Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


piątek, 19 kwietnia 2024

STRYPER - Reborn (2005)


Moja ocena: 05/10
Oj, ale tym razem to coś panom ze STRYPER nie wyszło. Lata 80. dla STRYPER były okresem, gdy wydawał same genialne albumy, na początku 90. także ukazała się równie świetna płyta no i potem przerwa i powrót. Powrót, ale niestety nie w wielkim stylu. Kilka lat absencji grupy STRYPER w metalowym świecie, zaowocowało tym, że zespół nie bardzo potrafił się w nim odnaleźć. Hair metalowy blichtr na chwilę odszedł gdzieś w cień, na scenę wkroczyły grupy grunge, a potem sceny zaczął dominować nu metal i modern rock. Był to czas, gdy wiele klasycznych zespołów, starało się dostosować do nowych trendów. Słowem wiele świetnych niegdyś grup zaczęło wydawać unowocześniony materiał, którego niestety już nie dało się słuchać. Tak było też ze STRYPER. Krążek "Reborn" rozczarowuje na każdym kroku, w zasadzie prezentując wszystko to czego, typowy fan klasycznego STRYPER raczej nie chciałby usłyszeć. Niestety kilka modern rockowych błędów popełnionych na tej płycie, będzie pokutowało i na następnych wydawnictwach opisywanej tu grupy. Jak widać na okładce, zespół probuje tu zedrzeć dawną skórę i przyoblec w coś nowego, sęk w tym, że pod spodem nic ciekawego nie ma. Jestem zbyt ostry, zbyt się czepiam? Niech Państwo zobaczą sami. O ile jeszcze otwierającą całość kompozycję "Open Your Eyes" da radę znieść i prezentuje ona całkiem sporo heavy metalowego czadu, to jednak nie jest to też żadne arcydzieło. Brzmienie zespołu jest słabe jak na STRYPER. Zwłaszcza brzmienie perkusji mnie drażni, a niestety Robert Sweet i jego perkusja będą tak brzmieć i później na kolejnych wydawnictwach. To nie brzmi jak perkusja, tylko jak blacha. Mimo wszystko, gdyby zespół postawił, na więcej utworów w tym stylu nie byłoby aż tak źle. Niestety tego nie zrobił, drugi heavy metalowy utwór podchodzi już niemalże pod nu metal i nosi tytuł "Reborn". Wszystko mnie tu drażni, począwszy, od samej muzyki, na wokalach w refrenach kończąc. Michael Sweet co prawda wciąż dysponuje wspaniałym głosem, ale nie znoszę takiego modern rockowego przeciągania i zawodzenia. Kiepsko, gdy kawałek, od którego płyta bierze swoją nazwę, jest tak słaby. Nieco lepsze wrażenie robi utwór pod tytułem "When Did I See You Cry". Jest to bardziej hard rock niż metal i niestety jako całość także do najlepszych utworów tego zespołu nie należy. Nieco bardziej przebojowy charakter muzycy postanowili zaprezentować, w hard rockowym utworze pod tytułem "Make You Mine". Gdyby nie refreny, to mogła, by to być jedna z ciekawszych kompozycji na tym, lekko dołującym krążku. Grupa tu naprawdę odwróciła się od swoich dawnych fanów, starając się dotrzeć do dzieciaków. Sęk w tym, że dzieciaki miały swoich o wiele bardziej wiarygodnych idoli, a ich tatusiowie życzyliby sobie czegoś więcej. Nawet hard rockowe kompozycje takie jak "Passion" nie robią tu już takiego wrażenia jak kiedyś. To nie te riffy, balladowe akcenty już tak nie urzekają i ogólnie to nie to, czego bym od STRYPER oczekiwał. Co z tego, że gitary brzmią metalowo, skoro prawdziwych riffów tu brakuje? Takie szuranie akordami, po strunach to każdy gimnazjalista potrafi. Na szczęście Oz Fox miał okazję nieco się zrehabilitować w naprawdę dobrym heavy metalowym utworze pod tytułem "Live Again". Gdyby cała płyta była taka, mielibyśmy do czynienia z kolejnym albumem ponadidealnym, ale niestety jedna jaskółka wiosny nie czyni. No ale cóż z tego, że zespół nawet nagrał tu naprawdę dobry utwór, jak zaraz po nim wstawił miałką bardziej rockową, niż