Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


wtorek, 30 kwietnia 2024

JOSHUA - Intense Defense (1988)


Moja ocena: 10/10
Także i ten album grupy JOSHUA należy uznać za wielkie, ponadidealne arcydzieło, pełne ponadczasowej muzyki. Warto tu także zauważyć, iż jest to już naprawdę Chrześcijański album tego wspaniałego zespołu. Powstanie tejże płyty nie było jednak takie proste, gdy Joshua Perahia nawrócił się na wiarę Chrześcijańską, po poinformowaniu zespołu o swojej wierze wszyscy jego członkowie albo zrezygnowali ze współpracy, albo zostali zwolnieni. Artysta musiał rozpocząć poszukiwania nowego składu. Materiał ten zaczął powstawać podczas krótkiej przerwy w europejskiej trasie promującej krążek "Surrender". Wtedy to Joshua umówił się na spotkanie z producentem Dieterem Dierksem. Dierks zaaranżował dla zespołu możliwość spędzenia czasu we własnym studiu i po nagraniu dziewięciu piosenek w ciągu zaledwie tygodnia muzycy podpisali kontrakt, który doprowadził do podpisania kontraktu zespołu z RCA sześć miesięcy później. Zanim jednak zespół mógł rozpocząć profesjonalne nagrywanie, wszyscy musieli poczekać dwa lata, aż grupa SCORPIONS wyjdzie ze studia. W tym okresie wszyscy członkowie ery "Surrender" zdecydowali się zakończyć współpracę. Wtedy to rozpoczęły się poszukiwania nowego składu. Nie da się ukryć, że gdy został on w końcu skompletowany, okazał się, być naprawdę doskonałym. Tak doskonały skład musiał nagrać doskonały album, oto co się na nim znajduje. Album zaczyna się od przebojowej hard rockowo, hair metalowej kompozycji pod tytułem "Reach Up". Choć ten kawałek powstawał w Niemczech, to zespół brzmi dokładnie, tak jak na kalifornijską grupę przystało! Drugi utwór pod tytułem "I've Been Waiting" także należy do naprawdę przebojowych i także utrzymany jest w hair metalowym stylu, tym razem jednak z elementami melodyjnego heavy metalu. Ta pogodna, pełna optymizmu muzyka, sprawia, że słuchanie tejże płyty jest prawdziwą przyjemnością. Następny utwór pod tytułem "Only Yesterday" przynosi z kolei melodyjną odmianę heavy metalu, także w naprawdę przebojowej formie. W przypadku tak dobrej muzyki naprawdę ciężko jest ukryć zachwyt. Muzycznych pereł naprawdę tu nie brakuje, czego dowodzi melodyjnie hard rockowy utwór, czerpiący z estetyki AOR pod tytułem "Crying Out for Love". Także i na tym albumie śpiewa prawdziwy mistrz. Tym razem jest to znany już w tym czasie z grup M.A.R.S. i IMPELLITTERI Rob Rock. Kolejną świetną kompozycją tym razem utrzymaną z powrotem w formie melodyjnego heavy metalu jest "Living on the Edge". Także i na tej płycie nie brak znakomitych pełnych wirtuozerii solówek gitarowych. Doskonały Joshua Perahia to prawdziwy geniusz gitary. Moich słów dowodzi także melodyjnie heavy metalowy utwór pod tytułem "Tearing at My Heart". Na opisywanej tu płycie, nie zabrakło i przepięknej power ballady, bliższej stylu AOR pod tytułem "Remembering You". Jak widać materiał zespołu, jest naprawdę urozmaicony, przez co i naprawdę ciekawy. Zespół doskonale żongluje tu nastrojami, dzięki czemu na pewno nie można zarzucić tej płycie przewidywalności, muzycy zaskakują tu słuchaczy ciągle czymś nowym. Nawet melodyjnie heavy metalowe kompozycje, prezentują naprawdę zróżnicowaną formę i nie są do siebie zbyt podobne, czego dowodzi utwór pod tytułem "Look to the Sky". Kolejnym arcydziełem melodyjnej muzyki hard&heavy jest także utwór pod tytułem "Don't You Know". Już na sam koniec zespół pozostawił jeszcze bardzo przebojowy utwór hard&heavy, wymieszany z melodyjnością AOR pod tytułem "Stand Alone". Także i ten album pozostawia po sobie ochotę na o wiele więcej tak dobrej muzyki. Polecam go Państwu bardzo serdecznie. To prawdziwa perła w koronie Chrześcijańskiego rocka i metalu.
Album nagrano w składzie:
Rob Rock - Wokal (TANGRAM, VICE, M.A.R.S., IMPELLITTERI, ANGELICA, DRIVER, AXEL RUDI PELL, RICK RENSTROM, TOBIAS SAMMET'S AVANTASIA, WARRIOR, ROB ROCK, FIRES OF BABYLON, TIMO TOLKKI'S AVALON, VIVALDI METAL PROJECT, DESTINIA, MARTIN SIMSON'S DESTROYER OF DEATH...)
Joshua Perahia - Gitary (JOSHUA PERAHIA, JAGUAR, HEIDT, M-PIRE...)
Emil Lech Brando - Gitara basowa (IRIS, TERRIF, SOUND BARRIER, DRIVER, APE...)
Greg Shultz - Klawisze (DRIVER, TRIBE OF GYPSIES...)
Tim Gehrt - Perkusja (STEVE WALSH, STREETS, ANGRY ANDERSON, PAUL VOUDOURIS, CHRIS SPHEERIS • PAUL VOUDOURIS, THE BARDIC DEPTHS...)
Spis utworów:
1. Reach Up
2. I've Been Waiting
3. Only Yesterday
4. Crying Out for Love
5. Living on the Edge
6. Tearing at My Heart
7. Remembering You
8. Look to the Sky
9. Don't You Know
10. Stand Alone

SLAV SIMANIC - Water of Life (1998)


Moja ocena: 10/10
Znany z Power/Thrash/Speed Metalowego zespołu EIDOLON Slav Simanic, w roku 1998 wydał swój pierwszy solowy album. Album bardzo ciekawy, bo Chrześcijański, zawierający jednak w większości muzykę instrumentalną. W przeciwieństwie do muzyki grupy EIDOLON mamy tu także nieco lżejszy materiał, głównie opierający się na hard rocku z elementami rocka progresywnego, oraz niekiedy wędrujący w rejony melodyjnego metalu, neoklasycznego, shred metalu i heavy metalu. Głównie jednak jest to bardzo melodyjna muzyka, wsparta dodatkowo dużą ilością klawiszowego brzmienia. Nie zabrakło i utworu w stylu AOR. To wszystko razem tworzy naprawdę doskonałą całość, dlatego, aby już nie przedłużać, podam jeszcze tylko kilka ważnych informacji, po czym przejdę do opisu zawartości muzycznej opisywanego tu krążka. Opisywany tu projekt powstał w Kanadzie w Toronto, jego debiutancka płyta została wydana przez wydawnictwo Latter Rain Records, które należy do jego leadera. Opisywany tu wirtuoz, multiinstrumentalista Slav Simanic, jest tu zarówno kompozytorem, producentem, jak i wydawcą. Przyjrzyjmy się bliżej naprawdę ciekawej muzyce, tego wspaniałego serbskiego artysty, Slav pochodzi z Sarajewa, od 1995 roku żyje i nagrywa jednak w kanadzie. Opisywany tu krążek zaczyna się od heavy, shred metalowej kompozycji pod tytułem "Water of Life". Jest to utwór instrumentalny, tak samo, jak i następny. I tak jak pierwszy utwór należał do naprawdę czadowych, tak drugi pod tytułem "Born Again" jest już bardzo melodyjny jednak także niepozbawiony prawdziwej gitarowej wirtuozerii. Mamy tu nieco hard rockowych riffów w tle, ale całość jest zdecydowanie bardziej łagodna od utworu otwierającego tenże krążek. Do spokojnych utworów, niemalże pełniących już formę muzyki relaksacyjnej należy z kolei bardzo łagodny utwór pod tytułem "The Lamb of God". Jest to prześliczna balladowa melodia, wnosząca wiele uroku na tę pełną doskonałej muzyki płytę. Chociaż także i tu pojawia się nieco przesterowanych brzmień gitary, to jest to naprawdę piękna i wyciszająca melodia. Następny utwór pod tytułem "Days of Ease" jest z kolei utrzymany w formie muzyki AOR. Jest to też jedyna kompozycja, która została opatrzona wokalem. Za mikrofonem stanął tu znakomity Phil Naro znany z takich grup jak między innymi TALAS, czy CONEY HATCH. Całość wieńczy też przepiękne neoklasyczne solo gitarowe. Kolejną spokojną kompozycją, jaką możemy, tu usłyszeć jest także "Hero". Także i tutaj ciężko się nie zachwycić wspaniałymi solówkami gitarowymi. Bardzo melodyjny jest także hard rockowo, shred metalowy utwór pod tytułem "Passover". Także i tu nie brak naprawdę doskonałych popisów gitarowej wirtuozerii. Po wszystkim powracamy do bardzo łagodnych brzmień w prześlicznej balladowej melodii pod tytułem "Living in Love". Na płycie nie brak jednak i czadowych kompozycji jak shred metalowy "The Holy City". Jednak także i tutaj mamy naprawdę sporo melodyjności. To właśnie melodia gra, a nie ciężar gra główną rolę na tejże płycie. Mimo wszystko czadu nie zabrakło także i w neoklasycznie, shred metalowym utworze pod tytułem "Resurrection Suite". Tutaj z kolei doskonałe solówki gitarowe, przeplatają się z ciekawymi popisami na instrumentach klawiszowych. Za wszystko odpowiada genialny Slav Simanic. Rewlacja! Jet to też najostrzejszy utwór na tym krążku. Wirtuozerii nie zabrakło także i w dość chwytliwej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Sudden Awakening". Tutaj także powraca i melodyjność, choć i nie brak odrobiny czadu. Po wszystkim jednak powracamy do spokojnych kojących brzmień, w prześlicznej kompozycji pod tytułem "Forgiveness". Tak jak mówiłem, głównie króluje tu melodia, warto tu jeszcze dodać prawdziwe piękno. Muzyczne piękno i melodyjność to cechy główne tejże płyty. Mimo wszystko nie brak tu też i heavy metalowej energii w chwytliwym utworze pod tytułem "Life Is a Highway". Także i tu możemy liczyć na naprawdę wspaniałe solówki gitarowe. Jest to też niestety już ostatni kawałek na tym świetnym krążku. Takie płyty jak ta sprawiają, że słuchacz pozostaje z ochotą na więcej tak wspaniałej muzyki. Takie wrażenie pozostawia po sobie wiele płyt ponadidealnych, dlatego też na Japońskich reedycjach pojawiły się jeszcze bonusy w postaci dwóch spokojnych utworów. Jeden został opatrzony wokalem, drugi z kolei jest instrumentalny. Polecam Państwu ten znakomity krążek bardzo serdecznie. Już teraz mogę powiedzieć, że to nie jest jedyne arcydzieło w dorobku tego artysty. Już w roku 2002 pojawił się kolejny doskonały krążek tego artysty. O nim jednak za jakiś czas w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Phil Naro - Wokal (CHAIN REACTION, TALAS, CONEY HATCH, DANGER DANGER, LEE AARON, TOYZ, NARO, VIRGINIA STOREY, BLOOD RED FLOWER, 24K, PHIL NARO, MARK ST. JOHN, LONG TOM AND THE DUSTY DANGLERS, LIBERTY N' JUSTICE, DDRIVE, SARASIN A.D, SARASIN, DRUCKFARBEN, BACKHAND, CORVUS STONE, ED BERNARD, COLIN TENCH PROJECT, JIM CREAN, BAND OF BROTHERS, SIMPLY THEY, TANGO DOWN, BRIAN TARQUIN & COMPANY, SIMPLY THEY, LIPS TURN BLUE, THE PHIL AND JOHN SHOW, MIRON...)
Slav Simanic - Gitara, gitara basowa, programowanie perkusji, narracje, wokale w tle (EIDOLON, 24K...)
Spis utworów:
1. Water of Life
2. Born Again
3. The Lamb of God
4. Days of Ease
5. Hero
6. Passover
7. Living in Love
8. The Holy City
9. Resurrection Suite
10. Sudden Awakening
11. Forgiveness
12. Life Is a Highway

CITRON - Full Of Energy (1986)


