Heavy Metal, Power Metal, Glam Metal, Melodic Metal, Hard Rock, AOR...


czwartek, 30 maja 2024

WYTCH HAZEL - Surrender (2011)


Moja ocena: 10/10
Ta Brytyjska Chrześcijańska formacja heavy metalowa powstała w Lancaster w hrabstwie Lancashire w roku 2011, muzycznie jednak mamy tu odczynienia z muzyką z przełomu lat 70 i 80. XX wieku. Na Chrześcijańskiej scenie metalowej nie ma wielu grup z nurtu New Wave Of British Heavy Metal. Właśnie tak należałoby określić styl tejże grupy, choć powstała wiele, wiele lat po upadku tego gatunku. Bardziej pasowałoby tu określenie New Wave of Traditional Heavy Metal. Czyli nie NWOBHM a NWOTHM. Mimo wszystko z racji uzyskania przez zespół naprawdę oryginalnego brzmienia, a także naprawdę ciekawego połączenia właśnie estetyki nowej fali brytyjskiego heavy metalu z elementami folku i progresji, klasyfikacja stylu zespołu może być dyskusyjna, tym bardziej że sama grupa określa się na Bandcamp jako wykonawca NWOBHM. Ostatnio z resztą coraz więcej grup stara się przywrócić tej muzyce świetność i reaktywować na nowo ten ruch w muzyce metalowej. Opisywany tu WYTCH HAZEL zrobił to w sposób mistrzowski i na pewno, gdyby ten zespół powstał w okresie rozkwitu tego szlachetnego gatunku, zostałby do niego zaliczony. Za bardzo oryginalne nie będę też ukrywał archaiczne brzmienie zespołu, odpowiada także sposób nagrania tej płyty. Opisywany tu singiel demo został nagrany na stary 4-ścieżkowy Tascam . Oryginalna taśma-matka wraz z urządzeniem Tascam została skradziona z furgonetki grającego na gitarze głównego wokalisty zespołu, więc nigdy nie można było jej porządnie zremasterować! Efektem tego jest jednak naprawdę nietypowe dla współczesnego heavy metalu brzmienie, które jednak stało się też wizytówką zespołu, gdyż muzycy konsekwentnie dbają, o to by ich nagrania brzmiały, tak jak by były nagrywane co najmniej 45 lat temu. Okazało się to z resztą po czasie receptą na sukces. No dobrze, ale opisuję krótki singiel zawierający jedynie dwie kompozycje, a rozpisałem się aż tyle we wstępie. Przejdźmy już do samej muzyki. Płyta zaczyna się od utworu pod tytułem "Surrender". Jest to kompozycja hard&heavy mocno zakorzeniona w estetyce wczesnych lat 70. Dopiero drugi utwór pod tytułem "Wytch Hazel" jest bliżej wzorców NWOBHM. Ciężko jednak jest znaleźć inny znaczący zespół w tym gatunku, który by brzmiał podobnie. Brzmienie zespołu jest osadzone bardziej w korzeniach ciężkiego rocka takich jak legendarne i wielkie THIN LIZZY, może trochę i BUDGIE. Polecam się zapoznać z muzyką zawartą na tym demonstracyjnym singlu, jest ona naprawdę warta uwagi.
Album nagrano w składzie:
Colin Hendra - Wokal, gitara (ANGEL WITCH...)
Josh Winnard - Gitara, wokal (DARK FORREST, SEVEN SISTERS...)
Neil Corkery - Gitara basowa
Aaron Hay - Perkusja
Spis utworów:
1. Surrender
2. Wytch Hazel

DETRITUS - If But for One (1993)


Moja ocena: 10/10
Drugi album Chrześcijańskiej grupy DETRITUS tak samo, jak poprzedni również jest utrzymany w stylu thrash i speed metalowym. Za inspiracje muzykom służyły mniej więcej te same wzorce co poprzednio. Jednak ten krążek został lepiej zrealizowany, więc ten album brzmi korzystniej od debiutu. Zespół eksperymentuje również nieco bardziej ze swoim brzmieniem, dostarczając dużo więcej zmian czasowych i dodając wolniejsze, ponure, akustyczne partie do galopującego thrash, speed metalu. To wszystko sprawia, że ta płyta jest jeszcze ciekawsza, jednocześnie jednak cięższa i trochę mroczniejsza. Chociaż wiele zostało tu zmienione i ulepszone to i w tym przypadku nie nazwałbym tej płyty naprawdę ponadidealną. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo ważny album w swoim gatunku który, miał duży wpływ na jego rozwój. Oto co znalazło się na opisywanym tu krążku. Płyta zaczyna się naprawdę ciekawie od thrash metalowej kompozycji pod tytułem "Masquerade". Jej wstęp z początku nie zapowiada, z jak ciężkim i ostrym utworem będziemy mieć do czynienia. Gdy całość jednak się rozkręci, widzimy jednak, że znów jesteśmy dość blisko wczesnych dokonań grupy METALLICA. Druga kompozycja zespołu przez długi czas, utrzymana jest w stylu dość ponurej ballady, która dopiero po upływie trzech minut nabiera cech naprawdę ostrego thrash metalu, z akcentami speed metalowymi. Jednak jeszcze więcej cech trash metalowej ballady prezentuje dopiero kolejna kompozycja zespołu pod tytułem "D.I.G.M.". Na tej płycie jednak tak samo, jak na poprzedniej liczy się naprawdę duży ciężar. Dlatego jako kolejna na krążku występuje naprawdę solidna thrash metalowa kompozycja pod tytułem "Let Peace Begin with Me". Mimo wszystko dużo spokoju wprowadza ballada pod tytułem "Feel". Buduje jednocześnie nastrój przed kolejną balladą już cięższą, bo thrash metalową pod tytułem "Blindly Rejected". To wszystko sprawia, że opisywany tu materiał jest o wiele bardziej urozmaicony w stosunku do debiutu. Tutaj pojawia się nawet ciekawa partia saksofonu, co jest bardzo ciekawym zabiegiem artystycznym. Zaraz potem jednak powracamy do naprawdę ostrych thrash/speed metalowych riffów w utworze pod tytułem "If But for One". Tutaj wokalnie także jest naprawdę ciężko i pojawił się nawet growl. W tym całym zestawie trochę śmiesznie i nie na miejscu wypada jednak utwór pod tytułem "Sailors Farewell". W sumie to nie do końca thrash metal, a coś na kształt pirackiego metalu. Mówiłem jednak, że to nie jest ponadprzeciętnie wybitne arcydzieło, z drugiej strony to naprawdę idealny krążek dla wszystkich fanów naprawdę dobrego thrash metalu. Przykładem naprawdę świetnej muzyki w tym stylu z elementami speed metalowymi może być utwór pod tytułem "Father to Son". Naprawdę świetny thrash metal muzycy zaprezentowali także w kompozycji pod tytułem "Painted Reality". Można nawet powiedzieć, że dość chwytliwej jak na ten gatunek. Nawet powiedziałbym, że dość optymistycznej. To, co mi się podoba także na tym krążku to naprawdę duży postęp w sposobie śpiewu wokalisty, który śpiewa czystym głosem w kolejnym thrash metalowym utworze pod tytułem "As It Reigns". Nie zabrakło tu jednak i okrzyków i cięższych partii wokalnych charakterystycznych dla wykonywanego gatunku. Płytę kończy naprawdę ładna ballada pod tytułem "Subtle Shades". Polecam państwu tę znakomitą płytę, jest to naprawdę idealny materiał dla fanów dobrego thrash metalu i speed metalu, z Chrześcijańskim przekazem.
Album nagrano w składzie:
Mark Broomhead - Wokal, gitara basowa (SEVENTH ANGEL, FIREFLY, EXHORIA...)
Earl Morris - Gitara (SEVENTH ANGEL...)
Andy Neal - Gitara
Andy Bright - Perkusja
Sam Roges - Saksofon
Steve Harris - Pianino (SIX YARD BOX...)
Spis utworów:
1. Masquerade
2. So Far Away
3. D.I.G.M.
4. Let Peace Begin with Me
5. Feel
6. Blindly Rejected
7. If But for One
8. Sailors Farewell
9. Father to Son
10. Painted Reality
11. As It Reigns
12. Subtle Shades

VALOR - Fight for Your Life (1988)


Moja ocena: 10/10
Ten bardzo ciekawy Chrześcijański zespół został utworzony po rozpadzie bardzo ciekawej grupy GOLGATHA w 1986 roku. Równie wartą uwagi grupę VALOR tworzą także muzycy znani z THE GENTILES, i na jej początku działalności także gitarzysta znany z CROSSFORCE. Skład muzyków szybko ulegał zmianom i ostatecznie w zespole zostali tylko panowie z THE GENTILES i GOLGATHA. W tym składzie zostało nagrane także demo "Masquerade". Ukazało się już w roku 1987. Niewiele później już w roku 1988 dyskografię Amerykańskich power/speed metalowców z San Francisco uzupełnił opisywany tu krążek "Fight for Your Life". Materiał ukazał się nakładem White Stone Records. Choć opisywana tu grupa nie zrobiła oszałamiającej kariery i nie przebiła się do czołówki Chrześcijańskiego metalu, to jednak jej długogrający album naprawdę zasługuje na uwagę. Otrzymujemy tu wspaniałą mieszankę heavy/power metalowych riffów, wymieszanych z prawdziwie speed metalową energią, wymieszaną z dość mocno zauważalnymi wpływami thrash metalu. Czyni to z tej płyty jedno z naprawdę bardzo ciekawych arcydzieł power/speed metalu z tamtego okresu. Zobaczmy, co się na niej znajduje. Już pierwsza kompozycja pod tytułem "Valor" doskonale łączy power/speed metalową energię, z elementami thrash metalu. Naprawdę nie brak tu świetnych riffów, ale i wirtuozerskich solówek. Wszystko doskonale uzupełniają czyste wokale, za które odpowiada Michael Brueck. Następna kompozycja pod tytułem "The Flesh Is Weak" to z kolei przykład naprawdę dobrego heavy/power metalu. Także i tu nie brak prawdziwego czadu. Jeszcze więcej czadu prezentuje kompozycja pod tytułem "Fight for Your Life" utrzymana w charakterze ostrego speed metalu. Utwory są jednak na tyle urozmaicone i niejednostajne, że nie zlewają się z sobą. Co najważniejsze są one naprawdę bardzo ciekawe, co dokumentuje także heavy/speed metalowy utwór pod tytułem "Empty Tomb". Także i tu słychać lekkie wpływy thrash metalu. Kolejnym naprawdę ciekawym utworem jest heavy/power metalowy "Didn't I". W tejże kompozycji warto zwrócić uwagę także na naprawdę ciekawe solo gitarowe. Ten bardzo interesujący muzycznie materiał uzupełnia dodatkowo heavy/power metalowy utwór pod tytułem "It's Not Too Late", zaczynający się od pięknego balladowego wstępu i dopiero po czasie nabierający ostrości, niepozbawionej jednak i odrobiny melodyjności. Po wszystkim przechodzimy do ostrego speed metalowego utworu pod tytułem "Accept Him". Jest to krótka, bo trwająca zaledwie minutę i osiem sekund kompozycja, niosąca ze sobą jednak naprawdę sporo prawdziwie metalowego czadu. Całość uzupełnia jeszcze kolejny naprawdę ostry speed metalowy utwór pod tytułem "Masquerade". Na pochwałę zasługują tu nie tylko naprawdę utalentowany wokalista, jak i wspaniały gitarzysta, ale i doskonała sekcja rytmiczna. Perkusista zespołu naprawdę robi wspaniałe wrażenie i udowadnia swój wielki talent w każdej kompozycji. Całość płyty kończy jeszcze power/speed metalowy utwór pod tytułem "Burn". Tutaj słychać także dość wyraźnie wpływy thrash metalu, choć nie brak i heavy metalowego akcentu. To wszystko razem złożyło się na naprawdę świetny album. Każdy z muzyków pokazał, tu naprawdę wysoką klasę począwszy od wokalisty, po świetnego gitarzystę, na basiście i perkusiście kończąc. Każdy miał okazję udowodnić tu swój talent. Chociaż grupa po wydaniu tego krążka dość szybko postanowiła zawiesić działalność, to bez wątpienia była jednym z tych naprawdę odważnych zespołów, które pomogły ustanowić chwalebny amerykański ruch power/speed metalowy jako pełnoprawny rozdział w historii metalu. Zawieszenie działalności zespołu trwało przez wiele lat i mało kto raczej się spodziewał reaktywacji, muzycy jednak powrócili w roku 2018. Już rok później wydali odświeżoną i częściowo nagraną ponownie wersję opisywanego tu krążka. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w nagraniach grupę wsparł basista WHITESNAKE! O tym wszystkim napiszę jednak już innym razem, w osobnej recenzji za jakiś czas, bo i odświeżoną wersję warto tutaj opisać. Na razie jednak polecam zapoznać się z tym oto krążkiem z roku 1988, chociażby dlatego, aby móc go później porównać z jego alternatywną nowszą wersją. Zapewniam, że i ona jest bardzo ciekawa muzycznie, jednak to już materiał na inną historię.
Album nagrano w składzie:
Michael Brueck - Wokal
Chris Price - Gitara
Adam Alvarez - Gitara basowa (GOLGATHA...)
Jim Maxwell - Perkusja (THE GENTILES...)
Spis utworów:
1. Valor
2. The Flesh Is Weak
3. Fight for Your Life
4. Empty Tomb
5. Didn't I
6. It's Not Too Late
7. Accept Him
8. Masquerade
9. Burn