hard rockową kompozycję pod tytułem "If I Die". To miało być niby bardziej chwytliwe granie, ale niestety nic ciekawego się tu nie dzieje. Jeśli chodzi o gitary to mamy tu coś tam w tle, ale bez większego szału. Przecież wszyscy pamiętamy, jak wspaniałe utwory potrafił pisać ten zespół, a teraz z tego wszystkiego zostało tak mało. Dość miałki i bez polotu jest także rockowy utwór pod tytułem "Wait for You". Niby optymistyczny, niby dość chwytliwy, a jednak zupełnie nietrafiający w moje gusta. Jeśli chodzi, o gitary to nie ma tu nic ciekawego. Humor może nam nieco poprawić naprawdę ładna ballada pod tytułem "Rain". Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby pojawiła się w jeszcze lepszym towarzystwie, obok ciekawszych utworów to zrobiłaby ona na mnie jeszcze większe wyraźnie. Tak to stanowi jedynie małe światełko, w tunelu pełnym nużących i miałkich kompozycji bez większego polotu. Oczywiście muzycy wszystko, co zostało tu nagrane, wykonali bardzo profesjonalnie, ale co z tego, gdy większości kompozycji naprawdę brakuje dawnego ognia i polotu. Zespół tu dość często wydaje się jakby samemu zmęczonym, tym co musi grać. Robi to, co robi, dobrze, ale gdzie jest dawny entuzjazm i polot? Wiem, że ciężko o to w przypadku takiej muzyki, ale czy ta grupa musiała naprawdę wydawać materiał w tym stylu? Czy zespół musiał tak bardzo, obrać swoją muzykę z metalowej energii, na rzecz nowoczesnego smęcenia? Rozumiem, zespół chciał stworzyć coś nowego, innego niż wcześniej, pokazać, że wie co się w muzycznym świecie dzieje, ale jednak lepiej mu się to udało na kolejnych wydawnictwach. Tutaj mamy jako takie utwory, które częściej zasługiwałyby na miano pseudo metalu jak na przykład "10,000 Years" ze swym mdlącym refrenem. Całość kończy jeszcze nowa wersja utworu "In God We Trust" tutaj po prostu pod tytułem "I.G.W.T.". Jest to jedna z najbardziej heavy metalowych kompozycji na tym krążku, ale jednak wolę wersję pierwotną. Tutaj to wszystko brzmi jakoś nie tak, czegoś mi tu brakuje. Jeśli jesteś fanem klasycznego heavy metalu, czy heavy/glam metalowej twórczości zespołu z lat 80. a modern rock i metal to nie Twoja bajka, daruj sobie ten krążek. Naprawdę nie polecam.
Album nagrano w składzie:
Michael Sweet - Wokal, gitara (ROXX REGIME, MICHAEL SWEET, BOSTON, FRONTIERS ALL STARS, SWEET & LYNCH, SUNBOMB, ICONIC...)
Oz Fox - Gitara, wokale w tle (BLAIRING OUT, SIN DIZZY, BLOODGOOD, LET IT RAWK, DIMINO...)
Tracy Ferrie - Gitara basowa, wokale w tle (ELECTRIK, HOZANA, SERAIAH, WHITECROSS, APRIL MCLEAN, MICHAEL SWEET, STRYPER, BOSTON, THE ROADS, WE ARE RESOLUTE, SALLY STEELE...)
Robert Sweet - Perkusja (ROXX REGIME, SHAMELESS, KING JAMES, JUSTA BAND, TITANIC, THE PRINCESS PROJECT, ROBERT SWEET, VALEDICTION, BLISSED, DBEALITY, SUBDUX, MENCHEN, FINAL AXE, REEDEMER, THE SEVENTH POWER, MICHAEL SWEET, DEAD TO SIN, REV SEVEN, CRYIN' OUT LOUD, BLANK, LITHIUM X, XOUT, CLEANBREAK...)
Alan Magnus - Wokale w tle
Kenny Lewis - Klawisze, loopy (MICHAEL SWEET...)
Peter Vantine - Klawisze, orkiestracje (MICHAEL SWEET...)
Lou Spag - Gitara basowa (MICHAEL SWEET, CHRIS EMERSON, MASS, THE FOOLS...)
Derek Kerswill - Perkusja, loopy (ICEPICK, GARUDA, BURN YOUR WISHES, LONG DISTANCE RUNNER, MEDIUM, SEEMLESS, UNEARTH, KINGDOM OF SORROW, SHADOWS FALL, BIRCH HILL DAM, THE GHOST INSIDE, BURN LETTER, TANGENTS, DEAD OF NIGHT, DOWNPOUR, MICHAEL SWEET...)
Spis utworów:
1. Open Your Eyes
2. Reborn
3. When Did I See You Cry
4. Make You Mine
5. Passion
6. Live Again
7. If I Die
8. Wait for You
9. Rain
10. 10,000 Years
11. I.G.W.T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.