Moja ocena: 10/10
Takich albumów, które doczekały się swoich anglojęzycznych wersji, są tysiące, mimo wszystko ich nie opisuję, skupiając głównie na wydaniach w macierzystych językach opisywanych tu artystów. Dlaczego świecka grupa CITRON zdaje się, być tutaj wyjątkiem? Wydany w roku 1986 przez Lava Records album "Full Of Energy" pojawił się głównie w Niemczech. Utwory, które zostały tu wykonane, nie wiele się różnią od tych w wersji czeskiej. Mimo wszystko tutaj mamy, wrażenie jak byśmy słuchali zaginionych taśm niemieckiej grupy ACCEPT. Naprawdę odnoszę takie wrażenie, jak gdyby muzycy chcieli tu zaimponować fanom tejże grupy. To wrażenie jest tu jeszcze silniejsze niż w przypadku wersji czeskiej. Mimo wszystko zespół pozostaje bardzo wiarygodny w tym, co robi i naprawdę daleko mu do wtórności. Aby udowodnić, że wcale nie przesadzam, już opisuję wszystkie kompozycje. Nim jednak to zrobię, wspomnę tylko, że anglojęzyczna wersja była także dostępna w Czechosłowacji dzięki firmie Supraphon, o czym wspomniałem chyba także przy okazji recenzji wersji czeskiej. Warto także wspomnieć, że opisywany w tej chwili krążek doczekał się także kilku okładek. Oprócz tej zaprezentowanej na stronie jest także nieco podobna do czeskiej ukazująca zespół na scenie jednak w innych kostiumach oraz taśma magnetofonowa ze zdjęciem z czeskiej wersji. To tyle ciekawostek przejdźmy do samej muzyki. Album zaczyna się od czadowej kompozycji pod tytułem "Heart of Steel" w wersji czeskiej tytuł brzmiał "Ocelové srdce". W przypadku tego speed metalowego utworu możemy mówić o prawdziwej niemieckiej szkole, czepiącej garściami z dokonań ACCEPT. Wokalista Standa Hranický brzmi tu niemalże dokładnie tak samo, jak Udo Dirkschneider. Daje to naprawdę doskonały efekt, zwłaszcza, że teksty grupy CITRON podobają mi się o wiele bardziej. Zwłaszcza na tej płycie, ponieważ tak jak wspomniałem podczas recenzji czeskiej wersji tego krążka, następne albumy tejże grupy już nie są, tak neutralne. Dlatego też będę dość wybiórczo opisywał następne nagrania tego wspaniałego zespołu, skupiając się tylko na wybranych singlach. Tak by prezentować tu tylko naprawdę bezpieczne dla Chrześcijan utwory muzyczne. Wróćmy jednak do samej muzyki. Jako drugi na tym ponadczasowym krążku występuje dość chwytliwy heavy metalowy utwór pod tytułem "Garden Party" znany także jako "Zahradní slavnost". Po nim muzycy prezentują chwytliwą kompozycję hard&heavy pod tytułem "Let Me Be Myself". W wersji anglojęzycznej brzmi jeszcze bardziej jak wspomniany nieco wcześniej ACCEPT. To, co warto tu także zauważyć to fakt, że mamy tu nieco inną kolejność utworów od tej z wersji czeskojęzycznej. Takim to sposobem w tym momencie krążek zdobi emocjonalna heavy metalowa ballada pod tytułem "Memories" znana także pod tytułem "Vzpomínky". Następnie przechodzimy do inspirowanej JUDAS PRIEST heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Rock, Rock, Rock". Naprawdę ciężko jest ukryć słowa zachwytu, gdy ma się do czynienia z tak doskonałym materiałem. Nagromadzenie świetnych riffów, na tej płycie jest naprawdę imponujące, każda kompozycja to wręcz książkowy przykład klasycznego metalu, z najwyższej półki. Dowodzi tego także bliższy dokonań Niemców z grupy na literę A heavy metalowy "You'll Be a Foreigner" czyli "Cizinec" po czesku. W tym miejscu trzeba także wspomnieć, że wersja anglojęzyczna jest niestety nieco krótsza od czeskiej i to jest jedyna wada tego ponadidealnego krążka. Takie płyty jak ta, z tak dobrym i urozmaiconym materiałem mogłyby trwać o wiele dłużej, a niestety dotarliśmy już do przedostatniej kompozycji pod tytułem "Days of My Lifetime" czyli "Všední, nevšední". Także i ten heavy metalowy utwór należy do prawdziwych arcydzieł w swoim gatunku. Na sam koniec muzycy pozostawili jeszcze czadowy heavy metalowy utwór pod tytułem "Full of Energy" znany także pod tytułem "Plni energie". Tak jak wspomniałem wcześniej, takie płyty mogłyby jednak trwać o wiele dłużej i naprawdę brakuje tu power/speed metalowego "Už víme svý", czy utworu hard&heavy pod tytułem "Nechoď dál". Jednak każdy, kto pamięta moją recenzję czeskiej wersji tejże płyty, ten wie, że i wtedy mówiłem o ochocie na więcej tak dobrego metalu. Niemalże każda płyta ponadidealna pozostawia po sobie ochotę na więcej tak dobrej muzyki, więc i to wydawnictwo nie należy do wyjątków. Polecam je tak samo mocno, jak wersję w macierzystym języku muzyków zespołu. Tak jak wspomniałem już następne płyty długogrające tejże formacji w tym wspomniany podczas recenzji czeskiej wersji krążek "Radegast" budzą już moje wątpliwości, dlatego będę chciał się skupić w następnej kolejności już tylko na wybranych singlach opisywanego w tej chwili zespołu. Zapewniam, że będą one równie ciekawe. Nasi sąsiedzi naprawdę wiedzą, co to znaczy świetny metal!
Album nagrano w składzie:
Standa Hranický - Wokal (LIMETALL...)
Jaroslav Bartoň - Gitara (PAVEL NOVÁK PROTO, KREYSON, LADISLAV KŘÍŽEK, FUNNY, FANY, DODO DUBÁN, PETR ŠTĚPÁNEK , UNISONO, LIMETALL...)
Jindřich Kvita - Gitara (FUNNY, VABANK, MARIAN GREKSA...)
Vašek Vlasák - Gitara basowa (PAVEL NOVÁK PROTO, MARIAN GREKSA, FUNNY, LIMETALL...)
Radim Pařízek - Perkusja (TANJA, BOHEMIAN METAL RHAPSODY...)
Sláva "Miroslav Vacuška" Kunst - Akordeon
Spis utworów:
1. Heart of Steel
2. Garden Party
3. Let Me Be Myself
4. Memories
5. Rock, Rock, Rock
6. You'll Be a Foreigner
7. Days of My Lifetime
8. Full of Energy

VINNIE MOORE - Mind's Eye (1986)


Moja ocena: 10/10
Gdy ukazał się ten album, Vinnie Moore miał już na koncie wydaną płytę z VICIOUS RUMORS przez Shrapnel Records. Wielki talent gitarzysty nie uszedł uwadze tego wydawnictwa i szybko ukazała się już solowa płyta artysty pod tytułem "Mind's Eye". Chociaż jest to świecka twórczość, to mimo wszystko można tej płyty słuchać bezpiecznie, wszystkie utwory artysty są bowiem instrumentalne. To, co trzeba zauważyć, to fakt, że późniejsza podpora takich grup jak ALICE COOPER, czy UFO należy do najważniejszych przedstawicieli nurtu neoklasycznego heavy metalu lat 80. XX wieku. Zanim przejdę do opisu debiutanckiego krążka, tego wybitnego artysty i wirtuoza podam jeszcze kilka faktów. Solowa kariera artysty rozpoczęła się w 1986 roku w Newcastle w stanie Delaware, w tym samym roku ukazał się także opisywany tu album. Muzyk nagrał go w Kalifornijskim Prairie Sun Recording Studios. Producentem tego krążka jest Mike Varney, założyciel Shrapnel Records co oznacza, że ten album jest naprawdę doskonały brzmieniowo nawet po tylu latach. To nie jedyny mistrz produkcji zajmujący się tym krążkiem. Za miks i mastering odpowiada tu Steve Fontano. To tyle tematem wstępu, przejdźmy zatem do samej muzyki, jaką możemy tu usłyszeć. Gwarantuje, że jest ona bardzo ciekawa i naprawdę warta uwagi. To dziewięć prawdziwych arcydzieł pełnego wirtuozerii i muzycznego geniuszu metalu. Już pierwsza kompozycja pod tytułem "In Control" dowodzi prawdziwości moich słów. Mamy tu do czynienia z prawdziwym arcydziełem neoklasycznego, shred metalu! Genialne solówki gitarowe to nie wszystko mistrzostwem wykazał się także i grający na klawiszach Tony MacAlpine! Zresztą na tej płycie występują same wielkie nazwiska. Na gitarze basowej gra Andy West z DIXIE DREGS, a na perkusji Tommy Aldridge znany już w tym czasie ze współpracy z takimi artystami jak GARY MOORE, OZZY OSBOURNE czy M.A.R.S.! Drugim arcydziełem shred metalu jest utwór pod tytułem "Daydream". Tony i Vinnie doskonale się uzupełniają, grając swoje pełne wirtuozerii i geniuszu partie, przeplatając klawisze z gitarami i na odwrót. Następnie przechodzimy kolejnej wspaniałej perły genialnego neoklasycznego metalu, pełnego wspaniałego gitarowego shreddingu pod tytułem "Saved by a Miracle". Bardzo podoba mi się tu przepiękny akustyczny wstęp. Tutaj mamy do czynienia także ze wspaniałą kanonadą perkusyjną, każdy z członków zespołu może się więc tutaj popisać prawdziwym mistrzostwem. Po wszystkim przechodzimy do z początku nieco łagodniejszych brzmień we wstępie do shred metalowej kompozycji pod tytułem "Hero Without Honor". Czadu nie zabrakło także w kolejnym shred metalowym arcydziele pod tytułem "Lifeforce". Wiele kompozycji w tym też ta ostatnia sporo czerpie z tradycji heavy/power metalu, jeśli chodzi o grę sekcji rytmicznej i gitarowe riffy w tle wirtuozerskich popisów. Klasycznie heavy metalowe riffy usłyszymy w tle dość melodyjnej kompozycji "N.N.Y.". Także i ona jest urozmaicona wspaniałymi popisami talentu gitarowego, jak i geniuszem wirtuoza grającego na klawiszach. Kolejną bardzo ciekawą kompozycją z gatunku shred metalu jest także "Mind's Eye". Sporym urozmaiceniem jest jednak następny utwór pod tytułem "Shadows of Yesterday". Wnosi sporo melodii a riffy pod pełnymi geniuszu solówkami, utrzymane są w stylu melodyjnego heavy metalu. Już na sam koniec muzycy pozostawili jeszcze naprawdę piękną balladę metalową pod tytułem "The Journey". Chociaż jest to dzieło ponadidealne na naprawdę wysokim poziomie, to jednak w jego przypadku uważam, że kilka utworów więcej mogłoby zepsuć naprawdę dobre wrażenie. Wiele kompozycji na tym krążku wydaje się, być zbyt podobnych do siebie, przez co niekiedy ten album wydaje się, być też lekko przewidywalny. Tak czy owak, jest to prawdziwe ponadidealne arcydzieło shred metalu i metalu neoklasycznego na najwyższym poziomie, polecam Państwu ten krążek bardzo serdecznie. Jest to naprawdę doskonały debiut wielkiego mistrza gitary.
Album nagrano w składzie:
Vinnie Moore - Gitara (VICIOUS RUMORS, ALICE COOPER, UFO, RED ZONE RIDER, JORDAN RUDESS...)
Andy West - Gitara basowa (DIXIE DREGS, PAUL BARRÈRE, CRAZY BACKWARDS ALPHABET, JOAQUIN LIEVANO, ELECTRIC TIGERS, HENRY KAISER, DREGS, ZAZEN, JOHN FRENCH, THE MISTAKES, FWAP, FIVE TIMES SURPRISE...)
Tony MacAlpine - Klawisze (TONY MACALPINE, BILLY SHEEHAN, M.A.R.S., JOEY TAFOLLA, MACALPINE, DAMIR SIMIC SHIME, VITALIJ KUPRIJ, PLANET X, MARK BOALS, CAB, LODESTAR, RING OF FIRE, SEVEN THE HARDWAY...)
Tommy Aldridge - Perkusja (BLACK OAK ARKANSAS, RUBY STARR, PAT TRAVERS BAND, OZZY OSBOURNE, GARY MOORE, HEAR 'N AID, M.A.R.S., WHITESNAKE, HOUSE OF LORDS, MOTÖRHEAD, PATA, MANIC EDEN, PATRICK RONDAT, WARREN DEMARTINI, JOHN SYKES, STEVE FISTER, THIN LIZZY, ELEMENTS OF FRICTION, TED NUGENT, CHRIS CATENA, MARCO MENDOZA, GARY MOORE AND FRIENDS, LYNCH MOB, OLIVER WEERS, HUGHES/THRALL, DESTINIA, ICONIC...)
Spis utworów:
1. In Control
2. Daydream
3. Saved by a Miracle
4. Hero Without Honor
5. Lifeforce
6. N.N.Y.
7. Mind's Eye
8. Shadows of Yesterday
9. The Journey

SOLDIER - Louder than Hell (1987)


