Nieco więcej energii wprowadza melodyjna kompozycja hard&heavy pod tytułem "The Lord Lives", ale mimo wszystko brakuje mi tu prawdziwego czadu, takiego, jaki prezentowały, chociażby takie zespoły jak TITANIC, czy FINAL AXE, gdzie także Bill Menchen gra na gitarze. Tam jednak ta gitara brzmiała zdecydowanie ciężej. Wróćmy jednak do twórczości REDEEMER i tej oto płyty. Już niemalże na sam koniec albumu muzyk pozostawił jeszcze kolejną heavy metalową kompozycję w średnim tempie pod tytułem "Followers". Prawdziwy heavy metalowy czad pojawia się dopiero na sam koniec w nieco bardziej dynamicznym utworze heavy metalowym pod tytułem "One Way". Chociaż jest to naprawdę idealny album, dla wszystkich fanów inteligentnej i naprawdę oryginalnej muzyki hard&heavy, to gdy dobiega końca, nie pozostawia po sobie ochoty na więcej muzyki w tym stylu. Daję jednak najwyższą ocenę, ze względu na fakt, że tak jak wspomniałem, jest to idealna płyta, dla tych wszystkich, którzy szukają czegoś nieprzeciętnego i oryginalnego w muzyce rockowej i metalowej. Następna płyta opisywanego tu REDEEMER przyniosła muzykę w podobnym stylu, chociaż nieco bardziej chwytliwą. Oznacza to, że ta płyta grupy, czy jak kto woli, jednoosobowego zespołu REDEMEER będzie muzycznie jeszcze ciekawsza, o tym wszystkim jednak napiszę za jakiś czas już w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Bill Menchen - Wokal, gitara (REDEEMER, FINAL AXE, REV SEVEN, THE SEVENTH POVER, MENCHEN, BILL MENCHEN, HIS WITNESS, DEAD TO SIN...)
Spis utworów:
1. Contend for the Faith
2. King of Glory
3. Eternal Power
4. Hard to Choose
5. In Your Hands
6. Daystar
7. Hole in Your Heart
8. Accept the Light
9. The Lord Lives
10. Followers
11. One Way

APOSTLE - White Metal (1985)


Moja ocena: 10/10
Od czasu wydania pierwszej taśmy demo nie minęło wiele czasu, a Chrześcijański zespół APOSTLE szybko postanowił wydać następną. Grupa tu w udany sposób kontynuuje styl obrany na debiucie, prezentując naprawdę dobry repertuar utrzymany tak jak poprzednio w klasycznie heavy metalowym stylu. W tym czasie jednak doszło także do drobnych zmian w składzie zespołu. Druga kaseta zespołu prezentuje równie ciekawy materiał, jak debiut, choć nieco cięższy, ostrzejszy. Niekiedy jednak wciąż dość chwytliwy. Jeśli chodzi o brzmienie tego materiału, to jest naprawdę dobre. Dobre jak na materiał demo. Leader zespołu, wokalista i gitarzysta w jednym Matt Harding naprawdę zaprezentował tu solidną garść świetnych riffów, w każdym z naprawdę wartych uwagi utworów. Nie brak tu także naprawdę szalonych solówek gitarowych. To tyle tematem wstępu i przejdźmy już do samych kompozycji, jakie złożyły się na opisywany tu materiał. Kaseta zaczyna się naprawdę ostro od krótkiej instrumentalnej kompozycji pod tytułem "Apostle". Można powiedzieć, że to taka muzyczna zapowiedź późniejszej już heavy/power metalowej twórczości zespołu. Na razie jednak mamy tu do czynienia z tradycyjnym heavy metalem. Właśnie w tym stylu jest utrzymany utwór pod tytułem "Bread of Life". W heavy metalowym stylu jest także utrzymany utwór pod tytułem "Come to the Truth". Kolejna kompozycja łączy heavy metalową estetykę z elementami doom metalu i nosi tytuł "The Witness". Także i ona należy do tych naprawdę ciekawych. Także naprawdę interesujący jest popis gitarowej wirtuozerii pod tytułem "Armageddon". Po wszystkim zespół prezentuje kolejną heavy metalową kompozycję pod tytułem "King of Kings". Tutaj naprawdę nie brak solidnych riffów. Kolejna kompozycja zespołu także przynosi naprawdę dobrze wykonany heavy metal i nosi tytuł "Born Again". Całość kończy jeszcze naprawdę czadowy heavy metalowy utwór pod tytułem "Parting the Red Sea". Polecam ten album wszystkim fanom IRON MAIDEN, JUDAS PRIEST i podobnych, którzy szukają Chrześcijańskiej alternatywy. Znalezienie "White Metalu" w formie fizycznej kasety magnetofonowej może się raczej, okazać dość trudnym zadaniem, ale materiał można znaleźć w sieci. Naprawdę warto poszukać i się z nim zapoznać.
Album nagrano w składzie:
Matt Harding - Wokal, gitara (MATT HARDING'S STEEL ARMADA...)
Mark Borrero - Gitara basowa
Bill Box - Perkusja (MATT HARDING'S STEEL ARMADA...)
Spis utworów:
1. Apostle
2. Bread of Life
3. Come to the Truth
4. The Witness
5. Armageddon
6. King of Kings
7. Born Again
8. Parting the Red Sea

JOSHUA - Surrender 1992 (1992)