środa, 29 maja 2024

METAL NOBRE - Metal Nobre III (2001)


Moja ocena: 10/10
Także i ten album wspaniałej grupy METAL NOBRE śmiało, można nazwać prawdziwym ponadczasowym arcydziełem Chrześcijańskiego rocka i metalu, na prawdziwie ponadidealnym poziomie produkcyjnym, muzycznym, jak i wykonawczym. Zespół po raz kolejny zaprezentował swoim słuchaczom naprawdę urozmaicony stylistycznie materiał, na którym nie zabrakło zarówno melodyjności, jak i prawdziwego metalowego czadu. Oznacza to, że także i tutaj muzycy zaprezentowali naprawdę interesującą mieszankę świetnego melodyjnego heavy metalu i hard, heavy rocka, oraz naprawdę pięknych nastrojowych ballad. Dlatego na tym już zakończmy wstęp i od razu przejdźmy do poszczególnych kompozycji, jakie można usłyszeć na tej bardzo ciekawej muzycznie płycie. Oto i one. Opisywany tu krążek zaczyna się od przebojowej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Mensageiro". Jako drugi utwór muzycy wybrali z kolei naprawdę piękną power balladę pod tytułem "Só Há um Deus". Muzycy doskonale zbudowali tu nastrój, powoli budując podniosłą atmosferę, w miarę rozwoju tej naprawdę pięknej kompozycji. Kolejną prześliczną balladą tym razem utrzymaną bliżej stylu AOR jest utwór pod tytułem "Vou Confiar". Następnie przechodzimy do melodyjnie heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Apocalipse". Następna kompozycja zespołu także utrzymana jest w heavy metalowym stylu, ale już o wiele bardziej czadowym i nosi tytuł "Servo de Deus". Tak ciekawy i urozmaicony materiał, dodatkowo uatrakcyjnia następna prześliczna ballada pod tytułem "Volte". Spokojnych kompozycji naprawdę tu nie brakuje, ponieważ i następna kompozycja do nich należy. Mowa o kolejnej prześlicznej balladzie pod tytułem "Promessa". By nie było jednak zbyt lekko, następnym utworem, jaki możemy na opisywanej, tu płycie usłyszeć jest "Paraíso" utrzymany w formie rock and rolla w wersji hard&heavy. Na płycie nie zabrakło jednak i bluesa. Utwór opiera się jednak na hard rockowym brzmieniu gitar i nosi tytuł "Blues 121". Jest to jednak już przedostatni kawałek na opisywanym tu krążku. Gdy się słucha tak dobrych riffów, wybornych solówek oraz naprawdę prześlicznych ballad, to mimo wszystko chciałoby się bu ta płyta trwała dłużej. Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze heavy metalowy utwór, z elementami punk rocka pod tytułem "Corinho". Jest to taki mały muzyczny żarcik na sam koniec tej bardzo ciekawej płyty. Także i ten krążek należy do prawdziwych pereł w koronie Chrześcijańskiego rocka i metalu. Opisywany tu krążek odniósł naprawdę duży sukces, sprzedając się w nakładzie prawie 10.000 egzemplarzy zaledwie w ciągu dwóch miesięcy. Następnie 23 marca 2002 roku zespół gra koncert w Taguatinga-DF, podczas którego nagrał koncertową płytę CD, oraz płytę DVD, zatytułowaną "Nas Mãos do Senhor". Podczas nagrywanego koncertu opisywanego w tej chwili zespołu było obecnych ponad 25 tysięcy osób. W tym czasie opisywany tu zespół zapracował już na miano jednej z czołowych formacji Chrześcijańskich w Brazylii na scenie ciężkiego rocka. Mimo wszystko na kolejny studyjny longplay fani zespołu musieli jednak trochę poczekać, ponieważ następny longplay grupy METAL NOBRE ukazał się dopiero w roku 2005. Tak jak by chcąc nieco wynagrodzić to czekanie swoim fanom, zespół zawarł na nim nieco więcej utworów. O tym wszystkim jednak napiszę już innym razem w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
JT - Wokal
Leonel Valdez - Gitara (DARK AVENGER...)
Kenney Gouveia - Gitara basowa
Adriel Sorriso - Perkusja
Spis utworów:
1. Mensageiro
2. Só Há um Deus
3. Vou Confiar
4. Apocalipse
5. Servo de Deus
6. Volte
7. Promessa
8. Paraíso
9. Blues 121
10. Corinho

IMPELLITTERI - Answer to the Master (1994)


Moja ocena: 10/10
Także i ten krążek należy do prawdziwych arcydzieł tej świeckiej, choć bardzo przyjaznej Chrześcijaństwu formacji. Także i ten album wbrew okładce należy właśnie do takich pozytywnych, naprawdę przyjaznych, by nie powiedzieć, że już nawet Chrześcijańskich albumów w dorobku opisywanej tu formacji. Formacji, która po raz kolejny nagrała wspaniały, ponadczasowy krążek na poziomie prawdziwie ponadidealnym. Właśnie taka jest ta płyta. Muzycznie doskonała pod każdym względem. Także i w tym przypadku mamy poczynienia z naprawdę urozmaiconym stylistycznie materiałem, dzięki czemu każda z zaprezentowanych tu kompozycji jest bardzo ciekawa. Opisywany tu krążek, jest już kolejnym wydawnictwem płytowym w dyskografii opisywanego w tej chwili zespołu, które ukazało się nakładem wytwórni Victor. Co ciekawe krążek ten był bardzo promowany w krajach azjatyckich i ukazał się również w Korei Południowej, Tajlandii i głównie Japonii, dzięki dużemu japońskiemu wydawcy. Muzyka amerykanów z czasem została wydana także na rynku Brazylijskim i Włoskim. Rosyjskiego kasetowego wydania naprawdę nie polecam. Skupmy się na tym oryginalnym japońskim, kore zachwyca nie tylko doskonałą muzyką, ale i nienagannym wspaniałym brzmieniem, jak i produkcją. Oto co się na tej znakomitej płycie znajduje. O tym, że ta płyta jest naprawdę bardzo warta uwagi, świadczy już pierwsza kompozycja zespołu pod tytułem "The Future Is Black". Jest to naprawdę solidna dawka świetnego heavy metalu w dość chwytliwej postaci. Po tak rewelacyjnym rozpoczęciu muzycy prezentują kolejny bardzo ciekawy utwór w postaci heavy metalowego "Fly Away". Także i na tym krążku śpiewa wspaniały Rob Rock. Kolejną heavy metalową kompozycją w wykonaniu tejże formacji jest także "Warrior". Wcześniej można było usłyszeć tę czadową, ale i melodyjną kompozycję w wykonaniu grupy DRIVER, gdzie także śpiewał Rob Rock. Na płycie nie mogło zabraknąć także i przepięknej melodyjnie heavy metalowej ballady pod tytułem "I'll Wait". Jest to naprawdę piękna, spokojna melodia wzmocniona od czasu do czasu ostrzejszym brzmieniem melodyjnych heavy metalowych riffów. O tym jednak, że ta wspaniała formacja potrafi pisać naprawdę piękne utwory, fani zdążyli się przekonać także, na jej wcześniejszych krążkach. Tutaj grupie udało się utrzymać równie wysoki poziom, jak poprzednio co dokumentuje także chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Hold the Line". To właśnie heavy metal jest nurtem przewodnim na tym wspaniałym krążku. W tym stylu jest także utrzymany i następny utwór pod tytułem "Something's Wrong With The World Today". Także i on należy do tych naprawdę chwytliwych. Nawet jeśli pojawiają się tu delikatnie power metalowe akcenty to tylko stanową one małe urozmaicenie, dla naprawdę świetnych heavy metalowych riffów. To, co należy na tej płycie docenić to także tradycyjnie już pełne wirtuozerii i geniuszu solówki gitarowe. Także i na tym krążku ich nie brakuje. Nie brak także i prawdziwego czadu co dokumentuje heavy metalowy utwór pod tytułem "Answer to the Master". Naprawdę ciężko się tu nie zachwycić nie tylko i wybornymi solówkami gitarowymi, ale także świetnymi riffami. Pierwszą i tak naprawdę jedyną prawdziwie heavy/power metalową kompozycją na tej świetnej płycie jest dopiero "Hungry Days". Trzeba tu także zwrócić uwagę na doskonałe połączenie gitarowego shreddingu z odrobiną neoklasyki! Na sam koniec zespół pozostawił jednak dość chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "The King Is Rising". Także i ten utwór jest przykładem prawdziwego muzycznego geniuszu. Także i ta płyta opisywanego tu zespołu należy do tych, które po jej zakończeniu pozostawiają u słuchacza ochotę na więcej tak dobrej, ponadczasowej muzyki na ponadidealnym poziomie. Jest to cecha charakterystyczna niemalże wszystkich naprawdę wspaniałych płyt, na których mamy do czynienia z naprawdę urozmaiconym i wartym uwagi repertuarem, tak więc polecam ją naprawdę bardzo gorąco. Tak jak napisałem we wstępie, ukazało się całkiem sporo reedycji opisywanego tu krążka, więc nie powinno być problemów z ich znalezieniem i zakupem. W przypadku takich arcydzieł jak to naprawdę warto się postarać i je zdobyć. Także i ten krążek powstał w naprawdę ciekawym składzie z naprawdę godnymi uwagi gośćmi, którzy byli obecni na sesji nagraniowej tejże płyty. Ten naprawdę imponujący skład zespołu podaję pod spodem niniejszej recenzji. Oto i on.
Album nagrano w składzie:
Rob Rock - Wokal (TANGRAM, VICE, M.A.R.S, JOSHUA PERAHIA, ANGELICA, DRIVER, AXEL RUDI PELL, ROB ROCK, TOBIAS SAMMET'S AVANTASIA, WARRIOR, RICK RENSTROM, FIRES OF BABYLON, TIMO TOLKKI'S AVALON, VIVALDI METAL PROJECT, DESTINIA, MARTIN SIMSON'S DESTROYER OF DEATH...)
Chris Impellitteri - Gitary, gitara basowa (VICE, HOUSE OF LORDS, ANIMETAL USA...)
James Amelio Pulli - Gitara basowa (AMORIELLO, MASTER SPY...)
Ken Mary - Perkusja (STRIKE, TKO, FIFTH ANGEL, ALICE COOPER, CHASTAIN, DAVID T. CHASTAIN, GIUFFRIA, ACCEPT, HOUSE OF LORDS, BONFIRE, KEN TAMPLIN & FRIENDS, JAMES BYRD'S ATLANTIS RISING, LANNY CORDOLA, BAD MOON RISING, MAGDALLAN, JORDAN RUDESS, MAGDALEN, PATA, SOUL SHOCK REMEDY, KEVIN GALES, AUDREY FOREST, JASON ALLEN RICH, RANDY HANSEN, KNIGHT FURY, FLOTSAM AND JETSAM, ELLEFSON, JACK RUSSELL'S GREAT WHITE...)
Mike Smith - Klawisze
Chuck Wright - Gitara basowa (GIUFFRIA, QUIET RIOT, KUNI, MAGDALLAN, HOUSE OF LORDS, TED NUGENT, ANN LEWIS, DORO, TAMPLIN AND FRIENDS, BAD MOON RISING, ATSUSHI YOKOZEKI PROJECT, EYES, PATA, THE CHILDREN OF ZION, TEDDY ANDREAS, CHAOS IS THE POETRY, ALICE COOPER, BLACKTHORNE, MAGDALEN, MURDERER'S ROW, LANNY CORDOLA, GACKT, STUART SMITH, HEAVEN AND EARTH, ODD MAN OUT, PAUL SHORTINO'S THE CUTT, FREDDY CANNON, KEVIN GALES, HANK WILLIAMS, MATT SORUM, AUDREY FOREST, PAT TRAVERS AND CARMINE APPICE, CHRISTIAN TOLLE PROJECT, STEPHEN PEARCY, C.T.P., CHRISTIAN TOLLE PROJECT, STEPHEN PEARCY, C.T.P., BOB KULICK, EISLEY / GOLDY, DEBBY HOLIDAY, DIZZY REED, CHRIS CATENA'S ROCK CITY TRIBE, SAINTS OF THE UNDERGROUND, THE EXILE SOCIAL CLUB, CHUCK WRIGHT'S SHELTERING SKY, DEMONS DOWN, ADLER'S APPETITE...)
James Christian - Wokale w tle (JASPER WRATH, ZOLDAR & CLARK, EYES, GLENN SCARPELL, HOUSE OF LORDS, LANNY CORDOLA, BAD MOON RISING, MANIC EDEN, PATA, MAGDALLAN, JAMES CHRISTIAN, ROBIN BECK, ATTRACTION, THE V-PROJECT, SHANGHAI, ARC ANGEL CANNATA, RADIOACTIVE, MOONSTONE PROJECT, IMPULSIA, FRONTIERS ALL STARS, L.A. ROCKS...)
Spis utworów:
1. The Future Is Black
2. Fly Away
3. Warrior
4. I'll Wait
5. Hold The Line
6. Something's Wrong With The World Today
7. Answer To The Master
8. Hungry Days
9. The King Is Rising