Moja ocena:10/10
Choć Chrześcijańska grupa SOLDIER nie należy do specjalnie znanych, to jest przedstawicielką naprawdę ciekawej muzyki. Część zespołu zrobiła także kariery w nieco bardziej znanych grupach i projektach jak GUARDIAN , DISCERN i REGIME, . Grupa powstała w 1985 roku w San Francisco w stanie California i prezentuje typowy dla tego regionu przebojowy styl metalu. Na wydanej roku 1987 taśmie demo mamy wymieszany materiał składający się zarówno z nagrań troszkę bardziej studyjnych, jak i tych dokonanych na żywo. Jeśli chodzi o jakość tego materiału, to pozostawia on nieco do życzenia, zarówno repertuar studyjny, jak i live, ale nie ma takiej tragedii, bym musiał obniżać moją ocenę. W końcu to demo i to bardzo dobre! Tutaj liczy się głównie muzyka, a ta jest na naprawdę wysokim poziomie. Przyjrzyjmy się zatem bliżej twórczości tych uzdolnionych amerykanów. Postaram się tu opisać, zarówno to wszystko, co mi się na tym demo podoba, jak i to, co można by zrobić troszkę lepiej. Taśma zaczyna się od czadowej kompozycji pod tytułem "Heart of Stone". Wokale brzmią naprawdę ok, gitary także nie są źle wyprodukowane, za to perkusja i bass mogłyby brzmieć o wiele lepiej. Wiem, że to jest rok 1987 i prawdopodobnie zespół nagrywał się w sali prób, gdzie zaaranżował pseudo studio. Możliwe też, że całość została nagrana w jakimś tańszym studio nagraniowym, za rzeczywiście niskie pieniądze, stąd brak dobrego miksu i masteringu, ale jednak to trochę daje się we znaki. Do tego brzmienia trzeba się przyzwyczaić, jednak nie można tej grupie odmówić prawdziwego talentu i zdolności kompozytorskich. Wszystkie zaprezentowane tu utwory to przykład naprawdę świetnej muzyki, dlatego na te drobne niedogodności brzmieniowe można tu przymknąć oko. Tym bardziej że każdy z muzyków, wykonał tu naprawdę profesjonalną robotę, wokalista Jimmy Arceneaux, zaśpiewał tu znakomicie, reszta zespołu także przyłożyła się do tego, co wykonuje z największą starannością i jeśli chodzi o wykonanie, to jest ono naprawdę znakomite. Naprawdę ciężko nie docenić tak przebojowej hair metalowej kompozycji, jak "Somebody New", bliskiej dokonań STRYPER. Gdyby zespół miał troszkę większe środki na produkcję, byłoby to prawdziwe ponadidealne arcydzieło. Ciężko także nie zachwycić się melodyjną kompozycją hard rockowo, hair metalową pod tytułem "Angel". Te harmonijne chórki brzmią bajecznie w każdej w wykonanych na tej taśmie kompozycji. Gitary także mają swój urok, w ogóle w mojej ocenie ta kompozycja brzmi jakoś naprawdę dobrze. Naprawdę także muszę pochwalić i wokalistę, Jimmy Arceneaux naprawdę jest mistrzem w tym, co robi. Dlatego też zrobił karierę u boku takich sław jak Dave Starr m.in CHASTAIN, Mark McGee m.in GREGG ALLMAN & FRIENDS i VICIOUS RUMORS, czy Jimmy Wells w pewnej grupie wykonującej covery na przełomie lat 80.i 90. Wróćmy jednak do Chrześcijańskiej twórczości grupy SOLDIER. Nagrania koncertowe także nie brzmią tragicznie, powiem nawet, że całkiem dobrze jak na amatorsko nagrany materiał z lat 80. Dzięki temu zarówno fani zespołu, jak i organizatorzy imprez mogli doświadczyć prawdziwej energii muzyków, jaką prezentują na żywo. Dowodzi jej, chociażby czadowy, ale dość chwytliwy heavy metalowy utwór pod tytułem "King of the City". Następna kompozycja także utrzymana jest w heavy metalowym stylu i nosi tytuł "Glory & Honor". Jest to prawdziwe już kolejne arcydzieło tego gatunku na tej idealnej muzycznie taśmie. Muzycznie to nawet ponadidealnej, a brzmieniowo tak jak powiedziałem, też nie jest, tak źle. Te nagrania live brzmią naprawdę znakomicie jak na amatorskie demo i w zasadzie to nie ma tu wielkich zastrzeżeń. Stąd jest tak wysoka ocena, najwyższa, jaką mogłem przyznać. Genialnym połączeniem melodyjności z prawdziwą mocą heavy metalu jest kolejny świetny utwór pod tytułem "Priceless Heart". Całość kończy jeszcze czadowy utwór heavy metalowy pod tytułem "Heart of Stone". Chociaż to demo nie brzmi profesjonalnie i zdradza nieco amatorskie warunki nagraniowe, to jednak zostało nagrane przez prawdziwych profesjonalistów, którzy potrafili doskonale odnaleźć się zarówno na scenie, jak i w studio jakkolwiek by ono nie wyglądało. Problemy brzmieniowe, o których wspomniałem, mogą także dotyczyć czasu, przecież nie wiadomo, w jakim stanie była taśma, którą znalazłem do odsłuchania w sieci. I tak wspaniale, że ogóle można jej posłuchać, do czego bardzo serdecznie zachęcam. Warto dodać, że w roku 1988 ukazało się kolejne wspaniałe arcydzieło opisywanej tu grupy, wydane już oficjalnie jednakże tylko na taśmie magnetofonowej i raczej przez mocno niezależne wydawnictwo, przez to w tamtym okresie trafiło do ograniczonej ilości odbiorców. O tym wszystkim jednak już w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Jimmy Arceneaux - Wokal (WONDERLAND, GHOST TOWN, HE WHO GREETS WITH FIRE, SWERVER...)
Rick Hunter Martinez - Gitara (REGIME, DISCERN, WALK THE SKY...)
Marc Allen - Gitara basowa
Jason Souza - Perkusja (GUARDIAN...)
Spis utworów:
1. Heart of Stone
2. Somebody New
3. Angel
4. King of the City (live)
5. Glory & Honor (live)
6. Priceless Heart (live)
7. Heart of Stone (live)

NARNIA - Enter the Gate (2006)


Moja ocena: 10/10
Także i ten album Chrześcijańskiej grupy NARNIA należy do jej prawdziwych ponadczasowych i zdecydowanie idealnych arcydzieł. Doszło tu do drobnych zmian, muzyka zespołu brzmi nieco nowocześniej, ale wciąż zachwyca naprawdę wysokim poziomem wykonania. Ta płyta jest cięższa, bardziej ascetyczna, jeśli chodzi o środki wyrazu, jednak wciąż bardzo ciekawa. Większy poziom agresji nie ogranicza się tylko do samych gitar, ale jest również mocno obecny w ostrzejszym wokalu Christiana Rivela. To by było na tyle tematem wstępu, najlepiej będzie, jeśli opiszę Państwu poszczególne kompozycje, jakie składają się na ten wspaniały, pełen doskonałej, ponadczasowej muzyki album. Oto i one. Opisywany w tej chwili krążek zaczyna się od ostrej heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Into This Game". Riffy gitarowe są tu dość nowoczesne, także i towarzyszące im klawisze. Jeśli mam być szczery to ten utwór, podoba mi się jako tako. Mamy tu naprawdę świetne solo gitarowe oraz kilka naprawdę dobrych momentów, ale to jeszcze nie jest wszystko, co najlepszego możemy na tym krążku znaleźć. O wiele ciekawszy wydaje mi się heavy/power metalowy utwór "People of the Bloodred Cross". Zaczyna się dość ostro i dynamicznie zwiastując raczej typową potupajkę, jednak po czasie muzycy zahaczają także o progresję. Jak zawsze rewelacyjny Christian Rivel, nie szczędzi tutaj głosu i naprawdę daje czadu. Ciężko także nie docenić tu wspaniałych solówek gitarowych idealnie łączących się z równie genialnymi popisami klawiszowca! Kolejną naprawdę świetną kompozycją jest dość melodyjny i klimatyczny heavy metalowy utwór pod tytułem "Another World". W przypadku tej kompozycji słuchacz otrzymuje wszystko to, co w twórczości opisywanej tu grupy najlepsze. Ciężko także nie docenić heavy/power metalowej kompozycji pod tytułem "Show All the World". Także i ona jest dość melodyjna, i chociaż jej refreny zahaczają lekko o europejską wesołkowatość czerpiącą z niemieckiej szkoły tego gatunku, to grupie udało się tu uniknąć naiwności. Kolejnym naprawdę ciekawym utworem jest progresywnie heavy metalowy "Enter the Gate". Nie wszystkie utwory tutaj są jednak tak warte uwagi. Do nieco mniej ciekawych utworów należy progresywnie metalowa ballada pod tytułem "Take Me Home". Mamy tu kilka ciekawych momentów, ale całość wydaje się także zbyt pretensjonalna, by nie powiedzieć, że zbyt patetyczna i nieco za długa. Jak dla mnie też za dużo tu dziwnych klawiszy. Wszystko to jednak nie drażni mnie na tyle, bym miał odejmować za to punkty mojej końcowej oceny. To naprawdę idealny album, zwłaszcza dla tych, którzy są nieco bardziej otwarci na nowocześniejsze brzmienia metalu. Ciężko jest także nie docenić takich pereł naprawdę genialnego heavy metalu jak "This Is My Life". Także i tutaj możemy się doszukać delikatnych wpływów progresji. Kolejnym wielkim atutem tejże kompozycji są także bardzo chwytliwe refreny i wspaniałe pełne wirtuozerii solówki gitarowe. Następny utwór pod tytułem "Aiming Higher" także należy zaliczyć do prawdziwych pereł naprawdę świetnego heavy metalu. Całość kończy jeszcze progresywnie metalowy utwór pod tytułem "The Man from Nazareth". Chociaż jest, to naprawdę świetna płyta to jej długość wydaje mi się w sam raz. Akurat w tym przypadku kilka kompozycji więcej, mogłoby już zepsuć naprawdę dobre wrażenie. Dla tych, którzy mają nieco odmienne zdanie mam dobą wiadomość, że są dostępne także reedycje tego krążka z bonusami.
Album nagrano w składzie:
Christian "Rivel" Liljegren - Wokal (SEVEN SEAS, VENTURE, TRIVIAL, TRINITY, BORDERLINE, MODEST ATTRACTION, KEN ADLER BAND, CREED, WISDOM CALL, DIVINEFIRE, AUDIOVISION, FLAGSHIP, ASHES, GOLDEN RESURRECTION, 7 DAYS, CHRISTIAN LILJEGREN, THE WAYMAKER, FLAMES OF FIRE, CHRISTIAN LILJEGREN & OLOV ANDERSSON...)
Carl Johan Grimmark - Gitara, klawisze (SENTINEL, MODEST ATTRACTION, LOCOMOTIVE BREATH, SAVIOUR MACHINE, SYSTEM BREAKDOWN, DIVINEFIRE, ROB ROCK, FULLFORCE, JERUSALEM, FIRES OF BABYLON, HARDCORE CIRCUS, FLAGSHIP, EMPIRE 21, BEAUTIFUL SIN, MARTIN SIMSON'S DESTROYER OF DEATH, GRIMMARK, TOURNIQUET...)
Andreas Olsson - Gitara basowa (ECLIPSE, STORMWIND, HARMONY, NARNIA, DIVINEFIRE, ROB ROCK, DANIEL PALMQVIST, 7DAYS, ROYAL HUNT, TOWER OF BABEL, VIVALDI METAL PROJECT...)
Andreas Johansson - Perkusja (SENTINEL, SYSTEM BREAKDOWN, CLAES JANSON, WISDOM CALL, CHRISTIAN LILJEGREN, SYSTEM BREAKDOWN, ROB ROCK, DIVINEFIRE, ROYAL HUNT, THE DOOMSDAY KINGDOM, VEIL OF OBSCURITY, AVATARIUM, JAKOB SAMUEL...)
Mats Levén - Wokale w tle (SWEDISH EROTICA, TREAT, ABSTRAKT ALGEBRA, YNGWIE MALMSTEEN, SOUTHPAW, CANDLEMASS, KRUX, AT VANCE, CAPRICORN, DOGFACE, SABBTAIL, FATAL FORCE, AB/CD, FAT.MO.MAC, FIREWIND, SYMPHONIC RHAPSODY OF QUEEN, GUS G, TRANS-SIBERIAN ORCHESTRA, AEONSGATE, CEM KÖKSAL, DENNER'S INFERNO, PRINS SVART, SKYBLOOD, VANDENBERG...)
Spis utworów:
1. Into This Game
2. People of the Bloodred Cross
3. Another World
4. Show All the World
5. Enter the Gate
6. Take Me Home
7. This Is My Life
8. Aiming Higher
9. The Man from Nazareth

MESSIAH PROPHET - Rock the Flock (1984)


