Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


sobota, 30 grudnia 2023

DYNASTY - Motus Perpetuus (2004)


Moja ocena: 10/10
Jeśli chodzi o euro power metal, a zwłaszcza niemiecką scenę tego gatunku to niestety, ale jej fanem nie jestem. Nie przepadam za niemieckim power metalem. I tu bardziej doświadczeni fani Chrześcijańskiego metalu, mogą zawołać hola, hola, panie Maćku, ale DYNASTY to przecież Brazylijski zespół! I to się zgadza. Grupa DYNASTY pochodzi z Brazylii. Dokładnie to została założona w 1996 roku w Nova Lima w stanie Minas Gerais. Zespół ten muzycznie jednak dość mocno czepie z niemieckiej sceny power metalowej, mimo wszystko czy jest to tak infantylny i głupkowaty album jak większość niemieckich potupajek w wykonaniu HELLOWEEN i podobnych? Nie! Moi drodzy jest to mimo wszystko prawdziwe arcydzieło, które naprawdę warto poznać i które należy do tych naprawdę idealnych i ponadczasowych. Naprawdę bardzo lubię ten album pomimo kilku bardziej "niemieckich" utworów. Co mnie w nim więc tak bardzo zachwyciło? Już opisuję. Całość zaczyna się od ciekawej heavy/power metalowej kompozycji pod tytułem "Not in Vain". Mamy tu jednak nieco wpływów metalu symfonicznego i ciekawych przełamań w strukturze utworu, dzięki czemu nie otrzymujemy tylko typowej potupajki. Na pochwałę zasługuje tu także wspaniałe ponadczasowe brzmienie i bardzo klasyczna w brzmieniu produkcja. Warto także zwrócić uwagę na naprawdę duży talent wszystkich muzyków zespołu. Naprawdę trudno mi nie docenić głosu, jakim dysponuje Nahor Andrade. Zaraz potem przechodzimy do rozpędzonej power, speed metalowej kompozycji pod tytułem "Eternity". W tym przypadku rzeczywiście mamy do czynienia z typowym niemieckim graniem, mimo wszystko jeden taki utwór na płycie wcale nie szkodzi, nawet z tymi pompatycznymi podniosłymi refrenami. Trąci to mi lekkim pseudo patosem, ale i tak jest naprawdę dobrze muzycznie, a będzie jeszcze lepiej. Przykładem potwierdzającym moje słowa może być nieco bardziej melodyjny power metalowy utwór pod tytułem "Against All Evil". Co prawda i on się nie ustrzegł pseudo patetycznych refrenów i naiwności, ale dzieje się tu nieco więcej ciekawego. Tak czy owak, to jeszcze nie są najlepsze utwory z tego krążka, na nie przyjdzie czas później. Przykładem tych najlepszych może być, chociażby nieco bardziej melodyjny z początku heavy/power metalowy utwór pod tytułem "The Word That Remains" ze swoim balladowym wstępem. Gdy utwór się nieco bardziej rozkręci, przechodzi w nieco szybszy power metal, niepozbawiony jednak ciekawych zmian tempa i wymagających wysokich umiejętności technicznych popisów zespołu, całość powraca pod koniec znów w balladowe rejony. Po wszystkim powracamy do kolejnej typowo niemieckiej potupajki w postaci utworu pod tytułem "Miztvoth". Dlatego też jest to w mojej ocenie naprawdę idealny album, ale jednak nie dzieło ponadidealne. Trochę tych potupajek za dużo, by było naprawdę doskonale. Tym bardziej że one poniekąd razem zlewają się z sobą i nie bardzo wyróżniają na tle innych utworów. No i oczywiście wciąż są trochę zbyt naiwne jak na mój gust, a niemiecki pseudo patos jednak dodatkowo psuje klimat. Nie znaczy to jednak, że ta kompozycja nie ma swoich mocniejszych atutów, naprawdę ciekawie się robi, gdy słyszymy długie i pełne wirtuozerii solo gitarowe. Wtedy także riffy pod wspomnianym solo, stają się naprawdę ciekawe. No ale mimo wszystko nie jest to najlepszy utwór z krążka. Przynajmniej dla mnie, ale fani niemieckiej szkoły power metalu powinni