STAIRWAY - No Rest: No Mercy (1993)


Moja ocena: 10/10
Na Chrześcijańskiej scenie nie ma zbyt wielu wykonawców z nurtu New Wave Of British Heavy Metal, jednym z najciekawszych jest właśnie brytyjska grupa STAIRWAY. Zespół ten powstał w czasach świetności wspomnianego gatunku, wydał w tamtym czasie jedynie nagrania demo. Heavy metalowcy z Warwickshire swoje pierwsze szerzej wydane nagrania mogli zaprezentować dopiero na składance "White Metal Warriors - Last Ship Home" gdzie znaleźli się obok takich grup jak między innymi DETRITUS czy SEVENTH ANGEL. Chociaż Chrześcijańska grupa z kręgu NWOBHM była naprawdę ciekawa, to swój pierwszy album długogrający wydała dopiero w roku 1993. Był to okres, gdy wspomniany gatunek powoli odchodził do lamusa. Mimo wszystko STAIRWAY postanowił pozostać wierny wzorcom obranym na początku. Wszystko zaczęło się jeszcze w roku 1978, kiedy to nowa fala brytyjskiego heavy metalu stanowiła nowość i szturmem podbijała tamtejsze sceny muzyczne, by z czasem podbić muzycznie już cały świat. Duże podwaliny por rozwój tego gatunku na scenie Chrześcijańskiej położyła mniej więcej w tym samym czasie inna brytyjska grupa 100% PROOF mająca w tym czasie nieco więcej szczęścia, dzięki czemu szybciej wydała swoje pierwsze nagrania. Jednak nie tak ciekawe, jak te, które prezentuje opisywany w tej chwili zespół STAIRWAY. Bo to właśnie ta grupa nagrała najlepszy materiał w tym stylu. Przyjrzyjmy się mu bliżej, gdyż jest to prawdziwe ponadidealne i ponadczasowe arcydzieło Chrześcijańskiego metalu! Album zaczyna się od heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Battle of Heaven". Jest to naprawdę doskonałe, otwarcie płyty, gdzie nie brak jednakowo świetnych riffów i gitarowych solówek przy wsparciu ostro grającej sekcji rytmicznej, oraz świetnych wokali. Za mikrofonem stoi tu utalentowany Graeme Leslie jednocześnie grający także na gitarze. Dalej jest równie ciekawie, zespół prezentuje bowiem kolejny heavy metalowy utwór pod tytułem "Spirit Of Guilt" bliższy klasycznej szkoły gatunku NWOBHM. Następna kompozycja to już typowy przykład starej szkoły nurtu NWOBHM, zahaczającej już delikatnie o rejony speed metalu i nosi ona tytuł "Bondage". Kolejną świetną kompozycją utrzymaną w stylu tradycyjnego heavy metalu, którą grupa zaprezentowała swoim słuchaczom, jest "Meet the Maker". Na tym jednak nie koniec naprawdę świetnego heavy metalu, kolejną świetną kompozycją w tym stylu jest "Fly with the Spirit". Także i tu nie brak naprawdę znakomitych riffów, jak i popisów gitarowych. Dopiero następna kompozycja przynosi spokojniejsze balladowe brzmienia i jej tytuł brzmi "Sweetest Song". Rzeczywiście jest to naprawdę piękna melodia. Głównie jednak na tym krążku mamy do czynienia z czadowym heavy metalem, przykładem właśnie takiej muzyki, jednak niepozbawionej i odrobiny melodyjności może być utwór pod tytułem "The Great Whore Of Babylon". Muzycy STAIRWAY mają jednak o wile więcej ciekawych kompozycji w zanadrzu. Przykładem może być heavy metalowy utwór pod tytułem "Walk Away". Także i tej kompozycji nie brak czadu, wymieszanego z odrobiną melodyjności, a także naprawdę chwytliwych refrenów. Nieco melodyjniejsze podejście do muzyki heavy metalowej prezentuje z kolei utwór pod tytułem "Black Be the Night". Dość chwytliwy i nieco melodyjniejszy jest także heavy metalowy utwór pod tytułem "Keep the Fires Burning". Nie zabrakło tu jednak i prawdziwego czadu. Całość powoli kończy przedostatni już na tym krążku oparty o wzorce NWOBHM, heavy metalowy utwór pod tytułem "Souls of Zion". Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze "The Great Whore of Babylon (Revisited)". Jest to dla odmiany piękna akustyczna ballada. Urozmaicony i naprawdę ciekawy materiał sprawia, że mamy tu do czynienia z prawdziwym naprawdę nieprzeciętnym arcydziełem muzycznym. Po wydaniu tej płyty muzykom udało się zdobyć popularność na całym świecie. Opisywany tu album doczekał się wielu reedycji. Opisywany tu album ukazał się w Japonii nakładem wytwórni Metal Mania i po wielu latach także w USA nakładem Retroactive Records i Roxx Records. Krążek ten ukazał się oryginalnie niezależnie nakładem Graeme Leslie. Można też znaleźć wydania albumu nakładem firmy White Metal. Warto ich wszystkich poszukać i jedno zakupić, niezależnie od jego wydawcy, gdyż ten album, to prawdziwa perła w koronie Chrześcijańskiego metalu. Na swój następny album muzycy kazali swoim fanom znów trochę poczekać, ale gdy się w końcu ukazał, okazał się, być równie ciekawym i wartym uwagi. O nim jednak już w osobnej recenzji za jakiś czas. Na razie polecam naprawdę mocno ten oto wspaniały krążek z roku 1993.
Album nagrano w składzie:
Graeme Leslie - Wokal, gitara
Peter Jennens - Gitara, wokal
Robert Jennens - Gitara basowa, wokale w tle
Andrew Edwards - Perkusja
Paul Hodson - Klawisze (LOVEMORE MAJAIVANA & THE ZULU BAND, A.N.D., DETRITUS, DARK STAR, CLOVEN HOOF, JOHN PARR, AL ATKINS, GETHSEMANE ROSE, THE SAFRI BOYS, HARD RAIN, DANTE FOX, TEN, BOB CATLEY, HODSON...)
Sarah Burford - Klawisze
Spis utworów:
1. Battle Of Heaven
2. Spirit Of Guilt
3. Bondage
4. Meet The Maker
5. Fly With The Spirit
6. Sweetest Song
7. The Great Whore Of Babylon
8. Walk Away
9. Black Be The Night
10. Keep The Fires Burning
11. Souls Of Zion
12. The Great Whore Of Babylon (Revisited)

DETRITUS - Perpetual Defiance (1990)


Moja ocena: 10/10
Nie tylko w USA Chrześcijański thrash i speed metal wchodził coraz odważniej na sceny. Ten gatunek rozwijał się także bardzo dobrze w Wielkiej Brytanii. Najpierw za sprawą grupy SEVENTH ANGEL, później opisywanego w tej chwili DETRITUS. Zespół ten powstał w 1989 roku w Bristolu, rok później zadebiutował już pierwszą płytą długogrającą. Mamy tu do czynienia z naprawdę dobrze wykonanym thrash metalem, jednak nie jest to płyta ponadidealna. Jest to jednak naprawdę idealny materiał dla fanów dobrego thrash, speed metalu. Można powiedzieć, że jest to najbardziej tradycyjna szkoła tego gatunku, czerpiąca z najbardziej klasycznych wzorców z wczesnymi dokonaniami grupy METALLICA na czele. Jeśli chodzi o brzmienie tego materiału, to także jest ono wręcz wzorcowe dla thrash metalu tamtego okresu. To tyle wstępu, skupmy się zatem już na samych kompozycjach, jakie można tu usłyszeć. Album zaczyna się od razu ostro od wściekłej thrash, speed metalowej kompozycji pod tytułem "Subliminal Division". Następna kompozycja zespołu przynosi z kolei kolejną dawkę naprawdę ostrego thrash metalu i nosi tytuł "Point of No Return". Na tym nie koniec jednak naprawdę ostrej muzyki. Następna kompozycja pod tytułem "Playing with Fire" także czerpie z kolei nieco bardziej z heavy/power metalowych tradycji, jednak i tu nie zabrakło thrash metalowego charakteru. W twórczości zespołu bardzo wyraźnie słychać, że jest on pod wielkim wrażeniem amerykańskiej sceny thrash metalowej, dowodzi tego także i utwór thrash, speed metalowy pod tytułem "Taste the Blood". Ostrych thrash metalowych riffów nie zabrakło także w utworze pod tytułem "Morbid Curiosity". Następnie muzycy prezentują wściekły, bardzo ostry kawałek speed, thrash metalowy pod tytułem "No Mercy". Jaki tytuł taka też i muzyka. Nieco spokoju wprowadza dopiero thrash metalowa ballada pod tytułem "Child". Tutaj także możemy usłyszeć nieco inny styl śpiewu niż w poprzednich kompozycjach. Wokalista i basista w jednym Mark Broomhead śpiewa tu trochę czyściej, momentami bez charakterystycznej chrypy, którą zarezerwował dla ostrzejszych kompozycji. Przykładem właśnie takich ostrzejszych utworów może być bezkompromisowy thrash, speed metalowy utwór pod tytułem "Eviction". Ostrej muzyki jest tu jednak trochę więcej. Przykładem takiej ciężkiej i ostrej muzyki może być także thrash metalowy utwór pod tytułem "Subliminal Division". Do naprawdę ostrych należy jeszcze także już przedostatni na opisywanym w tej chwili krążku thrash metalowy utwór pod tytułem "Derange". Także i tu nie brak naprawdę ostrych riffów gitarowych i solidnego łojenia sekcji rytmicznej, wspartego dodatkowo zachrypłym wokalem. Całość płyty zamyka jeszcze thrash metalowy utwór pod tytułem "O.T.T.". Polecam ten album wszystkim fanom naprawdę dobrego thrash, speed metalu. Kilka rzeczy można by tu poprawić, a kila zostało już poprawionych na reedycji opisywanego tu krążka. Oryginał pojawił się nakładem wytwórni Edge Records, można także poszukać reedycji wydanej nakładem Under One Flag. Są to jednak wydania, których trzeba trochę poszukać, łatwiej dostępna jest reedycja opisywanego krążka wydana przez Retroactive Records. Są to nagrania poddane remasteringowi, a także wzbogacone o muzyczne bonusy. W mojej ocenie jednak oryginalny czas trwania tejże płyty bez bonusów jest wystarczający i więcej tak ciężkich brzmień już nie potrzeba. Oznacza to, że oryginalne wydanie trwa naprawdę idealnie nie za długo i nie za krótko.
Album nagrano w składzie:
Mark Broomhead - Wokal, gitara basowa (SEVENTH ANGEL, FIREFLY, EXHORIA...)
Earl Morris - Gitara (SEVENTH ANGEL...)
Andy Neal - Gitara
Andy Bright - Perkusja
Paul Hodson - Klawisze (A.N.D., LOVEMORE MAJAIVANA & THE ZULU BAND, DARK STAR, CLOVEN HOOF, JOHN PARR, AL ATKINS, GETHSEMANE ROSE, THE SAFRI BOYS, HARD RAIN, DANTE FOX, TEN, BOB CATLEY, HODSON...)
Spis utworów:
1. Subliminal Division
2. Point of No Return
3. Playing with Fire
4. Taste the Blood
5. Morbid Curiosity
6. No Mercy
7. Child
8. Eviction
9. Derange
10. O.T.T.