Moja ocena: 10/10
Amerykańska grupa MESSIAH PROPHET może nie należy do tych specjalnie znanych, ale na pewno do tych naprawdę ciekawych. Zespół ten powstał w Allentown w stanie Pennsylvania i grał od 1979 roku, jednak nie od początku tworzył Chrześcijańską muzykę hard&heavy. Początkowo były to akustyczne covery innych artystów, a na muzykę hard rockową i heavy metal zespoół otworzył się dopiero w roku 1983, kiedy to uformował się pełen skład. Właśnie w tym stylu jest też utrzymany debiutancki krążek zespołu. Wydała go w roku 1984 firma Morada Records. Zainteresowani reedycją tego krążka powinni poszukać wydania firmy U. C. A. N. Records. Jeśli chodzi o brzmienie tejże płyty, to trzeba przyznać, że jest ono dość archaiczne, biorąc pod uwagę nagrania STRYPER, MASS, czy LEVITICUS z tego okresu. Tak samo muzyka, jak na rok 1984, nie należy do najbardziej świeżej, mimo wszystko jest to naprawdę dobry album, wykonany na naprawdę wysokim poziomie, którego całkiem miło posłuchać. Jest to naprawdę udany debiut, grupy, która tutaj jeszcze dość nieśmiało sięga po ostrzejsze brzmienia heavy metalu, hołdując bardziej hard rockowej tradycji. Więcej słów wstępu naprawdę nie potrzeba, dlatego skupmy się na samej muzyce opisywanego w tej chwili zespołu. Album zaczyna się od hard&heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Rock The Flock". Jest to naprawdę niezły otwieracz, choć na tej płycie znajdą się jeszcze ciekawsze i bardziej czadowe utwory. Bliższy hard rocka niż heavy metalu, jest także chwytliwy utwór pod tytułem "Labor Of Love". Muzycy stoją tu niejako pomiędzy heavy metalowym ciężarem a gitarowymi riffami opartymi o wzorce hard rockowe. Nie zmienia to jednak faktu, że począwszy od tego utworu, na tej płycie będą się pojawiać coraz bardziej interesujące kompozycje. Przykładem może być hard&heavy metalowy utwór pod tytułem "Try To Understand". Także i ten utwór należy do dość chwytliwych zwłaszcza w refrenach. Nieco więcej prawdziwie heavy metalowych riffów i ciężaru, jednak wymieszanych hard rockiem muzycy zaprezentowali w utworze pod tytułem "Travel The Rough Road". Jest to naprawdę świetna muzyka, jednak myślę, że grupa miałaby większe szanse z nią zaistnieć pod koniec lat 70., lub na samym początku 80. Pod koniec pierwszej połowy tamtych lat na heavy metalowych scenach konkurencja była naprawdę duża. Co prawda zespół ma tu sporo asów w rękawie, jak chociażby dość przebojowy utwór heavy metalowy pod tytułem "Why Must You Run" jednak dość umiarkowana dystrybucja i promocja płyty przez małe Chrześcijańskie wydawnictwo, nie miała tak wielkiej siły przebicia. W tym czasie Christian metal, podbijał już szeroko pojęty mainstream. Tak czy owak, grupie udało się osiągnąć umiarkowany sukces, a także zdobyć wciąż rosnącą dzięki sieci i reedycjom rzesze wiernych fanów. Tym bardziej że naprawdę świetnej muzyki tu nie brakuje, czego dowodem może być chwytliwy kawałek w stylu hard&heavy pod tytułem "To The Rock". Poza naprawdę sprawnymi instrumentalistami ten zespół posiada także naprawdę dobrego, charyzmatycznego wokalistę. Wokalista Charlie Clark dysponuje wysokim, czystym niekiedy dość piskliwym głosem, który dodaje jeszcze więcej polotu wszystkim zaprezentowanym na tym krążku kompozycjom. Dowodzi tego, chociażby heavy metalowy utwór pod tytułem "Answer Our Call". Kolejną dość chwytliwą kompozycją hard&heavy w wykonaniu zespołu jest także "Riding Out The Storm". Jeśli chodzi o gitarowe riffy, to są one dość proste, mimo wszystko także naprawdę sugestywne i ostre jak na ten gatunek przystało. Album kończy jeszcze przebojowy utwór hard&heavy pod tytułem "Sing". Tutaj zespół trochę czerpie, z glam rockowej estetyki jednak bliższej dokonań z lat 70. Jest to jedna z tych płyt idealnych, które pozostawiają niedosyt na więcej tak dobrej muzyki. Choć nie jest to najświeższy materiał, jaki na rok 1984, to mimo wszystko bardzo ciekawy. Polecam Państwu ten znakomity album bardzo serdecznie. Warto w tym miejscu dodać, że opisywana tu grupa już w roku 1986 wydała prawdziwe ponadczasowe i ponadidealne arcydzieło pod tytułem "Master of the Metal". Jak sama nazwa wskazuje, będzie to już dzieło typowo heavy metalowe. O tej płycie jednak już tradycyjnie napiszę dla Państwa w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Charlie Clark - Wokal
Rob Clark - Gitara
Andy Strauss - Gitara
Dean Pellman - Gitara basowa
Dave Daubert - Perkusja
Spis utworów:
1. Rock the Flock
2. Labor of Love
3. Try to Understand
4. Travel the Rough Road
5. Why Must You Run
6. To the Rock
7. Answer Our Call
8. Riding Out the Storm
9. Sing

BJÖRN STIGSSON - Together With Friends (1987)


Moja ocena: 10/10
Znany z legendarnej Szwedzkiej grupy LEVITICUS Björn Stigsson w końcu postanowił wydać także i solowy album. Jest to prawdziwe arcydzieło Chrześcijańskiego metalu, które zachwyca wspaniałą, ponadczasową muzyką aż do dziś. Dlatego naprawdę ciężko jest tutaj ukryć słowa zachwytu, gdy wszystko na tym krążku jest tak doskonałe. Każda z wykonanych tu kompozycji stanowi prawdziwe ponadidealne arcydzieło w swoim stylu, a opisywany w tej chwili materiał jest naprawdę urozmaicony, dzięki czemu ta płyta co chwila zaskakuje słuchacza czymś naprawdę ciekawym. Takich płyt jak ta słucha się z prawdziwą przyjemnością i naprawdę często chce się do nich wracać. Z jej znalezieniem nie powinno być większego problemu w sieci, ponieważ pojawiło się naprawdę dużo jej reedycji, zarówno na płytach winylowych, jak i kasetach i płytach CD. Za wydanie ciekawych reedycji odpowiada między innymi wydawnictwo Roxx Records, oryginalne pierwsze wydania na rynek wytłoczyła firma Royal Music. W stanach i kanadzie płyta ukazała się nakładem wydawnictwa Pure Metal. Przejdźmy teraz już do samych utworów, jakie znalazły się na tym wspaniałym krążku. Na samym początku mamy ciekawe klawiszowe intro pod tytułem "Free" po nim przechodzimy do hard rockowej kompozycji pod tytułem "Come On". Po tak dobrym rozpoczęciu zespół prezentuje z kolei naprawdę czadowy, ale i niepozbawiony melodyjności heavy metalowy utwór pod tytułem "Lovin' My Woman". To kwintesencja Szwedzkiej szkoły metalu, coś wspaniałego. Ciężko także nie docenić naprawdę świetnej kompozycji hard&heavy pod tytułem "I'm Gonna Rock". Także i ten utwór należy do tych naprawdę chwytliwych, dzięki czemu słuchanie tej płyty jest naprawdę dobrą zabawą. Na płycie nie zabrakło także i naprawdę pięknej ballady w stylu AOR pod tytułem "It's Alright". Tak jak w poprzednich utworach za mikrofonem królowały męskie wokale, tak tym razem mamy do czynienia z naprawdę wspaniałym damskim wokalem. Doskonałych głosów na tej płycie naprawdę nie brakuje, za mikrofonem stanęli, tu Sonny Larsson znany w tym czasie już z genialnego MOTHERLODE, Peo Pettersson z LEVITICUS i Tina Spångberg, którą mogliśmy poznać w opisywanym przed chwilą utworze. Do świetnie wykonanej muzyki hard&heavy powracamy z kolei w dość melodyjnej, ale i chwytliwej kompozycji pod tytułem "Way Of Living". W tym samym stylu jest utrzymany naprawdę melodyjny utwór pod tytułem "Stand Up". Na tym jednak nie koniec naprawdę znakomitej muzyki na prawdziwie ponadidealnym poziomie. Moich słów dowodzi naprawdę czadowy, ale i chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Come Together". Kolejną naprawdę świetną kompozycją w stylu hard&heavy jest czerpiący z bluesowej melodyki utwór pod tytułem "Majestic in Power". Kolejna kompozycja przynosi połączenie przebojowych brzmień hard rocka, z balladową delikatnością i nosi tytuł "King Of Glory". Także i ona należy do prawdziwych drogocennych klejnotów muzycznych, na tej wspaniałej płycie. Już niemalże na sam koniec powracamy do czadowych brzmień heavy metalu w dość chwytliwej kompozycji pod tytułem "Here It Comes". Już na sam koniec zespół pozostawił prześliczną balladę w stylu AOR pod tytułem "I'm Free". Tutaj damskie wokale mieszają się z męskimi. Jest to jedna z tych płyt, które pozostawiają u słuchacza ochotę na więcej tak dobrej muzyki i które mogłyby trwać odrobinę dłużej. Jest to jednak cecha niemalże wszystkich płyt doskonałych, polecam Państwu ten znakomity album bardzo serdecznie. Stanowi on prawdziwą perłę w koronie Chrześcijańskiego rocka i metalu.
Album nagrano w składzie:
Peo Pettersson - Wokal (LEVITICUS, X-RAY, AXIA, AMITY, TWO FRANKLIN GROOVE, PEO, KINGS & DREAMS, PAL, STAGGERWING, LIMITED EDITION, NOZANOPRA, THOBIAS WIKLUND...)
Sonny Larsson - Wokal (MOTHERLODE, BJÖRN STIGSSON, LEVITICUS, SILVER MOUNTAIN, XT, SNAKE CHARMER, CHARIZMA, THE RISE...)
Tina Spångberg - Wokal
Björn Stigsson - Gitara (BJÖRN STIGSSON, XT, RICO & BEAR...)
Harry Kay - Gitara
Håkan Andersson - Gitara basowa (LEVITICUS, XT, STAGGERWING...)
Kjell Andersson - Perkusja (LEVITICUS, XT, STAGGERWING, TEAMWORK...)
Dan Tibell - Klawisze, organy (JERUSALEM, LEVITICUS, AGAPE X, HEARTCRY, JALLE AHLSTRÖM, XT, LARM!, VIVA FEATURING DAN TIBELL...)
Dan Fernström - Klawisze (PEAT, SERIOUS JOKE...)
Håkan Nordling - Saksofon (FILIP, PEO...)
Ann Gustavsson - Chórek dziecięcy
Eva Gustavsson - Chórek dziecięcy
Jonathan Stigsson - Chórek dziecięcy
Petra Stigsson - Chórek dziecięcy (XT, ABBA TEENS, COOL JAMES, A*TEENS, JAVIERA, MAGNUS, FRIENDS, LEVITICUS...)
Sandra Ryman - Chórek dziecięcy
Spis utworów:
1. Free
2. Come On
3. Lovin' My Woman
4. I'm Gonna Rock
5. It's Alright
6. Way Of Living
7. Stand Up
8. Come Together
9. Majestic In Power
10. King Of Glory
11. Here It Comes
12. I'm Free

MONSTRUM - VIII dzień tygodnia (2007)


Moja ocena: 10/10
Polska grupa MONSTRUM powstała w Reszowie w roku 1994, jednak minęło nieco czasu, zanim zaczęła wydawać swoje pierwsze płyty. Najpierw były to nagrana demo, taśma i krążki wydane w latach 1998-2003. Pierwszy singiel zespołu ukazał się w roku 2004. W tym samym roku ukazał się także pierwszy longplay zespołu z całkiem niezłą muzyką, ale i dość infantylnymi jeszcze tekstami. O wiele dojrzalszy jest krążek "VIII dzień tygodnia". Choć MONSTRUM to grupa świecka, to na tym krążku poruszyła wiele ważnych dla Chrześcijan tematów. Zespół nagrał także utwór ku pamięci i czci naszego Świętego Papieża Jana Pawła II. Album ten ukazał się nakładem firmy Sonic Alternative Nation. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tej bardzo ciekawej płycie grupy MONSTRUM. Oto co się na niej znajduje. Krążek zaczyna się od heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Monstrum". Tekst utworu to typowy metalowy hymn o tym, że metal jest tym tytułowym monstrum, a muzycy pożerają słuchaczy ciężkich brzmień swoją muzyką. Następny utwór zespołu nosi tytuł "Słowa" i także utrzymany jest w heavy metalowym stylu. Album ten został nagrany w Sttudiu Spaart w Boguchwale i muszę powiedzieć, że był to bardzo dobry wybór. Zresztą zespół już wcześniej współpracował z ich realizatorem Jackiem Młodochowskim, przy miksie poprzedniej płyty. Skupmy się jednak na "VIII Dniu Tygodnia". Ta płyta brzmi naprawdę bardzo dobrze, każdy instrument jest dobrze zaakcentowany w końcowym miksie, a także wokale brzmią naprawdę znakomicie. Kundi, czy jak kto woli Mariusz Waltos to naprawdę dobry wokalista, o czystym i wysokim głosie, jednak dobra produkcja także pozwoliła mu jeszcze bardziej wybrzmieć. Kolejny utwór nosi tytuł "Krzyż" i utrzymany jest z kolei w formie heavy metalowej ballady. Jest to naprawdę bardzo ładna, choć niepozbawiona i ciężaru melodia, z dużym ładunkiem emocjonalnym, który został dodatkowo spotęgowany przez naprawdę dobry tekst. Następnie powracamy już do bardziej czadowych brzmień heavy metalu, w chwytliwej kompozycji pod tytułem "Otchłań życia". Znajdziemy tu także odrobinę power metalowych naleciałości. Dobrego heavy metalu jest tu o wiele więcej, w tym utwór pod tytułem "List". Następna kompozycja na opisywanym tu krążku to z kolei druga naprawdę emocjonalna ballada heavy metalowa. Mamy tu nie tylko naprawdę piękną melodię, ale i bardzo piękny i wzruszający tekst opowiadający o odejściu Papieża Jana Pawła II. Do czadowych brzmień naprawdę ostrego, ale i niepozbawionego i melodyjności heavy metalu powracamy dość szybko w utworze pod tytułem "Przemijanie". Także i tu w refrenach można odnaleźć nieco power metalowej energii. Następna kompozycja pod tytułem "VIII dzień tygodnia" porusza z kolei temat apokalipsy, także i ten utwór utrzymany jest w heavy metalowym stylu. Jeśli chodzi o styl zespołu, to raczej nie znajdziemy tu nic nowego, muzycy wyraźnie są pod wrażeniem IRON MAIDEN, TURBO i podobnych klasyków, ale to właśnie jest siłą tejże grupy, jej wielkim atutem. Te klasyczne brzmienia i riffy są ponadczasowe i choć już naprawdę były eksploatowane przez tysiące zespołów, to zawsze miło jest do nich wrócić. Ta muzyka się nie starzeje i zawsze robi naprawdę dobre wrażenie. Już niemalże na sam koniec zespół pozostawił jeszcze heavy metalową kompozycję pod tytułem "Po drugiej stronie lustra". Całość płyty wieńczy jeszcze instrumentalny utwór pod tytułem "Lukrecja". Także i on jest utrzymany w heavy metalowej estetyce. Polecam Państwu ten album bardzo serdecznie.
Album nagrano w składzie:
Mariusz "Kundi" Waltos - Wokal
Marcin "Habek" Habaj - Gitara (GUITAR FORCE...)
Damian Zając - Gitara
Wacław Dudek - Gitara
Tomasz Trzpis - Gitara basowa (BANISHER...)
Przemysław Rzeszutek - Perkusja
Spis utworów:
1. Monstrum
2. Słowa
3. Krzyż
4. Otchłań życia
5. List
6. 21:37
7. Przemijanie
8. VIII dzień tygodnia
9. Po drugiej stronie lustra
10. Lukrecja

czwartek, 25 kwietnia 2024

CITRON - Plni energie (1986)