być naprawdę zadowoleni. Do tych naprawdę ciekawych i najlepszych utworów nie należy w mojej ocenie także i power metalowy kawałek pod tytułem "Following the Sign". W tym przypadku także mamy do czynienia z typową "niemiecką" potupajką. I czytając tę recenzję, mogą Państwo zapytać o to, jak to w końcu jest? Jest to arcydzieło, czy jednak infantylny, wesołkowaty, głupawy album euro power metalowy? I tu muszę przypomnieć, że nawet w tych nieco słabszych utworach można się doszukać jednak nieco ciekawszych akcentów, a płyta przecież jeszcze nie dobiegła końca. Do tych naprawdę ciekawych i doskonałych w mojej ocenie należy melodyjnie heavy/power metalowy utwór pod tytułem "Another Chance". Jest to utwór, w którym muzykom, udało się stworzyć naprawdę ciekawy wzniosły i podnoszący na duchu klimat. Wszystko to bez grama infantylności i naiwnych patetycznych refrenów. I to wszystko właśnie stawia ten zespół wyżej w mojej ocenie, od tego, co zazwyczaj proponują Niemcy. Chociaż by tak już po tych Niemcach nie jeździć, to trzeba także oddać im sprawiedliwość, że i oni mają wiele naprawdę świetnych grup metalowych. Kilka nawet naprawdę ciekawych w gatunku power metalu. Nie każda niemiecka kapela gra tylko infantylny euro power. Wróćmy jednak do twórczości DYNASTY. Całkiem niezły, choć jednak już trochę zbyt niemiecki w swoim charakterze jest kolejny już na tym krążku rozpędzony power metalowy utwór pod tytułem "Salvation". Już nawet nie chodzi o to, że to kolejna potupajka podobna do poprzedniej, ale te rozbujane, patetyczne refreny, stanowczo wszystko spłycają. Ciężko jednak nie docenić i nie zachwycić się przepiękną melodyjnie heavy metalową balladą pod tytułem "Just for Loving You". I właśnie za te ambitniejsze, niepozbawione często i prawdziwego piękna utwory, oraz Chrześcijańskie teksty cenię sobie twórczość Brazylijskiego zespołu DYNASTY. Są tu nieco słabsze utwory, ale trafiają się i prawdziwe perły, jak właśnie ten kawałek. Całkiem fajnie wypadł także power metalowy utwór pod tytułem "The Time Is Over". Jest to co prawda kolejna potupajka w niemieckim stylu, ale nawet mi się podoba. Nie jest aż tak infantylna, choć nie pozbawiona lekko naiwnych refrenów. Całość kończy jeszcze power metalowa potupajka w postaci utworu pod tytułem "Goldenland". To muzyczna kwintesencja stylu HELLOWEEN, ale jednak także i ona o dziwo całkiem mi się podoba. Dlatego uważam ten album za naprawdę idealny, nawet dla tych, którym niemiecki euro power metal średnio się podoba, bo pomimo wszystko jest to naprawdę ciekawy i wart odsłuchania album. W mojej ocenie to naprawdę dobry, solidny debiut. Gdy jednak ostatni utwór z krążka dobiega końca, nie czuję wielkiej ochoty na więcej. Polecam więc głównie fanom niemieckiej sceny power metalowej.
Album nagrano w składzie:
Nahor Andrade - Wokal (BETO VÁZQUEZ INFINITY, SOULLHUNTER, VOX HEAVEN...)
César Martins - Gitara
Gustavo "Tuta" Colen - Gitara (SEAWALKER...)
Ivan Almeida - Gitara basowa
Gustavo Paiva - Klawisze (AVITUS, ROSA ÍGNEA...)
Ademir Machado - Perkusja
Eduardo Parronchi - Gitara (AQUILA, DESTRA...)
Ricardo Parronchi - Gitara basowa, wokal (AQUILA, DESTRA, SHINING STAR, RICARDO PARRONCHI...)
Rodrigo Grecco - Wokal (DESTRA...)
Valdir Vale Maia - Wiolonczela (DESTRA...)
Spis utworów:
1. Not in Vain
2. Eternity
3. Against All Evil
4. The Word That Remains
5. Miztvoth
6. Following the Sign
7. Another Chance
8. Salvation
9. Just for Loving You
10. The Time Is Over
11. Goldenland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.