DELIVERANCE - Weapons of Our Warfare (1990)


Moja ocena: 10/10
Drugi album tejże wspaniałej grupy jest równie ciekawy, jak pierwszy. Także i tutaj zespół prezentuje znakomicie wykonany thrash i speed metal w naprawdę ponadidealnym stylu. Opisywane w tej chwili arcydzieło zostało wydane tak samo, jak debiutancka płyta zespołu, dzięki firmie Intense Records. Początek lat 90. to był okres rozkwitu Chrześcijańskiego metalu, powstawało coraz więcej ciekawych zespołów, grupa DELIVERANCE potrafiła się jednak doskonale odnaleźć w tamtych czasach, nagrywając jedno z najlepszych i najbardziej ponadczasowych arcydzieł w swoim gatunku. Właśnie tak trzeba określić ten wspaniały album, prawdziwym arcydziełem. Dlatego pomijając długi wstęp, od razu przejdźmy do samych utworów, jakie złożyły się na ten bardzo ciekawy muzycznie krążek. Oto co się na nim znajduje. Album zaczyna się od intro pod tytułem "Supplication". Następnie przechodzimy do ostrej speed, thrash metalowej kompozycji pod tytułem "This Present Darkness". Jest to naprawdę ciężkie otwarcie płyty, ale czy nie tak powinny brzmieć wydawnictwa w tym stylu? Następna kompozycja zespołu doczekała się nawet profesjonalnego teledysku i nosi tytuł "Weapons of Our Warfare". W tym przypadku mamy do czynienia z naprawdę świetnym thrash metalem na najwyższym poziomie wykonawczym. Następny utwór pod tytułem "Solitude" przynosi kolejną dawkę naprawdę dobrego tym razem naprawdę pokręconego thrash metalu. Jest to technicznie wymagająca dużych umiejętności forma tego gatunku. Po wszystkim przechodzimy do wściekłej i naprawdę ostrej thrash, speed metalowej kompozycji pod tytułem "Flesh And Blood". Nie zabrakło jednak i melodyjnego przełamania opisywanej tu kompozycji w tle pod solo gitarowym. A w zasadzie pod jego melodyjniejszą częścią, ponieważ później zespół powraca do naprawdę ostrych riffów, a solo gitarowe także nabiera tempa. Kolejną ostrą kompozycją thrash, speed metalową w wykonaniu zespołu jest także "Bought By Blood". Muzycy w bardzo umiejętny sposób kontynuują tu estetykę obraną na debiucie, ale także i każdy tego od tejże grupy oczekiwał. Na płycie nie zabrakło także i ballady metalowej w postaci utworu pod tytułem "23". Całość zaczyna się spokojnie, tworząc nastrojowy klimat, po czym na chwilę pod koniec utworu całość nabiera tempa i pojawia się nieco ostrzejszych thrash metalowych riffów. Bardzo podobają mi się także wokale, jakie nagrał tu Jimmy P. Brown II. Dotyczy to także thrash, speed metalowego utworu pod tytułem "Slay the Wicked". Takim to sposobem dotarliśmy już do przedostatniej kompozycji na krążku w postaci ostrej speed metalowej sieczki pod tytułem "Greetings of Death". Na tej płycie tak samo, jak i na debiucie nie zabrakło naprawdę szalonych solówek gitarowych, oraz ostrych riffów. Dowodzi tego także zamykający płytę thrash metalowy utwór "If We Faint Not". Ten krążek tak samo, jak poprzedni, pomimo faktu, iż należy do naprawdę ponadidealnych, wydaje się dostarczać naprawdę wystarczającą dawkę naprawdę ostrych brzmień metalu. Ta płyta nie wydaje się, być zatem ani zbyt krótka, ani też za długa, jest naprawdę w sam raz. Tak samo i ten krążek mogę polecić bardzo gorąco wszystkim fanom naprawdę dobrego trash i speed metalu, rekomendując go jako, o wiele lepszy od wszystkiego, co do tej pory nagrał niesławny i bluźnierczy SLAYER. Chociaż grupa naprawdę potrafi osiągnąć ten sam poziom muzycznej agresji, to potrafi wpleść do speed, thrash metalowej estetyki zespołu nieco więcej niuansów, z elementami heavy/power metalu włącznie. Album ten spodoba się na pewno także zwolennikom takich grup jak wczesna METALLICA, AGENT STEEL, LȦȦZ ROCKIT, czy równie genialnego SANCTUARY i podobnych, którzy szukają Chrześcijańskiej alternatywy dla swoich dawnych muzycznych idoli. Czy potrzeba więcej słów, aby zachęcić fanów takiej muzyki do zakupu tej płyty? Ostra thrash, speed metalowa estetyka była także konsekwentnie kontynuowana i na następnym albumie zespołu pod tytułem "What a Joke". Już teraz mogę powiedzieć, że tenże krążek będzie miejscami jeszcze cięższy, jeszcze ostrzejszy, nowocześniejszy brzmieniowo, jak i muzycznie, zahaczający już czasami o elementy muzyki hardcore. Jednak o tym wszystkim opowiem już innym razem w osobnej recenzji. Jedno jest pewne, że opisywana tu grupa nigdy nie stała w miejscu i dość często lubi zaskakiwać swoich słuchaczy czymś nowym trochę innym niż poprzednio. Muzycy opisywanego w tej chwili zespołu będą to udowadniać swoim fanom na każdej kolejnej płycie. Chociaż starsze pokolenie metalowców prawie na pewno o DELIVERANCE słyszało, to młodsze także powinno się tym bardzo ciekawym zespołem zainteresować.
Album nagrano w składzie:
Jimmy P. Brown II - Wokal, gitara (HOZANA, JUPITER VI, SOMBRANCE, FEARFUL SYMMETRY, JIMMY P. BROWN II, CAULDRON OF PUKE...)
George Ochoa - Gitara (RECON, VENGEANCE RISING, CRYSTAVOX, MORTIFICATION, S.A.L.T., WORLDVIEW...)
Brian Khairullah - Gitara basowa (WRATHCHILD, VENGEANCE RISING, SANCTUARY CELEBRATION BAND, MAX BLAM JAM, JUPITER VI, KANTATION...)
Chris Hyde - Perkusja (HOLY SOLDIER...)
Album nagrano w składzie:
1. Supplication
2. This Present Darkness
3. Weapons of Our Warfare
4. Solitude
5. Flesh and Blood
6. Bought by Blood
7. 23
8. Slay the Wicked
9. Greetings of Death
10. If We Faint Not

THE PREACHERS - Way to Paradise (1991)


Moja ocena: 03/10
Ten Chrześcijański album należy do naprawdę ciekawych z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że brzmi on tak źle, że powinni go zadawać jako pokutę po spowiedzi, dugi powód to taki, że część składu założyła potem Chrześcijańską grupę SEVENTH AVENUE. Zespół euro power metalowy, który przez wielu jest uważany za jeden z najciekawszych w swoim stylu, na Chrześcijańskim rynku. Co kto lubi, można powiedzieć. Ja akurat średnio lubię takie potupajki. Niewątpliwie jednak ten zespół należy do dość wpływowych i znaczących. Jednak skupmy się na początkach i czasach gdy muzycy grali jeszcze jako THE PREACHERS. Tutaj otrzymujemy muzykę heavy metalową, na tak niskim poziomie wykonawczym, że aż się wierzyć nie chce, że ktoś zmarnował drogocenny winyl na coś takiego. To był początek lat 90, więc jeszcze bardziej dziwi, że ktoś odważył się to wydać na płytach CD, które do specjalnie tanich raczej wtedy nie należały. Tego szaleństwa dopuściło się wydawnictwo Alles Records. Inaczej promocji tak słabego materiału to już raczej się nazwać nie da. Wszystko jest tu tragiczne, począwszy od brzmienia, na naprawdę kiepsko wykonanej muzyce kończąc. Nie ma tu praktycznie nic, za co można by ten zespół pochwalić, poza Chrześcijańskim przekazem tekstów. Oto co się na tym muzycznym koszmarku znajduje. Na początku słyszymy jakieś płaskie grzmoty, które raczej nie są zbyt ciekawym wstępem do równie płasko brzmiącej kompozycji "Way to Paradise". O ile jeszcze same riffy gitarowe są całkiem niezłe, to basu prawie w ogóle tu nie słychać, perkusja brzmi strasznie słabo, a wokalista próbujący być drugim Udo, nieco śmieszy. Tutaj nic nie brzmi, tak jak powinno. Umieszczenie mdłej ballady jako drugiej na krążku także nie poprawia jakości tej płyty, utwór pod tytułem "Win Over Your Heart" brzmi bardziej, jak parodia, niż prawdziwa ballada. Nieco lepiej wypada heavy metalowy utwór pod tytułem "My Little Friend". Jednak tylko trochę, to dalej jest strasznie słabe. Nie lepszy jest także i heavy metalowy utwór pod tytułem "Burn". Choć muzycy starali się stworzyć coś bardziej chwytliwego, to niestety im nie wyszło. Wszystko rozbija się o koszmarne brzmienie. Chociaż Herbie Langhans nawet stara się zagrać coś w miarę ciekawego, to te wokale, za które odpowiada Joachim Klauenberg, naprawdę nie pomagają. Co do samej muzyki to także jest ona naprawdę tandetna, przykładem może być heavy metalowy utwór pod tytułem "Colour of Blood". Nieco lepsze wrażenie sprawia heavy metalowy "No More". Jednak także tutaj wszystko nie brzmi, tak jak powinno. Gdyby to była taśma demo, jeszcze można by przymknąć na niektóre rzeczy oko, ale to jest oficjalnie wydana płyta na dwóch wcale nie tak tanich w produkcji nośnikach, czyli winylu i płycie CD. Nieco potencjału ma w sobie heavy metalowy utwór pod tytułem "Praise the Lord", ale także i tu wszystko rozbija się fatalne o brzmienie. Ballada pod tytułem "Only Love" wypada nieco lepiej przy poprzedniej, zarówno muzycznie, jak i pod względem wokali. Jednak także i tutaj do prawdziwego muzycznego piękna dużo zabrakło. Naprawdę na tym krążku nie ma nic czego, by nie dało się skrytykować. Nawet heavy metalowe utwory takie jak "Coming Home" nie ratują sytuacji. Nawet jeśli Herbie Langhans gra tutaj całkiem niezłe riffy, to zawodzi cała reszta. Na szczęście dziesiąta kompozycja na tym tragicznym krążku, jest już przedostatnią, na nieszczęście jednak nie ostatnią. Utwór pod tytułem "Broken Heart" jest kolejną mdłą balladą, wykonaną bez emocji i sprawiającą, że całość dłuży się jeszcze bardziej, niż trwa w rzeczywistości. Na sam koniec muzycy postawili kolejną balladę pod tytułem "Jesus Came Down". Jest to prawdziwe Chrześcijańskie arcydzieło, ponieważ gdy dobiega końca, dziękujemy i jesteśmy naprawdę wdzięczni Panu Bogu, za to, że ta płyta nie trwa dłużej. I chyba tylko za to daję te 3 punkty na dziesięć możliwych. Trudno się dziwić, że po tak nieudanym debiucie zespół zakończył działalność, prawdopodobnie z powodu braku zainteresowania zarówno wydawnictw płytowych, jak i fanów metalu. Muzycy W. Hieb, H. Langhans and L. Shock założyli później bardziej popularny heavy/speed metalowy zespół SEVENTH AVENUE. Część materiału opisywanej tu grupy została później wykonana w lepszej jakości zarówno brzmieniowej, jak i wykonawczej przez wspomnianych power metalowców.
Album nagrano w składzie:
Joachim Klauenberg - Wokal
Herbie Langhans - Gitara (SEVENTH AVENUE, RHAPSODY OF FIRE, NEOSHINE, SINBREED, SYMPHONITY, KAMELOT, AVANTASIA, KNIGHTSUNE, MOB RULES, VOODOO CIRCLE. BEYOND THE BRIDGE, RADIANT, FIREWIND, THE LIGHTBRINGER OF SWEDEN, SONIC HAVEN, STEEL RHINO...)
Alex Wetzler - Gitara
William Hieb - Gitara basowa (SEVENTH AVENUE, IRON HEART, TREASURE SEEKER...)
Viktor Bader - Klawisze
Louis Schock - Perkusja (SEVENTH AVENUE...)
Spis utworów:
1. Way to Paradise
2. Win Over Your Heart
3. My Little Friend
4. Burn
5. Colour of Blood
6. No More
7. Praise the Lord
8. Only Love
9. Coming Home
10. Broken Heart
11. Jesus Came Down

TOURNIQUET - Stop the Bleeding (1990)