Moja ocena: 10/10
Na Czeskiej scenie muzycznej naprawdę nie brak, jest znakomitych zespołów, jednym z nich jest grupa CITRON. Chociaż jest to zespół świecki, to w tekstach utworów na tej płycie nie znalazłem nic, co by budziło moje wątpliwości, lub było niegodne z polityką tejże strony, dlatego uważam, że jest to naprawdę bezpieczny album dla Chrześcijańskich uszu. Tak jak debiut opisywanej tu grupy z roku 1983 utrzymany był jeszcze w estetyce hard&heavy, z naciskiem na hard, tak tym razem mamy już do czynienia z prawdziwym, czadowym heavy, power i speed metalem. Tematy poruszane na tej płycie przez zespół dotyczą, rocka i metalu, jak i tematów typowo życiowych. Warto także dodać, że płyta ukazała się w dwóch wersjach językowych czeskiej i anglojęzycznej. Anglojęzyczna wersja tejże płyty wydana przez Lava Records ukazała się jednak głównie w Niemczech. Czeska wersja językowa, jak i angielska były oprócz tego tłoczone jednak głównie przez wydawnictwo Supraphon. Zanim jednak przejdę do opisu zawartości tego bardzo ciekawego krążka, podam jeszcze kilka informacji na temat zespołu. Opisywana tu grupa powstała w roku 1976 w Ostrawie, w tym samym roku zadebiutowała pierwszym singlem. Rok 1976 przyniósł także kolaborację muzyczną z artystą Aleš Ulm. Efektem tej współpracy był kolejny singiel. Następne single zespołu wychodziły w latach 1978 - 1980. Następnie grupa wydała składankowy singiel z czeską piosenkarką Věra Špinarová. Na jednej stonie był CITRON, na drugiej VĚRA ŠPINAROVÁ. Pierwszy longplay zespołu pojawił się w roku 1983. Następnie muzycy w latach 1983-1985 wydali kolejne single i jedno demo. Wydany w roku 1986 roku longplay, który właśnie dla Państwa opisuje, okazał się płytą przełomową. Album ten przyniósł już naprawdę czadową, ostrą muzykę czerpiącą z najlepszych zachodnich wzorców spoza żelaznej kurtyny. Myślę, że więcej słów wstępu naprawdę nie potrzeba, skupmy się więc na utworach, jakie złożyły się na to wspaniałe ponadczasowe arcydzieło. Album od razu zaczyna się z czadem od speed metalowej kompozycji pod tytułem "Ocelové srdce". Słychać tu dość wyraźnie wpływy niemieckiego ACCEPT, ale jak już czerpać inspiracje to najlepiej z tych najlepszych! Prawdziwie heavy metalowej energii nie brakuje także w inspirowanym twórczością JUDAS PRIEST utworze "Rock, rock, rock". Przy tym wszystkim ta grupa naprawdę nie jest wtórna, a jej muzyka jest bardzo szczera i nie brak jej prawdziwego polotu. To jest po prostu prawdziwa szkoła klasycznego metalu, w jak najlepszym wydaniu, co dokumentuje także heavy metalowy utwór pod tytułem "Věčný cizinec". Tutaj znów jesteśmy nieco bliżej twórczości ACCEPT. Nawet wokalista Standa Hranický dysponuje nieco podobnym głosem, co Udo Dirkschneider. Po ostrzejszych kompozycjach przyszedł też czas na nieco spokojniejszą balladę heavy metalową pod tytułem "Vzpomínky". Jest to naprawdę bardzo ładna melodia, niepozbawiona jednak i odrobiny ciężaru. Następna kompozycja pod tytułem "Nechoď dál" łączy w sobie nieco dawnej hard rockowej estetyki zespołu z heavy metalem. Jej wykonanie jest zdecydowanie bardziej metalowe. I już te pięć utworów wystarczy, by się przekonać, z jak ponadidealnym i ponadczasowym arcydziełem mamy do czynienia, a druga połowa płyty jest równie wspaniała! Wystarczy posłuchać szalonej power/speed metalowej kompozycji pod tytułem "Už víme svý". Właśnie w takiej formie lubię ten gatunek najbardziej, ostrej, agresywnej bez żadnych rozmiękczeń, upiększeń, chociaż i lekko wesołkowatych refrenów tu nie brakuje. O fakcie, że heavy metalowej energii tejże grupie nie brakuje, zespół informuje także w chwytliwej kompozycji pod tytułem "Dej mi s tím pokoj". No dobrze w tym przypadku mamy do czynienia z muzyką hard&heavy jednak z większym naciskiem na heavy. Jeszcze więcej heavy metalowego czadu zespół zaproponował w chwytliwej, ale i dość melodyjnej kompozycji pod tytułem "Zahradní slavnost". Prawdziwym gejzerem heavy metalowej energii jest jednak czadowy utwór pod tytułem "Plni energie". Naprawdę trudno nie docenić tych riffów, to po prostu kwintesencja dobrego metalu w tradycyjnej postaci! Tekst utworu jest typowym heavy metalowym hymnem, opowiadającym o ogromnej energii zespołu. Niestety jest to także i przedostatni utwór na tej pełnej znakomitej muzyki płycie. Całość kończy się jeszcze chwytliwym heavy metalowym utworem pod tytułem "Všední, nevšední". Po wszystkim pozostaje ochota na więcej tak dobrego metalu. To metalowe wydawnictwo mogłoby trwać jeszcze o wiele dłużej, ponieważ tak wspaniałej klasyki nigdy za wiele. Polecam Państwu ten album bardzo serdecznie, po jego wydaniu już w roku 1987 ukazało się kolejne muzyczne arcydzieło pod tytułem "Radegast" gdzie znany później z heavy/power metalowej grupy KREYSON Ladislav Křížek nagrał naprawdę mocne wokale. Niestety, ale teksty na tej płycie dotyczą między innymi słowiańskiego bóstwa sprzed lat, dlatego jej nie opiszę, choć muzycznie ten album także bardzo mi się podobał. Pogaństwa jednak tutaj nie promuję. Opisywany tu zespół wydał o wiele więcej ciekawych muzycznie albumów, jednak teksty na jego następnych płytach już niestety, nie są tak neutralne, dlatego też nie każdy krążek tej czeskiej legendy będę mógł tu opisać.
Album nagrano w składzie:
Standa Hranický - Wokal (LIMETALL...)
Jaroslav Bartoň - Gitara (PAVEL NOVÁK PROTO, KREYSON, LADISLAV KŘÍŽEK, FUNNY, FANY, DODO DUBÁN, PETR ŠTĚPÁNEK , UNISONO, LIMETALL...)
Jindřich Kvita - Gitara (FUNNY, VABANK, MARIAN GREKSA...)
Vašek Vlasák - Gitara basowa (PAVEL NOVÁK PROTO, MARIAN GREKSA, FUNNY, LIMETALL...)
Radim Pařízek - Perkusja (TANJA, BOHEMIAN METAL RHAPSODY...)
Sláva "Miroslav Vacuška" Kunst - Akordeon
Spis utworów:
1. Ocelové srdce
2. Rock, rock, rock
3. Věčný cizinec
4. Vzpomínky
5. Nechoď dál
6. Už víme svý
7. Dej mi s tím pokoj
8. Zahradní slavnost
9. Plni energie
10. Všední, nevšední

SCARLET RED - Don't Dance With Danger (1989)


Moja ocena: 10/10
Płyta amerykańskiej grupy z Nashville-Davidson w stanie Tennessee SCARLET RED to prawdziwe ponadczasowe arcydzieło Chrześcijańskiego metalu, na ponadidealnym poziomie. Słuchanie takich płyt należy do prawdziwych przyjemności, dlatego z radością ją Państwu opiszę. Pomimo dość apokaliptycznej okładki, mamy tu do czynienia z naprawdę przebojowym heavy, glam metalem, a więc naprawdę nie brak tu atmosfery dobrej zabawy. Jest to więc doskonały album na poprawę humoru, prosto od wydawnictwa Pure Metal. Zanim przejdę do opisu zawartości tego krążka, podam jeszcze kilka informacji na temat tejże grupy. Zespół założył Davy Ledford perkusista grupy LUST. Kiedy wspomniany perkusista zespołu nawrócił się na wiarę Chrześcijańską, nie mógł już dłużej usprawiedliwiać bycia w zespole o takiej nazwie, w wyniku czego opuścił LUST, co doprowadziło do rozpadu całej grupy. Niemniej jednak z czasem i bez wzajemnej komunikacji każdy były członek tego zespołu został Chrześcijaninem! Po ponownym nawiązaniu kontaktu muzycy zapragnęli tworzyć muzykę odzwierciedlającą ich nowo odkrytą wiarę i utworzyli opisywaną tu grupę SCARLET RED. Nazwa zespołu została wybrana na cześć Najświętszej Krwi Pana Jezusa Chrystusa. W roku 1988 opisywana tu grupa zadebiutowała na składance heavy metalowych grup Chrześcijańskich "The Axemen", następnie muzycy wydali taśmę demo i w roku 1989 opisywany w tej chwili krążek. W tym czasie pojawiły się także następne składanki z udziałem Chrześcijańskich metalowców, na których znalazły się także i utwory niniejszego zespołu. Jednak skupmy się na krążku "Don't Dance With Danger". Album zaczyna się od heavy metalowej kompozycji pod tytułem "You Live Fast". To, co należy tu pochwalić to naprawdę doskonałe brzmienie zespołu, włącznie z wokalami bardzo utalentowanej wokalistki Danis. Jej głos po prostu idealnie się nadaje to takiej muzyki. Drugi utwór utrzymany jest z kolei w nieco bardziej melodyjnej formie heavy metalu i nosi tytuł "Cry Out". Przebojowe brzmienia glam metalu, muzycy zaprezentowali z kolei w bardzo optymistycznej kompozycji pod tytułem "Never". Naprawdę ciężko się dobrze nie bawić w rytm tego utworu, gdzie wokalistkę bardzo entuzjastycznie wsparły harmonijne chórki. Na płycie jednak nie mogło także zabraknąć i naprawdę dobrej heavy metalowej ballady pod tytułem "Knock Down The Walls". Jest to dość emocjonalna kompozycja zespołu, po której jednak szybko powracamy w rejony przebojowego heavy metalu pod tytułem "Fight Fire". Przebojowego, ale i naprawdę czadowego. Refreny aż chce się wykrzyczeć razem z wokalistką! Ciężko także nie docenić przebojowej glam metalowej kompozycji pod tytułem "Don't Dance With Danger". Tak jak wspomniałem na początku, na tej płycie naprawdę nie brak wspaniałej atmosfery dobrej zabawy. Dlatego nawet czadowy heavy metalowy utwór pod tytułem "Lost And Found" jest bardzo chwytliwy. Dlatego nie zamierzam szczędzić tutaj słów zachwytu, gdyż ta płyta jest naprawdę doskonała. Naprawdę ciężko nie docenić wspaniałego hair metalowego utworu pod tytułem "Hold On To Love" z jego świetnymi refrenami! Na tej płycie naprawdę nie brak przebojowych utworów! Nie brak też i piękna. Właśnie taka jest prześliczna ballada pod tytułem "Why", doskonale zaśpiewana przez obdarzoną naprawdę mocnym, czystym głosem Danis. Płytę kończy jeszcze czadowa heavy metalowa kompozycja pod tytułem "Break The Chains". Gdy całość dobiega, już końca pozostawia u słuchacza chęć na więcej tak znakomitej muzyki. Polecam Państwu ten znakomity album bardzo serdecznie.
Album nagrano w składzie:
Danis - Wokal
Curtis Lee - Gitara
Jeff Warner - Gitara basowa
Davy Ledford - Perkusja
Spis utworów:
1. You Live Fast
2. Cry Out
3. Never
4. Knock Down The Walls
5. Fight Fire
6. Don't Dance With Danger
7. Lost And Found
8. Hold On To Love
9. Why
10. Break The Chains

