Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


niedziela, 8 września 2024

BARNI (LUIS BARNI) - Cosas pendientes (2004)


Moja ocena: 10/10
W roku 2004 światło dzienne ujrzała kolejna płyta zespołu BARNI. Pamiętam jednak, że po jej pierwszym odsłuchaniu byłem jednak dość zawiedziony, ponieważ Chrześcijańscy metalowcy, zaprezentowali tu zupełnie nie metalowo brzmiący repertuar. Spodziewałem się tradycyjnie ostrych riffów, wspaniałego ponadczasowego brzmienia heavy/power metalu a tu się okazało, że mamy do czynienia z płytą w większości unplugged. Nigdy też nie należałem do wielkich fanów takich wydawnictw. Po latach jednak stwierdzam, że jest to naprawdę świetny krążek. Mamy tu starsze metalowe kompozycje w zupełnie zaskakujących i odmiennych wersjach, których jednak też jest naprawdę miło posłuchać. Musiało jednak minąć sporo czasu, zanim naprawdę doceniłem ten bardzo łagodny w brzmieniu album. Gdy jednak to nastąpiło, stwierdziłem, iż jest to kolejne wspaniałe wydawnictwo prosto z naprawdę uzdolnionej muzycznie Argentyny. Może i Państwo się nim zainteresują, jeśli je tutaj opiszę. Oto co się na nim znajduje. Całość zaczyna się od naprawdę pięknej wersji niegdyś melodyjnie heavy metalowej kompozycji "No vuelvo atrás". W tym wykonaniu brzmi bardziej balladowo, brzmienie gitary elektrycznej usłyszymy tu tylko w solówkach gitarowych i tak będzie już niemalże na całej płycie, z tylko kilkoma wyjątkami. Podejrzewam także, że i basista nie grał na kontrabasie, a gitarze basowej, która siłą rzeczy także musi być podłączona do wzmacniacza. Równie pięknie i nastrojowo brzmi także ballada pod tytułem "Abre tu corazón". Znany z naprawdę rockowego wokalu Luis Barni może się tu wykazać jeszcze większą dozą wrażliwości. W tym miejscu należy także zauważyć, że na okładce widnieje także i imię tworzącego ten zespół artysty, może więc trzeba na to wszystko patrzeć jako na jeszcze inny projekt, a nie do końca jak na płytę metalowej grupy BARNI? Wracając jednak do samej muzyki to kolejną nastrojową kompozycją, jaką na tej płycie usłyszymy, jest "Hijo prodigo". Także i ona, jak i wszystkie inne jest pozbawiona metalowego charakteru, jednak i w tej wersji pozostała naprawdę ciekawa, dzięki wplecionym w nią akcentom muzyki jazzowej. Ciężko jest też nie zapomnieć wspaniałej heavy metalowej ballady pod tytułem "Ciudad santa". Ta świetna kompozycja stała się jeszcze bardziej nastrojowa i piękna właśnie w akustycznym wydaniu. Musiało jednak minąć trochę czasu, zanim do tego doszedłem. Do niektórych rzeczy trzeba po prostu dojrzeć, tak jest z tym krążkiem, trzeba się z nim osłuchać, by zauważyć całe jego piękno. A jest to dzieło naprawdę ponadidealne, czego dowodzi także utwór "Levanta el rostro". Jest to bardzo optymistyczna i sympatyczna w brzmieniu kompozycja rockowa, wykonana jednak na gitarach akustycznych. Nie brak jej jednak naprawdę rockowego charakteru. Do naprawdę pięknych i nastrojowych należy także ballada pod tytułem "Por Amor". Nie ważne, w jakiej wersji ją Państwo usłyszą czy w pierwotnej, czy lekko odświeżonej zawsze robi tak samo dobre wrażenie. Warto w tym miejscu zauważyć, że i jej pierwotną wersję cechowało akustyczne brzmienie. Jednym z bardziej, wyjątkowych utworów z większym udziałem gitar elektrycznych, jaki znajdziemy na tym krążku, jest rockowa "Esta Sucedera". Zaczyna ona właśnie nieco bardziej gitarową część opisywanego tu materiału. Moich słów dowodzi także następny utwór zespołu. Nieco bardziej elektryczne brzmienie znajdziemy także w rock and rollowej kompozycji pod tytułem "Jesus es mi rock". Jednak także i w jej przypadku jesteśmy bardzo daleko od metalowego brzmienia. Na tym krążku takich brzmień nie uświadczymy, czego dowodzi także akustycznie brzmiący utwór zatytułowany "Antes de caer". Jego chwytliwa heavy metalowa wersja także jednak powstała i można ją znaleźć na wydanej nieco wcześniej trzeciej płycie grupy BARNI. Już niemalże na sam koniec Luis Barni pozostawił jeszcze bluesową balladę pod tytułem "Tinta y papel". Także i ona należy do tych naprawdę pięknych i nastrojowych. Całość wieńczy jeszcze kolejna prześliczna ballada pod tytułem "De Padre a Hija". Co ciekawe takie nagromadzenie spokojnych kompozycji, wcale nie sprawia, że ta płyta jest nużąca i zbyt smętna. Czy miałbym jednak ochotę na więcej takich utworów? No, jeśli mam być z Państwem szczery to na tym krążku już nie. Gdyby jednak Luis Barni wydał drugą taką płytę naprawdę, z przyjemnością bym jej wysłuchał, jednak jeśli chodzi o ten krążek, to spokojnych utworów naprawdę wystarczy. Więcej brzmień z krainy łagodności mogłoby jednak już trochę usypiać. Na następny krążek tego artysty i jego grupy BARNI fani musieli jednak sporo poczekać. Gdy jednak się w końcu ukazał, okazało się, iż muzycy powrócili do heavy/power metalu, czyli muzyki, z której ich grupa jest najbardziej znana. Tak czy owak, naprawdę polecam się Państwu zapoznać także i z tym jakże odmiennym od innych krążkiem. Naprawdę warto to zrobić i poświęcić mu swój cenny czas, gwarantuje, że nie będzie on stracony. Jest to bowiem, prawdziwa perła nieco łagodniejszej muzyki Chrześcijańskiej.​
Album nagrano w składzie:
Luis Barni - Wokal (TIEMPO CUMPLIDO...)
Pablo Barni - Gitara
skiej. Lukas Bugallo - Gitara
Leonardo Molina - Gitara basowa
Martin Samero - Perkusja
Spis utworów:
1. No vuelvo atrás
2. Abre tu corazón
3. Hijo prodigo
4. Ciudad santa
5. Levanta el rostro
6. Por amor
7. Esta sucederá
8. Jesus es mi rock
9. Antes de caer
10. Tinta y papel
11. De padre a hija

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.