Moja ocena: 10/10
Choć ta grupa nie wydała zbyt wielu naprawdę dobrych płyt, to jej debiut należy do tych naprawdę genialnych i ponadidealnych, wśród wielu jej późniejszych naprawdę beznadziejnych wydawnictw. Nie zawsze jednak ten zespół utrzymywał równie wysoki poziom, jak tutaj, ale nie uprzedzajmy faktów. Opisywany tu zespół TOURNIQUET powstał w 1989 roku w Los Angeles w stanie Kalifornia, w 1990 wydał swój pierwszy album, który okazał się prawdziwym arcydziełem Chrześcijańskiego thrash, speed, a nawet heavy i power metalu. Wydaniem płyty zajęła się znacząca Chrześcijańska wytwórnia Intense Records. Zarówno fani, jak i krytycy muzyczni byli pod wielkim wrażeniem profesjonalizmu, jak, i naprawdę doskonałej muzyki zespołu. Wszystko tu jest naprawdę doskonałe i ponadczasowe włącznie z produkcją i brzmieniem. Ta płyta naprawdę nic się nie zestarzała pomimo tylu lat, od czasu jej wydania. Więcej słów nie potrzeba, by wzbudzić zainteresowanie tymże materiałem, dlatego przejdźmy od razu do jego opisu. Jest on naprawdę bardzo ciekawy i stanowi jedno z najlepszych wydawnictw w swoim stylu, na Chrześcijańskim rynku muzycznym. Materiał od razu zaczyna się z czadem od wściekłej thrash, speed metalowej kompozycji pod tytułem "The Test for Leprosy". Nie brak tu świetnych gitarowych riffów, perfekcyjnie wspartych rewelacyjną grą sekcji rytmicznej, wraz z doskonałym perkusistą. Na pochwałę zasługują tu także doskonałe wokale, które nagrał Guy Ritter. Drugi utwór przynosi jeszcze więcej agresywnego power/speed metalu i nosi tytuł "Ready or Not". Także i ten utwór należy do prawdziwych arcydzieł w swoim gatunku. Na tym nie koniec czadu, kolejna kompozycja łączy speed, thrash metalową agresję, z elementami doom metalowego ciężaru i nosi tytuł "Ark of Suffering. Także i ten utwór należy do naprawdę ciekawych. Ciężaru nie brak także w naprawdę skomplikowanym i trudnym technicznie heavy/power, thrash metalowym utworze pod tytułem "Tears of Korah". Na tej płycie naprawdę nie brak świetnych gitarowych riffów, ale i wirtuozerskich solówek, co dokumentuje właśnie opisywana kompozycja. Na tym wszystkim jednak nie koniec, naprawdę świetnej muzyki. Ciężko także nie docenić bliższej heavy/power metalu, jednak zagranej z thrash metalowym zacięciem kompozycji pod tytułem "The Threshing Floor". Jej refreny są naprawdę chwytliwe. To wszystko składa się na naprawdę urozmaicony, choć ciężki materiał. Jednak tutaj naprawdę nie brak ostrych utworów takich jak power/speed metalowy "You Get What You Pray For". Wszystko dodatkowo uatrakcyjnia naprawdę doskonałe pełne wirtuozerii solo gitarowe. Ciężaru i elementów speed metalowej agresji nie brak także w power/thrash metalowym utworze pod tytułem "Swarming Spirits". Kolejną bardzo ciekawą kompozycją jest instrumentalny power/thrash metalowy "Whitewashed Tomb". Jest to także i kolejny popis prawdziwej gitarowej wirtuozerii. Już niemalże na sam koniec jako przedostatnią kompozycję, zespół pozostawił jeszcze heavy, thrash metalowy utwór pod tytułem "Somnambulism". Także i on należy do prawdziwych arcydzieł w swoim gatunku. Całość kończy jeszcze heavy/speed metalowy utwór pod tytułem "Harlot Widow and the Virgin Bride". Także i tu nie brak jednak i prawdziwie thrash metalowej agresji. Choć jest to naprawdę ciężki i ostry materiał, to jednak gdy dobiega końca, pozostawia u słuchacza ochotę, na więcej tak dobrej muzyki. To właśnie świadczy, o tym, jak jest on doskonały. Tu nie ma żadnych słabych punktów, są tylko same prawdziwe arcydzieła. Bardzo polecam zapoznać się w opisywanym tu krążkiem, ponieważ stanowi on prawdziwą perłę w koronie Chrześcijańskiego metalu. Choć opisywany tu krążek był rozprowadzany głównie w kręgach Chrześcijańskich, to zyskał on rozgłos na mainstreamowej scenie metalowej i jest uważany za naprawdę znaczący album thrash metalowy nie tylko na Chrześcijańskim rynku. Styl zespołu otworzył nowe możliwości i szybko zyskał uznanie fanów metalu na całym świecie. Początkowo muzycy zespołu umiejętnie rozwijali obrany na początku styl, starając się zachować równie wysoki poziom co na opisywanym w tej chwili debiucie, z czasem jednak zaczęli podejmować dość dziwne decyzje, które niestety odbiły się negatywnie na muzyce zespołu. O tym jednak za jakiś czas, gdyż początki TOURNIQUET obejmowały naprawdę świetne i ponadczasowe wydawnictwa, czego dowodem jest właśnie ten oto krążek.
Album nagrano w składzie:
Guy Ritter - Wokal, gitara (TOURNIQUET, ECHO HOLLOW, GARY LENAIRE, FLOOD...)
Gary Lenaire - Gitara, gitara basowa (TOURNIQUET, ECHO HOLLOW, GARY LENAIRE, TALKING SNAKES, CRIPPLE NEED CANE, 2050, FLOOD...)
Ted Kirkpatrick - Perskusja, gitara basowa (TROUBLE, TED KIRKPATRICK...)
Mark Lewis - Gitara (CONTAGIOUS...)
Erik Jan James - Gitara basowa (U4EA...)
Spis utworów:
1. The Test for Leprosy
2. Ready or Not
3. Ark of Suffering
4. Tears of Korah
5. The Threshing Floor
6. You Get What You Pray For
7. Swarming Spirits
8. Whitewashed Tomb
9. Somnambulism
10. Harlot Widow and the Virgin Bride

ANGELIC FORCE - Soldiers of the Cross (1988)


Moja ocena: 10/10
Na Chrześcijańskiej scenie metalowej naprawdę nie brak świetnych zespołów, nie wszystkie jednak zostały należycie docenione i nie wszystkie miały szansę zrobić dużą karierę. Jedną z naprawdę ciekawych, ale mniej znanych Chrześcijańskich grup heavy/power metalowych jest amerykański ANGELIC FORCE. Grupa powstała w Albuquerque w Nowym Meksyku w roku 1986, nieco później w roku 1988 zadebiutowała naprawdę ciekawą kasetą "Soldiers of the Cross". Trochę słychać, że została ona nagrana nieco tańszym kosztem, ale muzycznie jest naprawdę bardzo interesująca. Wydaniem tej taśmy zajęła się firma Alta Vista Records z nowego meksyku. Pomimo iż materiał z opisywanej tu kasety był naprawdę warty uwagi, to już rok później zespół się rozpadł. Część składu zrobiła później kariery w nieco bardziej znanej thrash metalowej Chrześcijańskiej grupie ULTIMATUM. O grupie ANGELIC FORCE jednak zrobiło się cicho, choć zespół z tak dobrym materiałem, stanowczo zasługiwał na większe zainteresowanie ze strony bardziej znaczących wydawnictw, już opisuję dlaczego. Pomimo nie najlepszej produkcji, materiał ten naprawdę zachwyca poziomem wykonawczym zespołu. Taśma zaczyna się od heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Soldiers of the Cross". Jest to naprawdę ciekawy otwieracz. Do utworu wprowadza słuchaczy ciekawy wstęp, zanim wejdą naprawdę ciekawe gitarowe riffy. Ciężko także nie docenić naprawdę dobrych wokali. Za mikrofonem stoi tu utalentowana wokalistka Stacy Carrera, której wokal doskonale uzupełnia wszystkie utwory zespołu. Drugi utwór także udowadnia, że mamy tu do czynienia z naprawdę utalentowanym zespołem. Jest nim czadowa heavy metalowa kompozycja pod tytułem "Children of the Night". Czadu nie brakuje także i w heavy metalowym utworze pod tytułem "Runaway". Co najważniejsze wszystkie utwory są naprawdę melodyjne. Dotyczy to także heavy metalowej kompozycji pod tytułem "One More Chance". Także i tu czad miesza się z melodyjnością. Czadu nie zabrakło także w heavy metalowym utworze pod tytułem "In His Name". Chociaż wykonane tu kompozycje bliższe są heavy metalu, to nie brak tu i wpływów typowo power metalowych. Jest to typowo amerykańska szkoła tego gatunku, jednak tak jak wspomniałem w dość melodyjnej postaci. Słychać to wszystko także w utworze pod tytułem "Jaime". Bliżej mu jednak do typowego heavy metalu. Jednym z bardziej heavy/power metalowych utworów, jakie możemy tu usłyszeć, jest z kolei "Real Love". Jest to jednak przedostatni utwór na tejże taśmie. Całość zamyka jeszcze ballada heavy metalowa pod tytułem "I Am". Chociaż nie jest to dzieło ponadidealne, to jednak jest to naprawdę idealny materiał dla fanów świetnego heavy/power metalu w chwytliwej postaci. Zespół próbował jeszcze zainteresować sobą wytwórnie płytowe nieco agresywniejszym power metalowym demo w roku 1988, ale nie wiele z tego wyszło i tak jak wspominałem, dość szybko rozpadł się, nie robiąc dużej kariery. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo serdecznie polecam się zapoznać z tym opisywanym tu materiałem, jak i późniejszym demo, o którym także za jakiś czas pojawi się tu artykuł.
Album nagrano w składzie:
Stacy Carrera - Wokal
Robert Gutierrez - Gitara (HOLY SACRIFICE, KING'S KNIGHT, SAINT, ULTIMATUM, RITUAL SERVANT...)
Joe Whitford - Gitara
Rory McManus - Gitara basowa
Joseph Olona - Perkusja
Spis utworów:
1. Soldiers of the Cross
2. Children of the Night
3. Runaway
4. One More Chance
5. In His Name
6. Jaime
7. Real Love
8. I Am

REDEEMER - Anno Domini (2007)


Moja ocena: 10/10
Opisywana tu Chrześcijańska grupa REDEEMER, powstała w 1984 roku, w Las Vegas i szybko wydała pierwsze demo, następnie ukazały się single "King of Glory" i "The King of the Light". Zespół prezentuje tradycyjny heavy metal, niekiedy w dość chwytliwej postaci. Pierwszy longplay zespołu, a w zasadzie w tym momencie już tylko jednoosobowego projektu ukazał się dopiero w roku 2007. Zawierał on nagrany na nowo materiał z lat 1986 -1989. Trzeba przyznać, że ten materiał jest naprawdę ciekawy, ale trochę słychać tu, ze za całość odpowiada tu tylko jedna osoba. Jest nią Bil Menchen znany z dość charakterystycznego brzmienia i produkcji swoich albumów. Za wydanie tejże płyty odpowiada wydawnictwo Watergrave Records, mające w swojej ofercie także wydawnictwa innej grupy, w której grał Bill Menchen REV SEVEN. Skupmy się jednak na twórczości REDEEMER i tym oto wydawnictwie. Krążek rozpoczyna się od utworu "Contend for the Faith". Przyznam, że brakuje tu trochę czadu. Wszystko jest wykonane bardzo poprawnie, ale perkusja w tle jest naprawdę nużąca. Nie jest to więc ponadidealne arcydzieło muzyczne, skoro już pierwszy utwór specjalnie nie zachwyca. Lepiej wypada za to drugi utwór pod tytułem "King of Glory". Wciąż słychać tu trochę brak reszty muzyków, którzy tworzyli ten zespół w latach 80. ale ta kompozycja hard&heavy wnosi nieco więcej polotu. Kolejną naprawdę ciekawą kompozycją, jaką Bill zaproponował swoim słuchaczom, jest dość chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Eternal Power". Jeśli chodzi o brzmienie gitar zarówno rytmicznej, jak i solowej to jest ono naprawdę dobre, choć gitara prowadzącą nie jest specjalnie ciężka. Gitara basowa także jest całkiem dobrze zaakcentowana w miksie, jedynie perkusja brzmi dość sztucznie. Nie będę za to jednak obniżał oceny. Zwłaszcza że w przebojowej hard rockowej kompozycji pod tytułem "Hard to Choose" wszystko brzmi naprawdę, tak jak powinno. Jeśli chodzi o wokale, to Bill Menchen raczej nie należy do tych specjalnie rozkrzyczanych, jest dobrym czysto śpiewającym wokalistą, ale w jego głosie nie można się doszukać zbyt wielu emocji. Można odnieść wrażenie, jak byśmy słuchali śpiewającego robota, co jest też dość interesujące i raczej nie spotykane często w muzyce hard rockowej, czy heavy metalu. A właśnie tak jest na całej płycie także w kolejnej hard rockowej kompozycji pod tytułem "In Your Hands". To samo można powiedzieć o melodyjnej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Daystar". To wszystko jednak sprawia, że ta płyta jest dość monotonna, a utwory niekiedy zlewają się z sobą. Tempo każdej z kompozycji jest tu niemalże takie samo. Dlatego też utwór pod tytułem "Hole in Your Heart", mógłby zrobić większe wrażenie, gdyby na płycie było więcej muzycznych kontrastów. Muzyka na tym krążku wydaje się czasami zbyt leniwie płynąć, co z jednej strony może być raczej niepożądane na płycie hard&heavy metalowej, a z drugiej strony tworzy to dość oryginalny klimat całości. Nie da się ukryć, że Bill Menchen tworzy coś innego, i jest to naprawdę ciekawe. Z drugiej strony hard rockowy utwór pod tytułem "Accept the Light" wydaje się już być niekiedy trochę zbyt leniwy. Nieco więcej energii wprowadza melodyjna kompozycja hard&heavy pod tytułem "The Lord Lives", ale mimo wszystko brakuje mi tu prawdziwego czadu, takiego, jaki prezentowały, chociażby takie zespoły jak TITANIC, czy FINAL AXE, gdzie także Bill Menchen gra na gitarze. Tam jednak ta gitara brzmiała zdecydowanie ciężej. Wróćmy jednak do twórczości REDEEMER i tej oto płyty. Już niemalże na sam koniec albumu muzyk pozostawił jeszcze kolejną heavy metalową kompozycję w średnim tempie pod tytułem "Followers". Prawdziwy heavy metalowy czad pojawia się dopiero na sam koniec w nieco bardziej dynamicznym utworze heavy metalowym pod tytułem "One Way". Chociaż jest to naprawdę idealny album, dla wszystkich fanów inteligentnej i naprawdę oryginalnej muzyki hard&heavy, to gdy dobiega końca, nie pozostawia po sobie ochoty na więcej muzyki w tym stylu. Daję jednak najwyższą ocenę, ze względu na fakt, że tak jak wspomniałem, jest to idealna płyta, dla tych wszystkich, którzy szukają czegoś nieprzeciętnego i oryginalnego w muzyce rockowej i metalowej. Następna płyta opisywanego tu REDEEMER przyniosła muzykę w podobnym stylu, chociaż nieco bardziej chwytliwą. Oznacza to, że ta płyta grupy, czy jak kto woli, jednoosobowego zespołu REDEMEER będzie muzycznie jeszcze ciekawsza, o tym wszystkim jednak napiszę za jakiś czas już w osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Bill Menchen - Wokal, gitara (REDEEMER, FINAL AXE, REV SEVEN, THE SEVENTH POVER, MENCHEN, BILL MENCHEN, HIS WITNESS, DEAD TO SIN...)
Spis utworów:
1. Contend for the Faith
2. King of Glory
3. Eternal Power
4. Hard to Choose
5. In Your Hands
6. Daystar
7. Hole in Your Heart
8. Accept the Light
9. The Lord Lives
10. Followers
11. One Way