BOANERGES - Hora Novena (2009)


Moja ocena: 10/10
Także i ten album Chrześcijańskich power metalowców, ze wspaniałą wokalistką można uznać za prawdziwe arcydzieło. Wiem, że często używam tego określenia, ale w moich słowach naprawdę nie ma ani krzty przesady, pomimo kilku typowych potupajek. Zespół zagrał tu nieco ciężej i troszkę nowocześniej, zachowując jednak wszystkie te cechy, które przyciągnęły uwagę fanów na wcześniejszych wydawnictwach. Oznacza to, że będzie naprawdę bardzo ciekawie. Aby to Państwu udowodnić, od razu przejdę, do opisu poszczególnych kompozycji, jakie znalazły się na tym krążku. Muzyka na tym albumie broni się tak dobrze, dzięki naprawdę dobrej produkcji, charyzmatycznej wokalistce, ale także dzięki temu, że nawet power metalowe potupajki, nie są tu zbyt naiwne. Nie ma tu tego śmiesznego patosu, który sprawia, że całość bardziej śmieszy, niż budzi szacunek. Dowodzi tego wszystkiego już pierwszy utwór po intro "Consumado Es". Intro utrzymane w dość pompatycznym klimacie muzyki filmowej trwa może nieco za długo, ale potem przechodzimy już do rozpędzonej power/speed metalowej kompozycji pod tytułem "Un Mundo Diferente". Jest to w większości typowa potupajka, ale mimo wszystko wokalistce udało się uniknąć głupkowatych refrenów. Dość monotonne power/speed metalowe łojenie zostało tu także przełamane nieco cięższymi akcentami i nieco większą melodyjnością pod solo gitarowym. Jeszcze bardziej podoba mi się jednak heavy/power metalowy utwór pod tytułem "Hora Novena". Te riffy człowiek słyszał już tysiące razy, ale one zawsze robią tak samo dobre wrażenie. Po wszystkim zespół prezentuje heavy/power metalowy utwór pod tytułem "Todo Pasa Nadie Sabe". Jest to przykład właśnie naprawdę dobrej muzyki w tym stylu, z delikatnymi aspiracjami w kierunku progresji. Kolejny utwór pod tytułem "Vidas Marcadas" także łączy w sobie elementy heavy metalu z power metalem i odrobiną progresji. Na płycie nie zabrakło i naprawdę ładnej, emocjonalnej ballady metalowej pod tytułem "Mucho Mas por Vivir". Gdy ten utwór dobiega końca, przechodzimy do progresywnie metalowej kompozycji pod tytułem "Tierras Liberadas". Po wszystkim zespół zdecydował się zaprezentować melodyjnie heavy/power metalową kompozycję pod tytułem "Siglo Virtual" a po niej drugą naprawdę piękną metalową balladę. Mowa o przepięknym utworze pod tytułem "El Valor del Presente". Muzycy doskonale budowali, tu napięcie zaczynając od bardzo spokojnej melodyki, by pod koniec przez chwilę zaprezentować już cięższe metalowe oblicze. Po wszystkim grupa prezentuje power metalową potupajkę w postaci utworu "Extraño Quijote". Jednak także i tutaj grupie udało się uniknąć głupkowatej naiwności, tworząc naprawdę czadowy utwór. Kolejną power metalową porupajką, jaką muzycy nam tu zaproponowali, jest "Sueña". Tutaj grupa zbliżyła się już trochę za bardzo do zbytniej wesołkowatości. Za to mamy tu doskonałe solo gitarowe, które jakoś rekompensuje nadmiar jednostajnego łojenia na jedno kopyto. Tak czy owak, takich potupajek jest tu odrobinę za dużo, bym mógł nazwać ten album prawdziwie ponadidealnym. Album kończy jeszcze prześliczna balladowa wersja, power metalowego utworu pod tytułem "La Profecía Cumplida". Właśnie takie utwory i ich wersje sprawiają, że i ten krążek pozostaje w mojej ocenie jednak idealnym arcydziełem, zwłaszcza dla fanów gatunku. Polecam wszystkim fanom heavy, power i speed metalu, z delikatnymi wpływami progresji.
Album nagrano w składzie:
Gabriela Sepúlveda - Wokal (STRYPER, HOLTER...)
Walter Estébez - Gitara (BARNI...)
Javier Fracchia - Gitara
Marcelo Rodríguez - Gitara basowa
Alberto Sabbatini - Perkusja
Gastón Morales - Klawisze
Spis utworów:
1. Consumado es
2. Un mundo diferente
3. Hora novena
4. Todo pasa nadie sabe
5. Vidas marcadas
6. Mucho más por vivir
7. Tierras liberadas
8. Siglo virtual
9. El valor del presente
10. Extraño Quijote
11. Sueña
12. La profecía cumplida (Acoustic)

MASS - Voices in the Night (1989)


Moja ocena: 10/10
Wydany w roku 1989 krążek Chrześcijańskiej grupy MASS, także należy do wielkich ponadczasowych arcydzieł na prawdziwie ponadidealnym poziomie. Takie płyty jak ta zachwycają po prostu za każdym razem, nawet po upływie lat i wciąż stanową prawdziwe perły w koronie Chrześcijańskiego metalu! Wszystko dzięki nienagannej produkcji, znakomitemu brzmieniu, świetnej, zróżnicowanej muzyce i ciekawym tekstom. Wydaniem tej znakomitej płyty zajęła się firma Enigma, tak jest, ta sama, która wydawała płyty STRYPER i BARREN CROSS! To wydawnictwo płytowe miało naprawdę dużo do powiedzenia na rynku muzycznym. Amerykanie z MASS osiągnęli więc kolejny wielki sukces. Myślę, że więcej słów wstępu nie potrzeba, by zainteresować Państwa tym wspaniałym muzycznie krążkiem, dlatego od razu chcę opisać, to co się na nim znajduje. Album zaczyna się od melodyjnie heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Voices in the Night". Jest to doskonały otwieracz, który zawiera w sobie wszystko to, za co zdążyliśmy pokochać muzykę tego zespołu z jego wcześniejszych płyt. Dalej jest równie wspaniale, ponieważ muzycy zdecydowali się zaprezentować, naprawdę przebojową glam metalową kompozycję pod tytułem "Nine Tonight". Naprawdę ciężko się dobrze nie bawić, przy tak przebojowych riffach, wspaniałych wokalach i harmonijnych chórkach! Takie utwory zawsze sprawiają doskonałe wrażenie! Następnie z kolei powracamy w rejony melodyjnego heavy metalu w utworze pod tytułem "Reach for the Sky". Doskonały wokalista Louis D'Augusta brzmi tutaj po prostu wspaniale! Jego wokale są naprawdę rewelacyjne na całej płycie. Dowodzi tego także przepiękna ballada w stylu AOR pod tytułem "Chance to Love". Nie brak tu i jednak delikatnie melodyjnie metalowych akcentów, gdy wchodzą cięższe gitary. Na tej płycie nie zabrakło jednak i prawdziwie heavy metalowego czadu, jednak w chwytliwej w postaci, czego dowodzi utwór pod tytułem "Turn It All Around". Zresztą nawet i tutaj nie zabrakło i melodyjności. Przebojowy charakter i atmosfera dobrej zabawy, są niejako znakiem rozpoznawczym tego wydawnictwa. Dowodzi tego wszystkiego także chwytliwy melodyjnie heavy metalowy utwór pod tytułem "Carry Your Heart". Także i tu nie zabrakło i odrobiny prawdziwego czadu. Następna kompozycja zespołu także utrzymana jest w melodyjnie heavy metalowym stylu i nosi tytuł "Miles Away". Do bardzo przebojowych brzmień glam metalu, powracamy z kolei w optymistycznej kompozycji, pod tytułem "Follow Me". Tak jak wspomniałem na tej płycie, głównie dominuje klimat dobrej zabawy. Słuchając, tak dobrej muzyki naprawdę ciężko jest ukryć słowa zachwytu, gdyż każdy z zaprezentowanych tu utworów, jest prawdziwym muzycznym klejnotem w swoim stylu. Nie przesadzę, jeśli powiem, że prawdziwą perłą w swym gatunku. Dotyczy to także kolejnej prześlicznej power ballady w stylu AOR pod tytułem "Call Out Your Name". Na sam koniec muzycy pozostawili jednak czadowy heavy metalowy utwór pod tytułem "Staying Alive". Także i on nie jest jednak pozbawiony melodyjności. Płyty takie jak ta mogłyby trwać o wiele dłużej. Po ich zakończeniu pozostaje po prostu ochota na więcej tak dobrej ponadczasowej muzyki. Z tego założenia wyszli chyba też muzycy zespołu i na wydanej w tym samym roku, co wersja winylowa płycie CD znalazł się jeszcze chwytliwy rock&rollowy utwór w stylu hard&heavy pod tytułem "Still of the Night". Choć ta kompozycja doskonale uzupełnia ponadidealny materiał zespołu, to i tak wydaje się, że ta płyta trwa nieco za krótko. Takie wrażenie pozostawia po sobie jednak niemalże każdy doskonały album, więc i ten nie jest żadnym wyjątkiem. Polecam Państwu opisywaną w tej chwili płytę bardzo serdecznie w każdej formie zarówno winylowej, jak i CD. Pojawiło się całkiem niemało jej reedycji z dodatkowymi bonusami. Myślę, że najłatwiej będzie upolować te wydane nakładem wydawnictwa Retroactive Records. Po wydaniu tego wspaniałego wydawnictwa zespół jednak zrobił sobie trochę przydługi urlop. W roku 1995 pojawiło się demo opisywanej tu grupy, w roku 2000 kompilacja największych hitów, ale na kolejny album długogrający fani musieli poczekać do roku 2007. Wszystkich zainteresowanych, czy grupie udało się na nim osiągnąć równie wysoki poziom, jak przed laty, zapraszam do śledzenia tejże strony. Aktualnie mogę tylko Państwu zdradzić, że całość będzie brzmiała nieco nowocześniej, ale to chyba nikogo nie dziwi, biorąc pod uwagę upływ lat. Czy będzie równie ciekawie, jednak napiszę za jakiś czas w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Louis D'Augusta - Wokal (AXES...)
Gene D'Itria - Gitara (AXES...)
Kevin Varrio - Gitara basowa (AXES...)
Joey "Vee" Vadala - Perkusja (JOEY & THE WORKS...)
Brent Jeffers - Klawisze (GUARDIAN, STRYPER, RANSOM, BIG BANG BABIES...)
Spis utworów:
1. Voices in the Night
2. Nine Tonight
3. Reach for the Sky
4. Chance to Love
5. Turn It All Around
6. Carry Your Heart
7. Miles Away
8. Follow Me
9. Call Out Your Name
10. Staying Alive

THE LOU GRAMM BAND - The Lou Gramm Band (2009)


