Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


wtorek, 16 lipca 2024

MAD MAX - Welcome America (2010)


Moja ocena: 08/10
Okładka tejże płyty nie zwiastuje nic ciekawego i tak jest niestety w rzeczywistości, ten album nie udał się tej legendarnej formacji tak jak poprzednie. Legendarna grupa MAD MAX niestety tym razem nie wydała prawdziwego dzieła sztuki w swoim gatunku. Płyt takich jak ta nie słucha się już z taką przyjemnością jak poprzednich wydawnictw tego zespołu. Jest to jednak ostatni Chrześcijański krążek tej świeckiej formacji. Krążek ten stanowi poniekąd kontynuacje poprzedniego, czyli mamy do czynienia z dość melodyjnym materiałem hard rockowym i niestety z bardzo miałkim pop rockowym. Jest to zbyt mdłe i na dłuższą metę nużące. Tak jak sugeruje, tytuł albumu Niemcy postanowili, tu trochę bardziej zaczerpnąć z amerykańskiego brzmienia i stylu takich grup jak BON JOVI i podobnych, jednak mowa tu o późniejszej twórczości tego niegdyś nawet i ciekawego zespołu. Problemem tej płyty są jednak zbyt bardzo rozwodnione, dość nudne kompozycje, jak i brak solidnych gitarowych riffów. Dawna legenda heavy metalu odeszła tu już za bardzo od swoich korzeni, niestety także dostosowując swój styl do miałkich trendów nowego millenium. Album zaczyna się całkiem nieźle od dość chwytliwej melodyjnie hard rockowej kompozycji pod tytułem "Welcome America". Następna kompozycja zespołu także nie jest zła. Utwór pod tytułem "Big Wheel" to hard rockowa pół ballada, która gdy się rozkręci, jest nawet dość ciekawa. Kolejna rockowa kompozycja pod tytułem "Someone Not Me" nie ma w sobie na tyle polotu, by mnie zachwycić. Niby muzycy grają tu nieco ostrzejsze riffy gitarowe, ale w tym nie ma dawnej mocy. Same riffy jednak są dość proste i opierają się głównie na akordach, bez specjalnych fajerwerków, wokale także są zbyt rozmiękczone i mdłe. Sytuacji nie ratuje także melodyjnie rockowa kompozycja pod tytułem "All I Ever Want". Wokalnie jest nieco ciekawsza, ale pod względem riffów gitarowych to nie dzieje się w niej nic ciekawego. Takie akordy potrafi zagrać co drugi gimnazjalista jak na legendy heavy metalu to bardzo słabo. O wiele ciekawszy jest melodyjnie hard rockowy utwór pod tytułem "Cherry Moon". W innym cięższym muzycznie zestawieniu robiłby on o wiele lepsze wrażenie tutaj jednak tutaj stanowi on jedynie tylko taki przyjemniejszy dla ucha rarytas. Mimo wszystko to i tak całkiem fajnie, że muzycy postanowili nagrać coś bliższego dokonań TRIXTER. Następnie jednak znowu robi się dość nudno w niby melodyjnie hard rockowej kompozycji pod tytułem "Pinky Promise". Znów gitarzysta gra leniwe akordy, nie siląc się na nic oryginalnego. Wszystko jest wykonane poprawnie, w końcu ten zespół tworzą sami profesjonaliści, ale jednak za bardzo poddali się oni obecnie panującej modzie, niemalże zapominając już zupełnie o dawnych fanach. Nie wiele ciekawiej jest w melodyjnej kompozycji hard rockowej pod tytułem "Shape of Your Heart". Jednak tylko troszkę ciekawiej. Dalej mamy do czynienia z dość mdłym graniem bez większego polotu. O wiele ciekawszej od baraku z zamieszczonej na zdjęciu okładki nie czyni, z tej płyty także i ballada pod tytułem "Signs". Nie jest ona wcale taka zła i ma kilka naprawdę fajnych momentów, jednak w tym zestawieniu nie można jej należycie docenić. Po prostu jest zbyt łagodna i mimo wszystko także za bardzo rozwodniona. Nieco życia na krążek wprowadza chwytliwy melodyjnie hard rockowy utwór pod tytułem "Awesome". Problem polega jednak na tym, że takich kompozycji na tym krążku jest o wiele za mało. Ta płyta przynosi jedynie echa dawnej hard rockowej świetności i choć poprzedni krążek zespołu zwiastował już powolny zwrot ku łagodniejszym brzmieniom i bardziej miękkim balladom, to zawierał on jednak na tyle czadowych kompozycji, by wciąż utrzymać ponadidealny poziom, tu tego zabrakło. Takie ballady jak "My Heart's Been Waiting" zrobiłyby jednak o wiele lepsze wrażenie, na ostrzejszym krążku. W tak lekkim i powtarzalnym zestawieniu muzycznym jednak po prostu zwyczajnie nudzą. Jeszcze bardziej nudzi zamykający krążek balladowy utwór "This Means Nothin'". Nie jest to album, który pozostawia niedosyt na więcej takiej muzyki. Można go posłuchać w sieci, ale pieniążki można jednak przeznaczyć na coś ciekawszego. Co ciekawe następne wydawnictwa zespołu były powrotem do melodyjnego hard rocka i heavy metalu, niestety nie są one już Chrześcijańskie, a szkoda, bo byłoby, o czym pisać.
Album nagrano w składzie:
Michael Voss - Wokal (WHAT?, CASANOVA, THE SESSION, GERMAN ROCK STARS, SILVER, GARY JOHN BARDEN, VOICES OF ROCK, SCHENKER BARDEN ACOUSTIC PROJECT, MICHAEL SCHENKER'S TEMPLE OF ROCK, BONFIRE, 20TH CENTURY BOYS, WOLFPAKK, BEGGAR'S BRIDE, BEGGAR'S JAM, PHANTOM 5, HEAVYSAURUS, ROCK WOLVES, PHANTOM V, MICHAEL VOSS, LESSMANN / VOSS...)
Jürgen Breforth - Gitara (TANNER, BREFORTH...)
Roland Bergmann - Gitara basowa, wokale w tle (BERT HEERINK...)
Jos Zoomer - Perkusja (VANDENBERG, AVALON, BISS, PERFECT STRANGERS...)
Spis utworów:
1. Welcome America
2. Big Wheel
3. Someone Not Me
4. All I Ever Want
5. Cherry Moon
6. Pinky Promise
7. Shape of Your Heart
8. Signs
9. Awesome
10. My Heart's Been Waiting
11. This Means Nothin'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.