APOSTLE - White Metal (1985)


Moja ocena: 10/10
Od czasu wydania pierwszej taśmy demo nie minęło wiele czasu, a Chrześcijański zespół APOSTLE szybko postanowił wydać następną. Grupa tu w udany sposób kontynuuje styl obrany na debiucie, prezentując naprawdę dobry repertuar utrzymany tak jak poprzednio w klasycznie heavy metalowym stylu. W tym czasie jednak doszło także do drobnych zmian w składzie zespołu. Druga kaseta zespołu prezentuje równie ciekawy materiał, jak debiut, choć nieco cięższy, ostrzejszy. Niekiedy jednak wciąż dość chwytliwy. Jeśli chodzi o brzmienie tego materiału, to jest naprawdę dobre. Dobre jak na materiał demo. Leader zespołu, wokalista i gitarzysta w jednym Matt Harding naprawdę zaprezentował tu solidną garść świetnych riffów, w każdym z naprawdę wartych uwagi utworów. Nie brak tu także naprawdę szalonych solówek gitarowych. To tyle tematem wstępu i przejdźmy już do samych kompozycji, jakie złożyły się na opisywany tu materiał. Kaseta zaczyna się naprawdę ostro od krótkiej instrumentalnej kompozycji pod tytułem "Apostle". Można powiedzieć, że to taka muzyczna zapowiedź późniejszej już heavy/power metalowej twórczości zespołu. Na razie jednak mamy tu do czynienia z tradycyjnym heavy metalem. Właśnie w tym stylu jest utrzymany utwór pod tytułem "Bread of Life". W heavy metalowym stylu jest także utrzymany utwór pod tytułem "Come to the Truth". Kolejna kompozycja łączy heavy metalową estetykę z elementami doom metalu i nosi tytuł "The Witness". Także i ona należy do tych naprawdę ciekawych. Także naprawdę interesujący jest popis gitarowej wirtuozerii pod tytułem "Armageddon". Po wszystkim zespół prezentuje kolejną heavy metalową kompozycję pod tytułem "King of Kings". Tutaj naprawdę nie brak solidnych riffów. Kolejna kompozycja zespołu także przynosi naprawdę dobrze wykonany heavy metal i nosi tytuł "Born Again". Całość kończy jeszcze naprawdę czadowy heavy metalowy utwór pod tytułem "Parting the Red Sea". Polecam ten album wszystkim fanom IRON MAIDEN, JUDAS PRIEST i podobnych, którzy szukają Chrześcijańskiej alternatywy. Znalezienie "White Metalu" w formie fizycznej kasety magnetofonowej może się raczej, okazać dość trudnym zadaniem, ale materiał można znaleźć w sieci. Naprawdę warto poszukać i się z nim zapoznać.
Album nagrano w składzie:
Matt Harding - Wokal, gitara (MATT HARDING'S STEEL ARMADA...)
Mark Borrero - Gitara basowa
Bill Box - Perkusja (MATT HARDING'S STEEL ARMADA...)
Spis utworów:
1. Apostle
2. Bread of Life
3. Come to the Truth
4. The Witness
5. Armageddon
6. King of Kings
7. Born Again
8. Parting the Red Sea

JOSHUA - Surrender 1992 (1992)


Moja ocena: 10/10
Wspaniały album "Surrender" grupy JOSHUA to było prawdziwe arcydzieło roku 1985. Trudno się więc dziwić, że w roku 1992 ten Chrześcijański zespół postanowił je nagrać i wydać ponownie. Mamy tu nieco inną kolejność utworów jak na płycie z roku 1985, a także jeden utwór więcej. Te utwory nagrane na nowo, są tak samo znakomite, jak w wersji pierwotnej. Równie znakomity jest także skład, w jakim zostały one nagrane. Nie tylko muzyka jest tu naprawdę doskonała, ale także i produkcja. Co do składu, w jakim została nagrana ta prawdziwie ponadidealna płyta, to jest on naprawdę bardzo ciekawy. Wirtuoz gitary Joshua Perahia zebrał tu naprawdę imponujący skład doskonałych muzyków, którzy doskonale odświeżyli klasyczny materiał zespołu, zachowując wszystko to, co jest w nim najlepsze. Grupie udało się więc stworzyć kolejne wielkie ponadidealne arcydzieło. Bo taki jest właśnie opisywany w tej chwili album , który tym razem ukazał się nakładem Chrześcijańskiej wytwórni płytowej Ocean. Oto co się na nim znajduje. Płyta zaczyna się od melodyjnej kompozycji hard&heavy pod tytułem 'Surrender Love". Naprawdę ciężko nie docenić tak znakomitych solówek gitarowych i to już na samym wstępie. Jako drugi na krążku występuje melodyjnie hard rockowy cover grupy THE YARDBIRDS zatytułowany "Heart Full of Soul". Także i tu nie brak naprawdę wspaniałych popisów gitarowych. Następny utwór prezentuje, z kolei aorheart melodyjnie hard rockowe oblicze i nosi tytuł "Your Love Is Gone". Także i tu ciężko się nie zachwycić naprawdę wspaniałą wirtuozerią gitarową. Nie zabrakło jej także w przebojowej kompozycji hard&heavy pod tytułem "Stay Alive (Go On Believing)". To kwintesencja tego, co najlepsze w melodyjnej odmianie tego gatunku. Słuchając tak znakomitej i ponadczasowej muzyki, naprawdę ciężko jest ukryć słowa muzycznego zachwytu. Kolejnym arcydziełem w muzyki hard&heavy jest także melodyjna kompozycja pod tytułem "Rockin' the World". Chociaż te wszystkie kompozycje zdążyliśmy już wcześniej poznać na wydanej w roku 1985 nieco wcześniejszej płycie zespołu, to do tak dobrych riffów, wspaniałych solówek i wokali zawsze miło powrócić. Każdy z zaprezentowanych tu utworów to prawdziwe arcydzieło w swoim stylu, dotyczy to także przebojowej heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Back to Rock". Te riffy, te solówki coś wspaniałego, prawdziwe gitarowe mistrzostwo. Następna kompozycja także należy do arcydzieł wirtuozerskiego heavy metalu i to w naprawdę czadowej formie a jej tytuł brzmi "Hold On". Można powiedzieć, że używam wielkich słów, w końcu otrzymujemy tu poniekąd powtórkę z rozrywki i mniej więcej wiemy czego się spodziewać. To prawda, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie utwory na tej wspaniałej płycie są dowodem prawdziwego muzycznego geniuszu i zawsze miło do nich wrócić. Nieco urozmaicenia i nowości wprowadza z kolei melodyjnie hard rockowy utwór pod tytułem "Show Me the Way". Tej kompozycji nie było na wydawnictwie z roku 1985. Także i ona nie jest pozbawiona prawdziwej wirtuozerii, nie brak tu i muzycznego piękna. A na tym jeszcze nie koniec naprawdę świetnej muzyki. Jako przedostatni na krążku występuje naprawdę chwytliwy utwór heavy metalowy pod tytułem "Loveshock". Całość zamyka jeszcze outro pod tytułem "Rockin' The World (Reprise)". Polecam ten album bardzo gorąco, gdyż jest to kolejna perła w koronie Chrześcijańskiego rocka i metalu w wykonaniu opisywanej tu grupy. Wato, zakupić ten krążek, nawet jeśli posiada się jego starsze wydanie.
Album nagrano w składzie:
Jeff Fenholt - Wokal (JESUS CHRIST SUPERSTAR ORIGINAL BROADWAY CAST, JEFF FENHOLT, BLACK SABBATH, RONDINELLI, GEEZER BUTLER BAND, M.A.R.S., GEEZER BUTLER BAND, ED3N...)
Robin "Kyle" Basauri - Wokal (ROCK POWER PRAISE, SANCTUARY PRAISE, P.K. MITCHELL, DIE HAPPY, RED SEA, REIGN OF GLORY...)
Joshua Perahia - Gitary (JOSHUA PERAHIA, JAGUAR, HEIDT, M-PIRE...)
Loren Robinson - Gitara basowa
Patrick Bradley - Klawisze
Erik Norlander - Klawisze (ROCKET SCIENTISTS, LANA LANE, ERIK NORLANDER, NEIL CITRON, AYREON, TONY FRANKLIN, MARK BOALS, STAR ONE, ASIA FEATURING JOHN PAYNE, DELANY, ROSWELL SIX, APPICE, DUKES OF THE ORIENT, LAST IN LINE...)
Craig Ostbo - Perkusja
Joe Galletta - Perkusja
Joe Tafoya - Perkusja
Spis utworów:
1. Surrender Love
2. Heart Full of Soul (The Yardbirds cover)
3. Your Love Is Gone
4. Stay Alive (Go On Believing)
5. Rockin' the World
6. Back to Rock
7. Hold On
8. Show Me the Way
9. Loveshock
10. Rockin' the World (Reprise)

SOLDIER - Babylon (1988)


Moja ocena: 10/10
W roku 1988 światło dzienne dzięki małej wytwórni Godarmy Productions ujrzała bardzo ciekawa taśma zatytułowana "Babylon". Jest to już w pełni profesjonalne długogrające wydawnictwo zespołu, które zachwyca tak samo dobrą muzyką, jak na doskonałym demo i co najważniejsze jeszcze lepiej brzmiącą. Takich kaset słucha się z prawdziwą przyjemnością, oczywiście nie posiadam jej oryginalnej fizycznej wersji, ale można ją bez problemu znaleźć do odsłuchania w sieci. Warto także wspomnieć, że materiał ten został ponownie wydany dzięki firmie Roxx Records. Materiał ten ukazał się jednak w limitowanym nakładzie, mimo wszystko naprawdę warto go poszukać. To nieco ponad trzydzieści siedem minut naprawdę znakomitej, ponadczasowej muzyki na prawdziwie ponadidealnym poziomie. Grupa zabrzmiała tu ostrzej i jeszcze bardziej zwróciła się w stronę heavy metalu, nie zabrakło tu jednak charakterystycznej dla grupy melodyjności, jak i przebojowości. To tyle tematem wstępu, przejdźmy już do opisu poszczególnych kompozycji, jakie złożyły się na to wspaniałe arcydzieło. Tak właśnie należy nazwać opisywany w tej chwili album Chrześcijańskiej grupy SOLDIER. Taśma zaczyna się od intro pod tytułem "Babylon". Naprawdę ciekawie jednak robi się później, gdy zespół prezentuje rozpędzony heavy metalowy utwór pod tytułem "Louder than Hell". Jest to naprawdę świetne bardzo czadowe rozpoczęcie opisywanego tu materiału. Oprócz świetnych riffów nie brak tu i naprawdę ciekawego solo gitarowego. Ciężko także nie docenić heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Deadly Weapons". To prawdziwa rewelacja w tym gatunku. Następnie zespół prezentuje kolejny heavy metalowy utwór, w przebojowej formie pod tytułem "One Of A Kind". Naprawdę dobrej muzyki jest tu jednak znacznie więcej. Potwierdzeniem moich słów może być na przykład melodyjnie heavy metalowa kompozycja pod tytułem "Priceless Heart". Kolejną melodyjnie heavy metalową kompozycją w wykonaniu zespołu jest także "Where Have All The Children Gone". Jest to w zasadzie już heavy metalowa ballada. Naprawdę ciężko nie docenić tak dobrej muzyki, tak klasycznych brzmień melodyjnego, ale i ostrego rocka. Na przykład takiego utworu jak czadowy, ale i naprawdę chwytliwy "King Of The City". Naprawdę ciężko ukryć zachwyt słuchając tak znakomitego materiału. Te genialne riffy, wspaniałe solówki gitarowe i znakomite wokale! Dotyczy to każdej kompozycji na tej taśmie, także chwytliwego i jednocześnie melodyjnego heavy metalowego "Borderline". Także i tutaj muszę pochwalić naprawdę świetne gitarowe popisy. Te solówki są naprawdę doskonałe! Na płycie nie zabrakło także i przebojowego hair metalu, do którego muzycy przyzwyczaili nas na swoim demo, właśnie w tym stylu utrzymany jest utwór pod tytułem "Angel". Takie arcydzieła jak opisywana tu kaseta, zasługują naprawdę na uznanie i mogłyby trwać o wiele dłużej. Tak dobrej muzyki po prostu nigdy zbyt wiele. Dotarliśmy jednak już do przedostatniej kompozycji utrzymanej w melodyjnie heavy metalowym stylu pod tytułem "First Time". Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze heavy metalowy utwór pod tytułem "Promises". Także i tu nie zabrakło melodyjności, a także i chwytliwości. Tak dobry i ponadczasowy materiał, stanowczo zasługiwał na większą promocję i uwagę jakiegoś znaczącego wydawnictwa. W roku 1988 konkurencja na Chrześcijańskiej scenie była już dość spora, a muzycy grupy SOLDIER i tak zrobili później kariery w bardziej znanych zespołach. Warto w tym miejscu także wspomnieć, że firma Roxx Records, która wydala ten materiał ponownie pod tytułem "Babylon & Beyond", wydała także jego rozszerzoną wersję o dodatkowe bonusy w tym płytę DVD. Także i ta wersja ukazała się w limitowanym nakładzie. Bardzo gorąco polecam poszukać tych nagrań, gdyż są naprawdę ciekawe. Jest to naprawdę doskonałe wydawnictwo dla wszystkich fanów STRYPER, MASS, GUARDIAN, a nawet BLOODGOOD, BARREN CROSS i podobnych. Dyskografię zespołu uzupełnia także wydana w 2002 roku przez Millenium Eight Records składanka "The Definitive Collection 1985-1989". O tych składankowych wydawnictwach, czyli wspomnianych płytach "The Definitive Collection 1985-1989" i "Babylon & Beyond (30th Anniversary Edition)", jednak bez DVD napiszę jednak już przy okazji osobnych recenzji. Utwory na nich powtarzają się co prawda z tymi, które już opisałem, ale nie zabrakło tam i naprawdę wartych uwagi muzycznych ciekawostek, które także zasługują na miejsce na tej stronie. O tym wszystkim opowiem jednak za jakiś czas.
Album nagrano w składzie:
Jimmy Arceneaux - Wokal (WONDERLAND, GHOST TOWN, HE WHO GREETS WITH FIRE, SWERVER...)
Rick Hunter Martinez - Gitara (REGIME, DISCERN, WALK THE SKY...)
Marc Allen - Gitara basowa
Albert Whalen - Perkusja (GUOLGATHA...)
Spis utworów:
1. Babylon
2. Louder than Hell
3. Deadly Weapons
4. One of a Kind
5. Priceless Heart
6. Where Have All the Children Gone
7. King of the City
8. Borderline
9. Angel
10. First Time
11. Promises