Moja ocena: 10/10
Wspaniały album "Surrender" grupy JOSHUA to było prawdziwe arcydzieło roku 1985. Trudno się więc dziwić, że w roku 1992 ten Chrześcijański zespół postanowił je nagrać i wydać ponownie. Mamy tu nieco inną kolejność utworów jak na płycie z roku 1985, a także jeden utwór więcej. Te utwory nagrane na nowo, są tak samo znakomite, jak w wersji pierwotnej. Równie znakomity jest także skład, w jakim zostały one nagrane. Nie tylko muzyka jest tu naprawdę doskonała, ale także i produkcja. Co do składu, w jakim została nagrana ta prawdziwie ponadidealna płyta, to jest on naprawdę bardzo ciekawy. Wirtuoz gitary Joshua Perahia zebrał tu naprawdę imponujący skład doskonałych muzyków, którzy doskonale odświeżyli klasyczny materiał zespołu, zachowując wszystko to, co jest w nim najlepsze. Grupie udało się więc stworzyć kolejne wielkie ponadidealne arcydzieło. Bo taki jest właśnie opisywany w tej chwili album , który tym razem ukazał się nakładem Chrześcijańskiej wytwórni płytowej Ocean. Oto co się na nim znajduje. Płyta zaczyna się od melodyjnej kompozycji hard&heavy pod tytułem 'Surrender Love". Naprawdę ciężko nie docenić tak znakomitych solówek gitarowych i to już na samym wstępie. Jako drugi na krążku występuje melodyjnie hard rockowy cover grupy THE YARDBIRDS zatytułowany "Heart Full of Soul". Także i tu nie brak naprawdę wspaniałych popisów gitarowych. Następny utwór prezentuje, z kolei aorheart melodyjnie hard rockowe oblicze i nosi tytuł "Your Love Is Gone". Także i tu ciężko się nie zachwycić naprawdę wspaniałą wirtuozerią gitarową. Nie zabrakło jej także w przebojowej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Stay Alive (Go On Believing)". To kwintesencja tego, co najlepsze w melodyjnej odmianie tego gatunku. Słuchając tak znakomitej i ponadczasowej muzyki, naprawdę ciężko jest ukryć słowa muzycznego zachwytu. Kolejnym arcydziełem w muzyki hard&heavy jest także melodyjna kompozycja pod tytułem "Rockin' the World". Chociaż te wszystkie kompozycje zdążyliśmy już wcześniej poznać na wydanej w roku 1985 nieco wcześniejszej płycie zespołu, to do tak dobrych riffów, wspaniałych solówek i wokali zawsze miło powrócić. Każdy z zaprezentowanych tu utworów to prawdziwe arcydzieło w swoim stylu, dotyczy to także przebojowej heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Back to Rock". Te riffy, te solówki coś wspaniałego, prawdziwe gitarowe mistrzostwo. Następna kompozycja także należy do arcydzieł wirtuozerskiego heavy metalu i to w naprawdę czadowej formie a jej tytuł brzmi "Hold On". Można powiedzieć, że używam wielkich słów, w końcu otrzymujemy tu poniekąd powtórkę z rozrywki i mniej więcej wiemy czego się spodziewać. To prawda, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie utwory na tej wspaniałej płycie są dowodem prawdziwego muzycznego geniuszu i zawsze miło do nich wrócić. Nieco urozmaicenia i nowości wprowadza z kolei melodyjnie hard rockowy utwór pod tytułem "Show Me the Way". Tej kompozycji nie było na wydawnictwie z roku 1985. Także i ona nie jest pozbawiona prawdziwej wirtuozerii, nie brak tu i muzycznego piękna. A na tym jeszcze nie koniec naprawdę świetnej muzyki. Jako przedostatni na krążku występuje naprawdę chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Loveshock". Całość zamyka jeszcze outro pod tytułem "Rockin' The World (Reprise)". Polecam ten album bardzo gorąco, gdyż jest to kolejna perła w koronie Chrześcijańskiego rocka i metalu w wykonaniu opisywanej tu grupy. Wato, zakupić ten krążek, nawet jeśli posiada się jego starsze wydanie.
Album nagrano w składzie:
Jeff Fenholt - Wokal (JESUS CHRIST SUPERSTAR ORIGINAL BROADWAY CAST, JEFF FENHOLT, BLACK SABBATH, RONDINELLI, GEEZER BUTLER BAND, M.A.R.S., GEEZER BUTLER BAND, ED3N...)
Robin "Kyle" Basauri - Wokal (ROCK POWER PRAISE, SANCTUARY PRAISE, P.K. MITCHELL, DIE HAPPY, RED SEA, REIGN OF GLORY...)
Joshua Perahia - Gitary (JOSHUA PERAHIA, JAGUAR, HEIDT, M-PIRE...)
Loren Robinson - Gitara basowa
Patrick Bradley - Klawisze
Erik Norlander - Klawisze (ROCKET SCIENTISTS, LANA LANE, ERIK NORLANDER, NEIL CITRON, AYREON, TONY FRANKLIN, MARK BOALS, STAR ONE, ASIA FEATURING JOHN PAYNE, DELANY, ROSWELL SIX, APPICE, DUKES OF THE ORIENT, LAST IN LINE...)
Craig Ostbo - Perkusja
Joe Galletta - Perkusja
Joe Tafoya - Perkusja
Spis utworów:
1. Surrender Love
2. Heart Full of Soul (The Yardbirds cover)
3. Your Love Is Gone
4. Stay Alive (Go On Believing)
5. Rockin' the World
6. Back to Rock
7. Hold On
8. Show Me the Way
9. Loveshock
10. Rockin' the World (Reprise)