Moja ocena: 10/10
Słynny Lou Gramm to prawdziwa legenda dobrego rocka. Tego wspaniałego muzyka mogliśmy już poznać w takich grupach jak BLACK SHEEP, FOREIGNER, BRYAN ADAMS, SHADOW KING, PETRA i wielu, wielu innych. To nic dziwnego, że ten znany wokalista, niemalże jak wszystkie inne wielkie gwiazdy w końcu zdecydował się założyć swój już kolejny solowy zespół i wydać z nim płytę. Co ciekawe i godne uznania to fakt, że ten Amerykański artysta, postanowił, iż będzie to krążek Chrześcijański. Efektem tego wszystkiego jest więc prawdziwe arcydzieło, które składa się w większości z prawdziwych hard rockowych hymnów, czerpiących z najlepszej klasyki tego gatunku. Dowodem potwierdzającym moje słowa, są same kompozycje tego wspaniałego zespołu, które już dla Państwa opisuję. Płyta zaczyna się od chtytliwej hard rockowej kompozycji pod tytułem "Made To Be Broken". Jest to melodyjna odmiana tego gatunku. Drugi utwór pod tytułem "Redeemer" także jest utrzymany w tym stylu. Na płycie nie zabrakło i ballad, jedną z nich jest dość delikatny, choć nie pozbawiony udziału gitar elekrycznych utwór pod tytułem "Willing to Forgive". Następna kompozycja także jest utrzymana w balladowym stylu i nosi tytuł "That's the way God Planned it". Wokalista Lou Gramm nie odkrywa tu niczego nowego, czego w świecie rockowym już nie dokonano, ale nie o to tutaj też chodzi. Jest to album legendy rocka, która chciała nagrać album w stylach, w jakich czuje się najlepiej, czyli klasycznym rocku i hard rocku. I właśnie w tym tkwi siła tego wydawnictwa, w tym, że jest tak szczere i prawdziwe bez silenia się na coś, czego artysta, po prostu do końca nie czuje, tylko po to, by zabrzmieć nowocześniej, zdobyć młodszą publiczność. Jest to dość sentymentalna muzyka, oparta o wzorce lat 70. i 80. zwłaszcza jeśli chodzi o brzmienie klawiszy, ale właśnie o to chodziło. Muzyka naprawdę świetna czego dowodzi melodyjnie hard rockowy utwór, z sercem dość mocno zakorzenionym w melodyjności AOR pod tytułem "Baptized By Fire". Taka muzyka nigdy się nie zestarzeje, to po prostu ponadczasowa klasyka. Przykładem właśnie bardzo klasycznego rocka, wykonanego z lekko hard rockowym zacięciem może być utwór "(I Wanna) Testify". To taki typowy gospel rock, z charakterystycznymi dla tego stylu chórkami. Niepozbawiony hard rockowego ciężaru jest także melodyjny utwór pod tytułem "So Great". Kolejnym ciekawym hard rockowym utworem w melodyjniejszym wydaniu jest także "Single Vision". Hard rockowej energii nie jest pozbawiony także czadowy "Rattle Yer Bones". Ta bardzo chwytliwa kompozycja, jest już przedostatnia na tym bardzo wartym uwagi krążku. Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze uroczą balladę w stylu AOR pod tytułem "You Saved Me". Jest to jeden z tych krążków, które mogłyby trwać nieco dłużej i wciąż utrzymywać słuchacza w zainteresowaniu naprawdę świetną muzyką. Polecam Państwu ten wspaniały krążek bardzo serdecznie.
Album nagrano w składzie:
Lou Gramm - Wokal, instrumenty perkusyjne (BLACK SHEEP, FOREIGNER, IAN LLOYD, BRYAN ADAMS, POOR HEART FEATURING LOU GRAMMATICO, CLIMB, LOU GRAMM, PETRA, TINA ARENA, LIBERTY N' JUSTICE, BRUCE TURGON, DDRIVE, MAN DOKI SOULMATES, NILS LOFGREN, LIPS TURN BLUE...)
Don Mancuso - Gitara (BLACK SHEEP, LOU GRAMM, JOHNNY SMOKE, DDRIVE, RED HEART, CHEATER, LINDA RUTHERFORD & CELTIC FIRE, PHIL NARO, BANDOLIER KINGS, LIPS TURN BLUE...)
Richard Grammatico - Gitara, gitara basowa, wokale w tle (LOU GRAMM...)
Andy Knoll - Klawisze (ALPHA CENTORI, DDRIVE, THE NEW YORK VAULTS...)
Ben Gramm - Perkusja (LOU GRAMM, BANG!, EPIFANATIC, PETER FRAMPTON...)
Spis utworów:
1. Made To Be Broken
2. Redeemer
3. Willing To Forgive
4. That's The Way God Planned It
5. Baptized By Fire
6. (I Wanna) Testify
7. So Great
8. Single Vision
9. Rattle Yer Bones
10. You Saved Me

środa, 24 kwietnia 2024

LEVITICUS - Knights of Heaven (1989)


Moja ocena: 10/10
Także i ten album Szwedzkiej grupy LEVITICUS należy uznać za prawdziwe ponadidealne arcydzieło Chrześcijańskiego heavy metalu. Jest to jeszcze bardziej przebojowy materiał, czerpiący także co nieco z estetyki glam metalowej. Tak samo, jak w przypadku poprzedniego wydawnictwa tego zespołu, za wydanie tej płyty odpowiada firma Royal. Myślę, że tyle informacji na początek wystarczy i lepiej będzie skupić się na poszczególnych utworach, jakie znalazły się na tym oto wydawnictwie. Utworach ponadczasowych, na naprawdę ponadidealnym poziomie. Ten wspaniały krążek zrobił z resztą nie tylko karierę w Skandynawii, ale także podbił Europę, Stany Zjednoczone oraz trafił nawet do Rosji. Warto także dodać, że ten album od początku powstawał z myślą osiągnięcia sukcesu na rynku amerykańskim, prawdopodobnie stąd właśnie wzięła się ta jego przebojowość i połączenie heavy metalu z glamem. Już sam początek tejże płyty jest bardzo przebojowy, czego dowodzi melodyjna kompozycja hard&heavy pod tytułem "Born Again". Stanowi ona doskonałe otwarcie opisywanego tu albumu, a za świetne wokale odpowiada tu Peo Pettersson znany, chociażby z heavy metalowej grupy AXIA. Muzyk ten gra tutaj także i na klawiszach. Drugi utwór pod tytułem "The World Goes 'Round" to już przykład przebojowego hard rockowo, hair metalowego stylu, z najwyższej półki. Przy takiej muzyce, naprawdę ciężko się dobrze nie bawić. I to właśnie klimat dobrej zabawy będzie tu królował niemalże na całym krążku. Dowodzi tego także melodyjna kompozycja hard&heavy pod tytułem "Isn't It Love". Także i ona jest naprawdę przebojowa, ale na tej płycie rządzą głównie same przeboje. Wystarczy posłuchać prześlicznej ballady bliższej stylu AOR pod tytułem "Oh, Lord" z nieco mocniejszymi refrenami, by przyznać mi racje. Warto tu wspomnieć, że rolę producentów tej płyty pełnili bracia Dino Elefante i John Elefante, specjalizujący się między innymi właśnie w tej melodyjnej odmianie rocka. Na płycie nie zabrakło jednak i heavy metalowego czadu, w postaci przebojowej kompozycji pod tytułem "Feel So Good". Następnie powracamy do melodyjniejszych brzmień muzyki hard&heavy w utworze pod tytułem "Strong Love". Zespół doskonale żongluje tu nastrojami, dzięki czemu cały materiał jest bardzo urozmaicony. Dowodzi tego wszystkiego także przebojowy, ale i melodyjny jednocześnie utwór hard&heavy pod tytułem "Messiah". Po wszystkim przechodzimy do brzmień muzyki AOR w utworze pod tytułem "Over the Hills". Grupa jednak nawet i tutaj zachowała swoje hard rockowe brzmienie. Nieco lżejszą w swoim charakterze odmianę muzyki AOR zespół zaprezentował w prześlicznej balladzie pod tytułem "For Once in My Life". Na tej płycie oprócz przebojowej muzyki, nie brak także i prawdziwego piękna. Zespół postanowił zakończyć ten album jednak z nieco większym wykopem i na sam koniec pozostawił heavy/glam metalową kompozycję pod tytułem "Love On Fire". Gdy album dobiega końca, pozostawia słuchacza z ochotą na więcej tak dobrej i ponadczasowej muzyki. Polecam Państwu ten wspaniały album bardzo serdecznie. Do takich płyt jak ta chce się często wracać, a słuchanie ich to prawdziwa przyjemność.
Album nagrano w składzie:
Peo Pettersson - Wokal, klawisze (X-RAY, AXIA, AMITY, TWO FRANKLIN GROOVE, PEO, KINGS & DREAMS, PAL, STAGGERWING, LIMITED EDITION, NOZANOPRA, THOBIAS WIKLUND...)
Björn Stigsson - Gitara, wokale w tle (BJÖRN STIGSSON, XT, RICO & BEAR...)
Niklas Franklin - Gitara basowa, wokale w tle (TRINITY...)
Kjell Andersson - Perkusja (BJÖRN STIGSSON, XT, STAGGERWING, TEAMWORK...)
Spis utworów:
1. Born Again
2. The World Goes 'Round
3. Isn't It Love
4. Oh, Lord
5. Feel So Good
6. Strong Love
7. Messiah
8. Over the Hills
9. For Once in My Life
10. Love on Fire

JERUSALEM - Vi Kan Inte Stoppas (1983)


Moja ocena: 10/10
Dotychczas związana z wydawnictwem Prim grupa JERUSALEM, wydała swój kolejny album nakładem firmy Royal Music. Jest to Chrześcijańskie wydawnictwo działające od 1978 roku, swoje złote lata miało w 1980 do 1990. Album ten był dobrze promowany w Szwecji i tak samo, jak poprzednie wydawnictwa opisywanej tu grupy, doczekał się swojej wersji w języku angielskim. Na zagraniczny rynek ten album już w wersji anglojęzycznej wypuściła firma Refuge Records. Takim to sposobem jeszcze w roku 1983 zespół podbił z tym krążkiem Stany Zjednoczone, Kanadę, a także rynek Niemiecki. Warto w tym miejscu dodać, że jest to także pierwszy już naprawdę ponadczasowy album tego zespołu, na którym wszystkie kompozycje robią znakomite wrażenie aż do dziś. Zespół tutaj zmienił nieco swoje muzyczne oblicze, na rzecz melodyjnego hard rocka, a nawet pop rocka i AOR, jednak wszystko to brzmi naprawdę aktualnie jak na rok, w którym ten album się ukazał. Wzorce lat 70. zostały tu porzucone na rzecz tego, co było modne w latach 80., co oznacza, że będzie jeszcze bardziej przebojowo, a brzmienie grupy nabierze nieco bardziej komercyjnego charakteru. Oto co znajduje się na czwartej płycie długogrającej, opisywanego w tej chwili zespołu. Album zaczyna się od hard rockowej kompozycji pod tytułem "Vi Kan Inte Stoppas". W wersji anglojęzycznej utwór ten znany jest pod tytułem "Can’t Stop Us Now". Po tym nieco bardziej czadowym rozpoczęciu muzycy postanowili zaprezentować kompozycję melodyjnie hard rockową pod tytułem "Loves You More". Następnie muzycy postanowili złagodzić brzmienie i zaprezentować balladę, bliższą stylu AOR pod tytułem "Vinden Blåser...". Tytuł w wersji anglojęzycznej brzmi "The Wind Is Blowing". Następnie grupa prezentuje trochę nowofalowych brzmień w utworze pod tytułem "I Skuggan Av Det Förflutna". Na rynku anglojęzycznym ten utwór nosił tytuł "Tomorrow's World". Warto zwrócić uwagę, że Szwedzka wersja, różni się nieco miksem od Angielskiej. Na rynek szwedzki ten utwór posiadał bardziej nowo falowe brzmienie zbliżone do twórczości grupy THE CARS. Nieco lżejsze brzmienie prezentuje także utwór pod tytułem "Kärlekseld". Znany także pod tytułem "The Waiting". Wersji anglojęzycznej ta kompozycja posiada nieco bardziej zaakcentowane gitary jednak, na ostrzejszą bardziej hard rockową formę tego utworu, zarejestrowaną na płycie zespół ten musiał poczekać do roku 1985 i pamiętnego koncertu w USA. Wtedy to ten utwór nabrał prawdziwej mocy. Został także lekko zmieniony jego tytuł na "Waiting For You". Wracając do jednak do płyty z roku 1983, to odrobinę rock & rolla, w pop rockowym, nowofalowym wydaniu muzycy zaprezentowali w utworze "Let's Go (Dancin')". Jest to drugi utwór zaśpiewany całkowicie w języku angielskim na tej płycie. Jeśli mam być szczery, to ta kompozycja wydaje mi się najsłabszą na tym krążku, taką najbardziej naiwną, ale nie obniża mojej końcowej oceny, choć i ten album opisywanej tu grupy, jeszcze nie należy do moich ulubionych. Nie zmienia to jednak faktu, że stanowi on prawdziwą klasykę Chrześcijańskiego rocka, i także zasługuje na uwagę. Jeśli chodzi jednak o naprawdę dobre i ciekawe utwory na tej płycie, których jest, tu o wiele więcej to niewątpliwie zasługuje na uwagę, także utwór "Sorgsnas Parad". Tutaj mamy trochę więcej hard rocka. W wersji angielskiej utwór ten jest znany jako "Mourner’s Parade". Ciężko także nie docenić naprawdę pięknej ballady pod tytułem "Regn" Znanej na rynku anglojęzycznym pod tytułem "Read Between The Lines". Warto dodać także, że ten utwór w mojej ocenie brzmi jeszcze lepiej w wersji angielskiej, wyszedł po prostu cudownie na płycie live z roku 1985. Zresztą wiele utworów z opisywanej tu płyty, po czasie zasili właśnie repertuar koncertowy, który usłyszymy na wspomnianej płycie live. Na razie jednak skupmy się na tym oto wydawnictwie z roku 1983 i balladowej kompozycji pod tytułem "Pusselbiten". Ta rockowa ballada na rynku anglojęzycznym znana jest pod tytułem "The Missing Piece". Płytę kończy jeszcze ciekawy bardzo spokojny utwór pod tytułem "Heartbeat". Sukcesy zagraniczne płyt, opisywanej w tej chwili grupy zaowocowały także licznymi trasami koncertowymi. Lata 80. były także okresem rozkwitu heavy metalu i to nie tylko na rynku świeckim, ale właśnie i Chrześcijańskim. Nie uszło to także uwadze muzyków JERUSALEM, którzy szybko zaczęli także importować elementy tejże muzyki do swojej twórczości. Dokumentuje to krążek "In His Majesty's Service [Live In USA]". W mojej ocenie krążek rewolucyjny, który otworzył tejże grupie nowe drogi, a przede wszystkim ugruntował jej pozycję jako pioniera Chrześcijańskiego metalu. Nim go jednak dla Państwa opiszę, polecam bardzo serdecznie nieco lżejsze wydawnictwo z roku 1983. Stanowi ono także bardzo ciekawy etap twórczości tego zespołu.
Album nagrano w składzie:
Ulf Christiansson - Wokal, gitara (TOMAS ERNVIK GERT GUSTAFSSON, UFFE, ELEONORA, LIVETS ORDS FÖRSAMLING, GÖTEBORGS BIBELCENTER, U.L.F, ULF CHRISTIANSSON, ATTENTION, VIKTORIA, ALL FOR THE KING...)
Peter Carlsohn - Gitara basowa (LIVETS ORDS FÖRSAMLING, KÖR & SOLISTER, ULF CHRISTIANSSON, ULF CHRISTIANSSON VIKTORIA CHRISTIANSSON, GÖTEBORGS BIBELCENTER, THE RISE, VENI DOMINE, XT, PETER CARLSOHN'S THE RISE...)
Dan Tibell - Klawisze (AGAPE, BJÖRN STIGSSON, HEARTCRY, JALLE AHLSTRÖM, XT, LARM!, VIVA FEATURING DAN TIBELL...)
Michael Ulvsgärd - Perkusja (ELEONORA, WORD OF LIFE CHOIR, LIVETS ORDS FÖRSAMLING KÖR & SOLISTER, ULF CHRISTIANSSON, LIVETS ORD UPPSALA, XT, RUNE EDVARDSEN, THE RISE, JET CIRCUS, PETER CARLSOHN'S THE RISE...)
Spis utworów:
1. Vi Kan Inte Stoppas
2. Loves You More
3. Vinden Blåser...
4. I Skuggan Av Det Förflutna
5. Kärlekseld
6. Let's Go (Dancin')
7. Sorgsnas Parad
8. Regn
9. Pusselbiten
10. Heartbeat

wtorek, 23 kwietnia 2024

TITANIC - Screaming in Silence (2002)