ALLIES - The River (1990)


Moja ocena: 10/10
Piąty długogrający album grupy ALLIES, także należy do naprawdę ciekawych. Ten zespół zdążył już przez lata przyzwyczaić swoich fanów do urozmaiconego materiału, a także wysokiej jakości brzmienia i produkcji swoich albumów. Choć zespół ten nie należy do reprezentantów naprawdę ciężkiej wagi, to prezentuje wystarczająco dużo rockowego charakteru, by fani naprawdę dobrego rocka mogli go w pełni docenić. Jest to dość lekka płyta, pełna komercyjnych przebojów, których słucha się z prawdziwą przyjemnością, jednak nie zabrakło i odrobiny ciężaru, w przebojowej formie. Więcej słów wstępu, chyba nie potrzeba przejdźmy zatem do poszczególnych utworów, jakie złożyły się na ten naprawdę ciekawy krążek. Krążek, o którym śmiało, można powiedzieć, że jest naprawdę ponadczasowym arcydziełem, jak zwykle na poziomie ponadidealnym. Krążek zaczyna się od bluesowo swingującej kompozycji pod tytułem "Take Me To The River". Nie jest to specjalnie mocne rozpoczęcie, ale mówiłem, że jest to raczej dość lekka płyta. Drugi utwór prezentuje z kolei typowego rock and rolla stylizowanego na lata 50. i nosi tytuł "Carried Away". Zespół ten jednak zdążył już przyzwyczaić swoich słuchaczy do muzycznych żartów i utworów, które trochę wymykają się z typowej dla muzyki AOR, czy pop rocka konwencji. Dlatego także utwór pod tytułem "Mule-Headed Man" trochę się z niej wymyka. Gdy muzycy nagrywali ten album, mieli już status dużej gwiazdy na rynku Chrześcijańskim, dlatego też mogli sobie pozwolić na różnego rodzaju eksperymenty i nieco luźniejszy klimat. Mimo wszystko i dla fanów pięknych nastrojowych ballad w stylu AOR, za które pokochali ten zespół, coś się znalazło w postaci prześlicznej kompozycji pod tytułem "Someone To Turn To". Nie zabrakło i przebojowego melodyjnego hard rocka w postaci utworu "Rock N' Roll Angel". Tutaj naprawdę nie brakuje fajnych, chwytliwych riffów. Kolejną świetną kompozycją w wykonaniu zespołu jest przebojowy "Burden Down". Po wszystkim mamy krótki przerywnik w postaci "Requiem For The Living" i przechodzimy do następnej kompozycji. Jest nią piękna ballada pod tytułem "Can't Stop The River". Następnie nadszedł czas na kolejny żart zespołu w postaci stylizowanej na jamajskie reggae kompozycji "Island Song". Całość płyty kończy jeszcze prześliczna ballada pod tytułem "Come To The Family". Prawdziwego muzycznego piękna tak charakterystycznego dla twórczości opisywanej tu formacji, naprawdę także i tu nie zabrakło. Polecam ten krążek bardzo serdecznie, zwłaszcza fanom melodyjnego pop rocka i AOR. Jeśli chodzi o ostrzejsze brzmienia, to będzie ich nieco więcej na następnym krążku zespołu. Jednak nie będę zdradzał zbyt wielu informacji, gdyż zachowam je dla na osobny artykuł. Mogę tylko powiedzieć, że od strony muzycznej również będzie naprawdę bardzo ciekawie.
Album nagrano w składzie:
Bob Carlisle - Wokal, gitara (PSALM 150, GOOD NEWS, DONN THOMAS, JOHN FISCHER, THE SWEET COMFORT BAND, DAVID DIGGS, CONTINENTAL SINGERS, STEVE CAMP, BRYAN DUNCAN, THE HONKETTES, PETRA, BILL BAUMGART, IDLE CURE, MASTEDON, KENNY MARKS, MATTHEW WARD, RAY BOLTZ, MILLIONS & MILLIONS, BOB CARLISLE, MILLIONS & MILLIONS, BOB CARLISLE, SANDI PATTY, MICHAEL ANDERSON, JI LIM, STEVEN CURTIS CHAPMAN, CARMAN, AL DENSON, WAYNE WATSON, THE CHARLIE DANIELS BAND, BILLY THERMAL, ANDRAÉ CROUCH & ALL-STAR CHOIR...)
Randy Thomas - Gitara, wokal (PSALM 150, THE SWEET COMFORT BAND, IDENTICAL STRANGERS...)
Matthew Chapman - Gitara basowa, wokal (CARLA FULMORE, HERITAGE INSTRUMENTALS, JIM MCDONALD, STILL WATERS, DARRELL MANSFIELD, CLASH OF SYMBOLS...)
Randy Lee - Klawisze (BRYAN DUNCAN...)
Jim Erickson - Perkusja, wokal (KINDRED, PSALM 150, THE HEART OF GOLD BAND...)
Glen Myerscough - Saksofon (ANDRAÉ CROUCH & THE DISCIPLES, JESSY DIXON, DANNIEBELLE, JOHN FISCHER, DANNIEBELLE HALL, JANNY, ANDRAÉ CROUCH, BRUCE HIBBARD, MIDNIGHT, TONY GOODWIN, TOMAS HAGENFORS, BJÖRN J:SON LINDH, GRUNWALD & HILTON, JOHAN LINDELL, LARS MÖRLID, JANNICKE, SHEILA WALSH, GRANLUND, UFFE, OLA MAGNELL, MARIA WICKMAN, EGIL & ARNE, ZZZANG TUMB, INGMAR JOHANSSON, KIKKI, STEFAN NILSSON, SWANTE BENGTSSON, VACKERT VÄDER, ERIC ANDERSEN, LAILA DAHL, CILLA LUNDBERG, MUSIKALEN 777, LEFFE PETTERSSON, ZANA NIMANI, M.P. BAND, BRYAN DUNCAN, CAROLA...)
Allen Gregory - Horns (PSALM 150, ANDRAÉ CROUCH AND THE DISCIPLES, PARABLE, SWEET COMFORT, DANNIEBELLE, BEVERLY GLENN, INGEMAR OLSSON, KRISTLE, ANDRAÉ CROUCH, THE WINANS, JESSY DIXON, JAMES FELIX)
Greg Topper - Pianino (GREG TOPPER...)
Lori Cotton Thomas - Wokale w tle (IDENTICAL STRANGERS, SWEET COMFORT BAND...)
Terril Heanny - Wokale w tle
Dan Oliver - Wokale w tle
Chuck Haenny - Wokale w tle (SPECIAL DELIVERY...)
Spis utworów:
1. Take Me To The River
2. Carried Away
3. Mule-Headed Man
4. Someone To Turn To
5. Rock N' Roll Angel
6. Burden Down
7. Requiem For The Living
8. Can't Stop The River
9. Island Song
10. Come To The Family

sobota, 25 maja 2024

SAINT ATTACK - The First (1989)


Moja ocena: 10/10
Ten heavy metalowy zespół powstał w 1989 roku w Bruchsal, w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia. W tym samym roku zadebiutował swoim demo zatytułowanym “The First”. Taśma zawierała cztery utwory, z czego każdy jest naprawdę ciekawy i wart uwagi. Nawet jak na materiał demo, wszystko brzmi tu naprawdę nienagannie. Słuchanie takich wydawnictw to prawdziwa przyjemność. Chociaż ta grupa nie zdobyła miejsca w czołówce Chrześcijańskiego metalu, warto jej jednak poświęcić trochę uwagi. Czas trwania opisywanej tu taśmy wynosi tylko szesnaście minut z sekundami, ale mamy tu do czynienia z naprawdę świetnym, ponadczasowym repertuarem na poziomie ponadidealnym. Przejdźmy już teraz do opisu poszczególnych kompozycji, jakie możemy usłyszeć na tej kasecie. Materiał zaczyna się od melodyjnej kompozycji heavy metalowej o tytule “Co’mon”. To naprawdę chwytliwe rozpoczęcie. Jednak jeszcze ciekawszy jest utwór pod tytułem “Confession”, także utrzymany w melodyjnie heavy metalowej estetyce. W mojej ocenie to prawdziwe arcydzieło tego gatunku. Kolejny utwór, “Mama Doesn’t Know”, również zasługuje na uwagę. Tę chwytliwą, zwłaszcza w doskonałych refrenach, kompozycję można później usłyszeć w wykonaniu innej doskonałej grupy Chrześcijańskiej, CHRYZTYNE, w której także śpiewał znany z SAINT ATTACK Frank Schepp. Tak jak wspomniałem słuchanie takich nagrań to prawdziwa przyjemność. Niestety, dotarliśmy już do ostatniej kompozycji. Jest nią także dość melodyjny heavy metalowy utwór o tytule “Pleasure and Pain”. Jeśli chcesz znaleźć tę kasetę w oryginalnym fizycznym wydaniu, może to być trudne zadanie. Na szczęście są dobrzy ludzie, którzy takie nagrania udostępniają w sieci. Wystarczy ich tam poszukać. Gorąco polecam! Naprawdę warto.
Album nagrano w składzie:
Frank Schepp - Wokal (CHRYZTYNE...)
Gerhard Schlink - Gitara
Walter Moch - Gitara
Uwe Uher - Gitara basowa
Ralf Rumpf - Perkusja
Spis utworów:
1. Co'mon
2. Confession
3. Mama Doesn't Know
4. Pleasure and Pain

piątek, 24 maja 2024

APOSTLE - Apostle (1984)


Moja ocena: 10/10
Założona w 1983 roku w Jacksonville na Florydzie grupa APOSTLE nie należy do tych, które zrobiły szczególnie wielką karierę. Choć ten bardzo ciekawy zespół nigdy nie przebił się do czołówki Chrześcijańskiego heavy metalu, to jednak niewątpliwie warto o nim wspomnieć. Grupę założył uzdolniony gitarzysta i wokalista Matt Harding, znany z późniejszej współpracy z basistą legendarnego zespołu KAMELOT w projekcie MATT HARDING’S STEEL ARMADA. Nie uprzedzajmy jednak faktów, nim do tego doszło, wspomniany artysta tworzył równie ciekawą grupę APOSTLE, i to na niej chcę się w tej chwili skupić. Już w 1984 roku ukazało się opisywane w tej chwili demo. Okładka zaprezentowana na tej stronie nie jest oryginalna, ale poniekąd nawiązuje do jej pierwotnej koncepcji. Skupmy się jednak na zawartości muzycznej tej oto taśmy. Materiał zaczyna się od chwytliwej kompozycji heavy metalowej pod tytułem “Overcomer”. Jest to naprawdę świetne otwarcie tej demonstracyjnej kasety. Wszystko brzmi naprawdę świetnie jak na materiał demo, co wynika z faktu, że wszystko zostało nagrane w profesjonalnym studio nagraniowym. Drugi utwór, także utrzymany w heavy metalowej estetyce, nosi tytuł “The Teacher”. Kolejnym utworem heavy metalowców z Jacksonville jest “The Light”. Także i ten utwór zespołu należy do naprawdę wartych uwagi. Całość kończy jeszcze utwór pod tytułem “He’s the Power”. Muzycy zaoferowali tu słuchaczom nieco ponad piętnaście minut muzyki. To niezbyt długo, ale wystarczająco, by zainteresować ich swoją twórczością. Polecam Państwu zapoznać się z tym materiałem bardzo serdecznie. Jak to zwykle bywa z taśmami demo z lat 80., ich znalezienie w fizycznej formie może być niezwykle trudne. Sam ich też nie posiadam, ale można je znaleźć do pobrania w internecie. Naprawdę warto poszukać.
Album nagrano w składzie:
Matt Harding - Wokal, gitara (MATT HARDING'S STEEL ARMADA...)
David Lawson - Gitara basowa, wokal
Bill Box - Perkusja (MATT HARDING'S STEEL ARMADA...)
Spis utworów:
1. Overcomer
2. The Teacher
3. The Light
4. He's the Power

wtorek, 14 maja 2024

SECOND CHANCE - Second Chance (1987)


