Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


piątek, 29 grudnia 2023

HOLY DANGER - One Way (1986)


Moja ocena: 08/10
O legendarnym zespole TOURNIQUET słyszał chyba każdy fan Chrześcijańskiego metalu, jednak o Chrześcijańskiej grupie HOLY DANGER już nie. Grupa ta powstała w Eugene w stanie Oregon, skąd jest ładny kawałek drogi do Kalifornii, ale nie uprzedzajmy faktów, dwaj muzycy zespołu przeniosą się tam nieco później. Tak jak o wspomnianym TOURNIQUET mówi się dobrze lub źle, tak HOLY DANGER jest już raczej zapomnianym zespołem. A to właśnie w tym zespole zaczynali kariery wokalista Guy Ritter i gitarzysta Gary Lenaire. Znani później z TOURNIQUET. Tak jak jednak TOURNIQUET wydał naprawdę ciekawy i dobrze brzmiący album, mowa o pierwszej i zdecydowanie najlepszej płycie tego zespołu, tak w tym przypadku jest bardzo słabo. Materiał ten promowany był hasłem "Scarry music, with scarry message" no i powiem tyle, że przesłanie nie jest aż tak bardzo "scarry" jak brzmienie tego wydawnictwa. Muzycznie jest o wiele lepiej, ale także nie można się tym nacieszyć, przy tak mizernej produkcji. Zespół jednak zasłużył na swoje miejsce tutaj, właśnie ze względu na fakt, że jakkolwiek by było, to w tym zespole zaczynały swoją karierę późniejsze legendy Chrześcijańskiego metalu. Przyjrzyjmy się więc bliżej, tym dość nieśmiałym początkom. Album zaczyna się od utworu "Rock For Your Maker". Ta heavy metalowa kompozycja została nagrana podczas jednej z imprez na żywo. Zespół stara się brzmieć ciężko, ale jednak produkcja całości wydaje się wszystko psuć, pomimo faktu, że muzycznie nie jest wcale tak źle. Wokalista Guy Ritter jeszcze nie dokonuje tutaj wielkich cudów za mikrofonem, ale OK, jest to nagranie live, więc nie będę się tutaj aż tak bardzo czepiał, ale to nie jest jednak jeszcze ten poziom co później. Wstawianie niedoskonałych nagrań live, nie jest więc dobrym pomysłem na rozpoczęcie tej taśmy. Brzmi to wszystko naprawdę amatorsko. Następnie przechodzimy do nagrań studyjnych i niestety jakość brzmienia się nie poprawiła. Gitary brzęczą i nie mają mocy, perkusja niby głęboka, ale brzmi, jak gdyby była nagrywana w studni, czasem irytująco zlewa się z gitarą basową. Gdyby to było demo, można by na to wszystko przymknąć oko, ale to jest pełnoprawny album. Dlatego, choć utwór pod tytułem "One Way" jest naprawdę całkiem fajny muzycznie, to jego produkcja i brzmienie odbiera mu sporo wdzięku. A szkoda, bo widać, że muzycy zespołu mieli naprawdę duży talent. Za świetne gitary odpowiadają tu w końcu Gary Lenaire, Guy Ritter później znani z TOURNIQUET i Dee Harrington z SAINT! Skład zespołu więc jest naprawdę bardzo mocny. Jednak brzmienie tego materiału niszczy wszystkie utwory na nim zawarte, przykładem na potwierdzenie moich słów może być także heavy metalowy utwór pod tytułem "Breakin' Out". Gdyby ktoś się zajął naprawdę dobrze brzmieniem tego materiału, przyłożył większą wagę, do produkcji wszystko byłoby naprawdę o wiele ciekawsze. Naprawdę ciężko nie docenić takich utworów jak genialny heavy metalowy "Power Anthem". To świetna kompozycja, która niestety sporo ucierpiała przez to nieszczęsne brzmienie. Tak czy owak, i tak brzmi w mojej ocenie najlepiej ze wszystkich dotychczasowych. No i to przepiękne solo gitarowe! Efekty dźwiękowe nieco drażnią, ponieważ są tanie i raczej tandetne, przy takiej produkcji i słychać to niestety w jako takim utworze heavy metalowym pod tytułem "Runaway". Zespół ma na tej taśmie o wiele lepsze kompozycje, ta jakoś nie do końca mi pasuje. Myślę, że głównym powodem takiego stanu rzeczy jest słaba produkcja, która niestety dotknęła nawet brzmienia wokalu. Mamy tu świetne wysokie i piskliwe wokale, które gdyby tylko jest bardziej obrobić brzmieniowo razem z gitarami, nie kłułyby tak w uszy. Niestety tutaj to wszystko jakoś się rozmywa i nie robi takiego wrażenia, jak powinno, pomimo naprawdę solidnych wysiłków wokalisty, który dał z siebie wszystko. Problem z produkcją dotyczy także i następnej kompozycji. Mowa o naprawdę świetnym muzycznie utworze heavy metalowym pod tytułem "Don't Slaughter Your Daughter". Gdyby to wszystko tylko zostało nagrane w lepszych warunkach! To byłby naprawdę świetny klasyk gatunku! Potencjał naprawdę jest w tym materiale, w tych kompozycjach naprawdę nie brak muzycznego talentu i pomysłu. Jedyny problem to tylko to, jak one zostały zarejestrowane. Wśród tego wszystkiego odrobinę lepiej brzmieniowo wypada melodyjnie heavy metalowy utwór pod tytułem "Stranger". Znów zwracam Państwa uwagę na naprawdę świetne, szalone solo gitarowe. Całość kończy jeszcze ballada metalowa pod tytułem "Where Would I Be Without You". Po wszystkim jednak nie mam ochoty na więcej. Chociaż sama muzyka naprawdę nie jest taka słaba, to jednak nie mogę znieść tego, jak ona brzmi. Słychać tu, że mamy do czynienia z zespołem, który miał naprawdę ambitne plany i całkiem dobry repertuar, jednak nie miał on szczęścia do wydawców i producentów, kto wie, może zespół sam produkował tę taśmę? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że muzycy po wydaniu tego materiału, zdecydowali się wydać jeszcze drugą taśmę demo. Efekt brzmieniowy tego wszystkiego wyszedł jeszcze gorszy, od tego, co przed chwilą opisałem, choć materiał zespołu pozostał naprawdę ciekawy. Mało tego był on jeszcze bardziej przebojowy, no ale przy takiej produkcji naprawdę trudno się dziwić, że mimo wszystko nikogo w tamtym czasie nie zainteresował.
Album nagrano w składzie:
Guy Ritter - Wokal, gitara (TOURNIQUET, ECHO HOLLOW, GARY LENAIRE, FLOOD...)
Gary Lenaire - Gitara (TOURNIQUET, ECHO HOLLOW, GARY LENAIRE, TALKING SNAKES, CRIPPLE NEED CANE, 2050, FLOOD...)
Dee Harrington - Gitara, wokale w tle (SAINT, PASTOR BRAD...)
Avery G. Kramer - Gitara basowa
Darbey Budd - Perkusja
Spis utworów:
1. Rock For Your Maker
2. One Way
3. Breakin' Out
4. Power Anthem
5. Runaway
6. Don't Slaughter Your Daughter
7. Stranger
8. Where Would I Be Without You

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.