Moja ocena: 10/10
Drugi album Chrześcijańskiej grupy TITANIC, nie przyniósł zbyt wielu zmian, jeśli chodzi o styl zespołu, ani jego brzmienie. Otrzymujemy tu więc poniekąd niemalże dokładnie to samo co wcześniej, ale skoro ta formuła zadziałała na początku to dlaczego i nie miałaby zadziałać teraz? W końcu solidnych heavy metalowych riffów, czerpiących z klasyki gatunku zawsze dobrze posłuchać. Jeśli chodzi o brzmienie i mimo wszystko trochę lepszą produkcję, to nie jest to lekka płyta, zespół brzmi naprawdę ciężko. Nie brak tu odrobiny eksperymentów brzmieniowych. Zresztą jest to dość specyficzne i można w jakiś sposób powiedzieć charakterystyczne dla grup, w których gra Bill Menchen. Nie można także zaprzeczyć, że i w tym tkwi siła tego albumu, gdyż chyba każdy, kto sięga po nagrania tego artysty, oczekuje właśnie tego wszystkiego, co opisałem. Oto co się na opisywanym w tej chwili krążku znajduje. Album zaczyna się od ostrej heavy metalowej kompozycji pod tytułem "And the Band Plays On". I już tutaj na samym początku każdy, kto jeszcze nie poznał wcześniejszych nagrań grupy TITANIC, zrozumie, co znaczy charakterystyczne brzmienie dla grup, w których gra Bill Menchen. Drugi utwór utrzymany jest z kolei w bardziej chwytliwym stylu hard&heavy i nosi tytuł "Hypnotic". Charakterystyczne brzmienie gitary, jednak pozostało. Jeśli chodzi o wokale to Simon Keith Tyler, wykonuje tu naprawdę kawał świetnej roboty. Naprawdę ciężko nie docenić pracy, jaką wykonał w heavy metalowym utworze pod tytułem "Time". Także i tu mamy do czynienia ze specyficznym brzmieniem gitary. Cała płyta będzie brzmieć właśnie w ten sposób. Dowodzi tego także hard&heavy metalowa kompozycja pod tytułem "As I Am". Kwintesencją stylu, jaki prezentuje Bill i jego eksperymentów z gitarowym brzmieniem jest z kolei następny hard&heavy metalowy utwór pod tytułem "See Through My Eyes". Całość brzmi wręcz lekko progresywnie. Na płycie nie zabrakło jednak i prawdziwego czadu, co dokumentuje heavy metalowy utwór "Carnival of Souls". Przy tym wszystkim całość jest także dość chwytliwa. Na tym jednak nie koniec naprawdę dobrej muzyki. Kolejnym naprawdę ciekawym utworem heavy metalowym, jaki zespół nam tu zaproponował, jest "Broken Toys". To dość specyficzny metal, ale właśnie to czyni ten album tak wartym uwagi. Odrobiny gitarowych eksperymentów brzmieniowych nie zabrakło także i w chwytliwej kompozycji hard&heavy metalowej pod tytułem "Web Dreams". Po wszystkim przechodzimy do chwytliwej, ale i naprawdę czadowej heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Questions". Chociaż jest to płyta typowo metalowa, hard rockowa, to utwory na niej są naprawdę urozmaicone, przez co całość nie jest przewidywalna i ciągle czymś ciekawym zaskakuje. Kolejnym naprawdę świetnym heavy metalowym utworem, jaki możemy usłyszeć na opisywanym w tej chwili krążku, jest także "Screaming in Silence". Jest to ostatni utwór na tej płycie, gdzie rolę perkusisty pełnił Timothy II, gdyż w ostatnich trzech kompozycjach za bębnami usiadł znany ze STRYPER Robert Sweet. Trzeba przyznać, że ciężkie gitary na tym krążku, trochę kontrastowały z lekko blaszanym brzmieniem werbli perkusyjnych, ale teraz brzmią one jeszcze bardziej płasko. W przypadku tego albumu to brzmienie daje jednak bardzo ciekawy efekt i chyba było nawet zamierzone. Słychać to w heavy metalowym utworze pod tytułem "Ocean of Blood". Ciężko także nie docenić heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Gods of War". Całość kończy jeszcze utwór pod tytułem "Hollywood Blvd". Polecam Państwu ten znakomity krążek bardzo serdecznie.
Album nagrano w składzie:
Simon Keith Tyler - Wokal (HOLY RIGT, FINAL AXE, SUBDUX...)
Bill Menchen - Gitara (REDEEMER, FINAL AXE, REV SEVEN, THE SEVENTH POVER, MENCHEN, BILL MENCHEN, HIS WITNESS, DEAD TO SIN...)
Ray Kilsdonk - Gitara basowa (REV SEVEN, HELNBAC, HIS WITNESS...)
Timothy II - Perkusja
Robert Sweet - Perkusja (ROXX REGIME, STRYPER, SHAMELESS, KING JAMES, JUSTA BAND, THE PRINCESS PROJECT, ROBERT SWEET, VALEDICTION, BLISSED, DBEALITY, SUBDUX, MENCHEN, FINAL AXE, REEDEMER, THE SEVENTH POWER, MICHAEL SWEET, DEAD TO SIN, REV SEVEN, CRYIN' OUT LOUD, BLANK, LITHIUM X, XOUT, CLEANBREAK...)
Spis utworów:
1. And the Band Plays On
2. Hypnotic
3. Time
4. As I Am
5. See Through My Eyes
6. Carnival of Souls
7. Broken Toys
8. Web Dreams
9. Questions
10. Screaming in Silence
11. Ocean of Blood
12. Gods of War
13. Hollywood Blvd

KREYSON - 20 Years of Kreyson (2009)


Moja ocena: 10/10
W roku 2009 wspaniała i legendarna Chrześcijańska czeska grupa KREYSON obchodziła 20-lecie swojego istnienia. Z tej okazji ukazał się także rewelacyjny jubileuszowy krążek, zawierający nowe wersje starych przebojów. Warto także zwrócić tutaj uwagę na przeredagowane teksty w języku angielskim, które wydają się jeszcze bardziej Chrześcijańskie niż poprzednio. Także i na tym krążku grupy KREYSON mamy do czynienia z bardzo ciekawą mieszanką melodyjnego heavy metalu, z okazjonalnymi akcentami speed metalu, power metalu, jak i odrobiną neoklasyki. Słowem mamy tu wszystko to, za co pokochaliśmy dwie pierwsze płyty tego zespołu i to właśnie głównie materiał z tych wczesnych płyt z małymi wyjątkami został tu ponownie nagrany. Myślę, że nie ma co już przedłużać wstępu i od razu przejdźmy do opisu poszczególnych kompozycji, które złożyły się na to ponadczasowe arcydzieło, prawdziwie ponadidealnego metalu. Takich płyt słucha się z prawdziwą przyjemnością i z taką samą przyjemnością także dla Państwa opisuje. Ten wspaniały album zaczyna się od heavy/power metalowej kompozycji pod tytułem "Judgement Day" pierwotnie znanej jako "Kreyson". Jak by się ten czadowy utwór nie nazywał, zawsze będzie robił na mnie tak samo dobre wrażenie. Naprawdę ciężko jest sobie wyobrazić jakieś lepsze otwarcie dla heavy/power metalowej płyty. Muzycznych pereł jest tu jednak znacznie więcej i nie tylko otwieracz jest naprawdę genialny, jako drugi na krążku występuje kolejny heavy/power metalowy klasyk w postaci "Cursing and Crying". Przed laty song ten nosił tytuł "Ztracená archa". Na tym krążku wszystko brzmi ciężej, nawet Ladislav Křížek, śpiewa nieco niżej, co daje naprawdę ciekawy efekt. Następnym klasykiem zespołu, jaki możemy tu usłyszeć, jest chwytliwy heavy metalowy utwór pod tytułem "Ten". Wcześniej mogliśmy go poznać pod tytułem "Skalp". Dla fanów czadowego heavy/power metalu zespół przygotował kolejną świetną kompozycję pod tytułem "Cry Out". Wcześniej mogliśmy ją także poznać pod nieco innym tytułem jako "Fade Out". O tym, że ta płyta wydaje mi się jeszcze bardziej Chrześcijańska od poprzednich, świadczy także utwór heavy metalowy pod tytułem "The Lord Will Come". Pierwotnie ten song z innym tekstem nagrała Czeska grupa VITACIT, jego tytuł brzmiał wtedy "Já chci se ptát těch králů". Sam KREYSON także grał ten utwór na swoich koncertach. Kolejnym klasykiem heavy metalu, tym razem w bardziej melodyjnej postaci jest także utwór pod tytułem "Mary". Po wszystkim przechodzimy do heavy/power metalowej kompozycji pod tytułem "Parable". Wcześniej mogliśmy ją poznać pod innym tytułem "Upíří láska". Utwór ten genialnie łączy heavy metalową chwytliwość z prawdziwym power metalowym czadem. Doskonałej muzyki jest tu jednak o wiele więcej, czego dowodzi także wspaniała heavy metalowa kompozycja pod tytułem "Stay". Także i ona miała swoją odpowiedniczkę wcześniej, która nosiła tytuł "Zůstaň na kolenou". Jest to kolejny ponadidealny utwór, na tej pełnej ponadidealnych muzycznych pereł płycie. Naprawdę nie łatwo jest powstrzymać słowa zachwytu, gdy słucha się tak wspaniałych nagrań, tak klasycznego metalu z najwyższej półki. Czy można nie pokochać nowej wersji utworu "Čarovná noc", tym razem noszącej tytuł "Endure the Night"? Także i tu bardzo podoba mi się tekst. Ta płyta to niezaprzeczalnie bardzo jasna perła w koronie Chrześcijańskiego metalu! Prawdziwy muzyczny klejnot, wśród innych doskonałych nagrań wykonawców tego gatunku! I chociaż ta płyta mogłaby trwać jeszcze o wiele, wiele dłużej to właśnie dotarliśmy już do ostatniej kompozycji w postaci power/speed metalowego utworu "Warrior Angel". Ten szalony i naprawdę niepozbawiony czadu utwór mogliśmy już poznać wcześniej jako "Anděl na útěku" na płycie pod tym samym tytułem. Płyta zawiera także bardzo ciekawy bonus w postaci video do utworu "Salome". Polecam Państwu to znakomite jubileuszowe wydawnictwo bardzo serdecznie, jest warte każdych pieniędzy i pięknie wygląda na półce obok innych metalowych arcydzieł. Zresztą jest to jeden z tych krążków, do których często się wraca, więc gwarantuję, że nie będzie się tam kurzył. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana klasycznego metalu!
Album nagrano w składzie:
Ladislav Křížek - Wokal (TAM, VITACIT, CITRON, RUNNING WILD, TANJA A LADISLAV KŘÍŽEK, LÁĎA KŘÍŽEK, LADISLAV KŘÍŽEK, LADISLAV KŘÍŽEK A JAROSLAV SVĚCENÝ, OLYMPIC, EVA URBANOVÁ A LADISLAV KŘÍŽEK, DAMIENS, MICHAL DAVID & LADISLAV KŘÍŽEK...)
Radek Kroc - Gitara (PARADOX, FERAT, JOY, VITACIT, LÁĎA KŘÍŽEK, KREYSON MEMORIAL, GORILLA CRASH...)
Luděk Adámek - Gitara basowa (VITACIT, MILOŠ DODO DOLEŽAL, ANNA K., LÁĎA KŘÍŽEK, VAN HAVEL, VAJNOT, ROTHACIT, CHINASKI...)
Zdeněk Pradlovský - Perkusja (SHAARK, URSCHULLUM, CHAOS IN HEAD, MASTER, VITACIT, BACK TO THE ROOTS, DEATH STRIKE, CHAOS IN HEAD, ALVAREZ, CITRON...)
Spis utworów:
1. Judgement Day
2. Cursing and Crying
3. Ten
4. Cry Out
5. The Lord Will Come
6. Mary
7. Parable
8. Stay
9. Endure the Night
10. Warrior Angel
11. Salome (Bonus Video)