Moja ocena: 10/10
Nim powstał naprawdę genialny zespół ARMAGEDDON, było SECOND CHANCE. Grupa ta pochodzi Falls Church w stanie Virginia i wydała dwie taśmy demo, zanim zmieniła nazwę na ARMAGEDDON, obecnie ARMAGEDDON USA. Tak samo i ten materiał zawiera repertuar Chrześcijański utrzymany w stylu naprawdę świetnego heavy metalu. Dużą zaletą pierwszej taśmy demo, opisywanej tu grupy jest jego brzmienie. Ten materiał brzmi naprawdę świetnie jak na fakt, iż jest to materiał demo. Dlatego też naprawdę ciężko będzie nie chwalić tak dobrej muzycznie taśmy, zawierającej tak znakomity, ponadczasowy materiał, na naprawdę ponadidealnym poziomie wykonawczym. Trudno też się w tym przypadku dziwić, że zespół dość szybko wydał w końcu naprawdę rewelacyjny album długogrający, ale to już pod inną bardziej apokaliptyczną nazwą. Recenzję tego krążka także można znaleźć na niniejszej stronie. Polecam się z nią zapoznać, jeśli jeszcze Państwo nie poznali twórczości zespołu ARMAGEDDON. Wróćmy jednak do SECOND CHANCE i tej oto taśmy demo. Oto co się na niej znajduje. Taśma zaczyna się od chwytliwej heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Money Mask". Utwór ten można potem znaleźć w nieco innej wersji na krążku wspomnianej grupy ARMAGEDDON. Tak samo, jak i drugą kompozycję pod tytułem "Night Light". Jest to wspaniały heavy metal utrzymany w estetyce dokonań JUDAS PRIEST. Następnie zespół prezentuje chwytliwy utwór hard&heavy pod tytułem "Get in Line". Także i ten utwór należy do prawdziwych arcydzieł w swoim stylu. Całość kończy jeszcze ostry utwór heavy/speed metalowy pod tytułem "Prepare the Way". Po wszystkim pozostaje ochota na więcej tak znakomitej muzyki. Polecam Państwu zapoznać się z tym oto demo bardzo serdecznie. Znalezienie tej kasety prawdopodobnie nie będzie łatwym zadaniem albo nawet będzie graniczyć z cudem, ale wystarczy poszukać w sieci. Naprawdę warto.
Album nagrano w składzie:
Mike Vance - Wokal (ARMAGEDDON...)
Robby Lee - Gitara ARMAGEDDON...)
Mark Miley - Gitara basowa, perkusja (ARMAGEDDON...)
Spis utworów:
1. Money Mask
2. Night Light
3. Get in Line
4. Prepare the Way

ETERNAL RYTE - World Requiem (1990)


Moja ocena: 10/10
Ten bardzo ciekawy zespół heavy/power metalowy powstał w 1984 w Los Angeles w stanie Kalifornia. Już w 1985 roku ukazało się jego pierwsze demo, w roku 1988 drugie i 1989 trzecie. Muzyka, jaką można było na nich usłyszeć, oscylowała wkoło chwytliwego heavy i glam metalu, nie zabrakło jednak i ostrzejszych kompozycji power metalowych. Ten wspaniały materiał został po czasie wydany ponownie na dwupłytowym albumie "World Requiem Anthology". Nim to jednak nastąpiło, grupa wydała nakładem wydawnictwa Pure Metal Records, opisywane tu ponadczasowe arcydzieło Chrześcijańskiego metalu, na prawdziwe ponadidealnym poziomie. Tutaj nie ma słabszych kompozycji, są same perły w swoim gatunku. Jeśli zainteresowałem Państwa wstępem, to zapraszam do bliższego zapoznania się z każdą z zawartych na tym krążku kompozycji. Album zaczyna się od naprawdę chwytliwej kompozycji heavy metalowej pod tytułem "Tightrope Dancer". Od razu słychać, że mamy do czynienia z kalifornijską grupą muzyczną. Dopiero drugi utwór utrzymany jest w formie melodyjnego, ale i niepozbawionego czadu power metalu i nosi tytuł "Requiem". Jest to amerykańska odmiana tego gatunku, co oznacza solidną dawkę świetnych riffów, solówek gitarowych połączonych z równie doskonałą grą sekcji rytmicznej. Ciężko także nie docenić naprawdę wspaniałych wokali, za jakie odpowiada Phil St. Vincent. Jeszcze więcej melodii znajdziemy w kolejnej bardzo chwytliwej kompozycji heavy metalowej pod tytułem "Someone to Love". Także i tu nie brak świetnych gitarowych riffów, jak i naprawdę ciekawego solo. Kolejnym arcydziełem melodyjnego heavy metalu w wykonaniu zespołu jest także mocno spryskany lakierem do włosów utwór pod tytułem "Say Hello". Jednak nigdy zbyt wiele kalifornijskiej przebojowości. Właśnie to wszystko zebrane razem w tak ciekawym i urozmaiconym repertuarze sprawia, że ten album jest tak doskonały. Kolejnym reprezentantem dość chwytliwego, ale tym razem i czadowego heavy metalu jest także utwór pod tytułem "The Killer". Całość zdobi dodatkowo świetne i naprawdę długie solo gitarowe. Czadu nie zabrakło także w heavy metalowej kompozycji pod tytułem "Surrender". Na tym nie koniec jednak naprawdę wspaniałej muzyki. Ponadczasowych klasyków rewelacyjnego metalu, opartego na świetnych riffach i ozdobionego gitarową wirtuozerią jest tu jeszcze więcej. Przykładem może być, chociażby naprawdę przebojowy heavy metalowy utwór pod tytułem "On the Line". Te porywające refreny aż chce się wykrzyczeć razem z zespołem. Naprawdę ciężko jest ukryć słowa zachwytu, gdy ma się do czynienia z tak dobrym materiałem. Kolejnym ponadczasowym arcydziełem naprawdę chwytliwego heavy metalu jest także utwór zatytułowany "You And Me". Tak jak jednak wspomniałem na początku niniejszej recenzji, tu nie ma słabszych utworów, są same wielkie arcydzieła. Także i tu warto zwrócić uwagę na naprawdę fajne solówki gitarowe. Od chwytliwych brzmień naprawdę doskonałego heavy metalu słuchacze nie odpoczną także w kompozycji pod tytułem "The King". Jednak kto by chciał odpoczywać ot, tak świetnej muzyki? Takie płyty jak ta wydawać by się mogło, że mogłyby trwać w nieskończoność i nigdy się nie nudzić. Niestety właśnie dotarliśmy już do końca tego naprawdę doskonałego muzycznie albumu. Na sam koniec zespół pozostawił jeszcze heavy/power metalową kompozycję pod tytułem "No More Lies". Tak jak wspomniałem, ta płyta mogłaby trwać o wiele dłużej, bo tak dobrej muzyki naprawdę nigdy za wiele. Jest to jednak cecha niemalże wszystkich płyt ponadidealnych, dlatego także i ta nie jest tu wyjątkiem. Polecam Państwu ten wspaniały krążek bardzo serdecznie, naprawdę warto go poszukać i mieć w swojej kolekcji obok innych wielkich arcydzieł. Pomimo wydania tak dobrego muzycznie arcydzieła zespół ten zniknął ze sceny i nie kontynuował wielkiego sukcesu. Dopiero po latach w roku 2007 ukazała się składanka niewydanych dotychczas nagrań zespołu, materiału z opisywanej tu płyty, jak i wspomnianych na początku materiałów demo. Na ten temat napiszę jednak innym razem, przy okazji osobnej recenzji.
Album nagrano w składzie:
Phil St. Vincent - Wokal
Bobby Smith - Gitara
Fred Gustafsson - Gitara basowa
Scott Ernest - Perkusja (ANGELICA...)
Rich - Klawisze
Spis utworów:
1. Tightrope Dancer
2. Requiem
3. Someone to Love
4. Say Hello
5. The Killer
6. Surrender
7. On the Line
8. You and Me
9. The King
10. No More Lies

POWER - Justice of Fire (1994)


Moja ocena: 10/10
Powstawały w 1992 roku w Manville w stanie New Jersey, amerykański zespół POWER należy do bardzo ciekawych przedstawicieli Chrześcijańskiego heavy/power metalu. Chociaż okładka wydanej w roku 1994 roku płyty "Justice of Fire" nie wydaje się zbyt kreatywna, zawartość muzyczna tego krążka jest już naprawdę warta uwagi. Grupę założył wirtuoz gitary Daniel L. Dalley i to on wybrał nazwę zespołu POWER, która ma reprezentować Moc Bożą. Opisywany tu album ukazał się dzięki firmie Rock the Nation. Album opowiada o dniach ostatecznych i zwraca uwagę, że wszyscy staną na sądzie Bożym. Na krążku można znaleźć także takie tematy jak stan grzesznej ludzkości, potrzeba pokuty, by osiągnąć Zbawienie. Wszystko to w rytm naprawdę świetnego heavy/power metalu, nie zabrakło także utworów czepiących nieco więcej z takich stylów jak speed i thrash metal, jak i shred metalowych gitarowych solówek. Już sam wstęp do niniejszej recenzji brzmi ciekawie, a gwarantuje, że muzycznie jest równie interesująco. Przejdźmy zatem już do opisu wszystkich utworów, jakie złożyły się na to ponadczasowe arcydzieło. Początek płyty zaczyna się od intrygującego intro pod tytułem "Prelude to Apocalypse". Grupa umiejętnie buduje nim dość posępny klimat, który bezie charakterystyczny dla całej płyty. Następnie przechodzimy do ostrej power metalowej kompozycji pod tytułem "Hands over Time". Mamy tu wściekłą grę bębniarza i wtórujące jej solidne łojenie na gitarze basowej, nad tym wszystkim górują cięte gitarowe riffy i niesamowity wokal. Za mikrofonem stoi Alan Tecchio znany już wtedy z takich grup jak HADES, WATCHTOWER czy NON-FICTION. Ciężko także nie docenić naprawdę niepozbawionych geniuszu i wirtuozerii solówek gitarowych. Dotyczy to także wściekłej power/speed metalowej kompozycji pod tytułem "Firewalk". Warto tu zauważyć, że na wszystkich instrumentach poza perkusją zagrał tu Daniel L. Dalley. Muzyk ten nie daje słuchaczom wytchnienia od ostrych power/speed metalowych riffów także w utworze pod tytułem "Rising Son (Through the Eyes of God)". Solówki gitarowe brzmią tu po prostu niesamowicie! Następny na płycie jest instrumentalny utwór pod tytułem "An Evil Presence". Stanowi on preludium do speed metalowej kompozycji pod tytułem "Deceiver of Truth". Na tym nie koniec naprawdę ostrej muzyki. Kolejny utwór pod tytułem "The Vision" przynosi z kolei mroczną odmianę heavy/power metalu, także i tu nie zabrakło jednak i gitarowego geniuszu. Zespół wprowadził tu także trochę więcej melodyjności, jednak tylko po to, aby zbudować klimat, rodem z filmowego horroru. Następna kompozycja po budującym dość posępną atmosferę wstępie przechodzi z powrotem w agresywny power/speed metal, którego na tym krążku naprawdę nie brakuje i nosi tytuł "Justice of Fire". Na tej płycie naprawdę nie brak ostrych, wściekłych riffów wymieszanych z prawdziwą wirtuozerią. To właśnie czyni z niej tak ponadidealne arcydzieło w swoim stylu. Album kończy jeszcze instrumentalna niepozbawiona i prawdziwej wirtuozerii kompozycja pod tytułem "Eternally". Chociaż materiał na tym krążku jest naprawdę ostry i ciężki, to mimo wszystko po jego zakończeniu pozostaje ochota na więcej metalowego szaleństwa. Jest to prawdziwe arcydzieło amerykańskiego power metalu, z silnymi wpływami speed, thrash metalowej agresji, uzupełnionej gitarowym mistrzostwem. Grupa z tym albumem dotarła nawet do Japonii. Jak to zwykle bywa, na japońskich reedycjach nie zabrakło tam ciekawych bonusów. Naprawdę warto tej płyty poszukać i ją zakupić. Polecam ją Państwu bardzo serdecznie.
Album nagrano w składzie:
Alan Tecchio - Wokal (HADES, WATCHTOWER, NON-FICTION, ALL TIME LOW, SEVEN WITCHES, AUTUMN HOUR, MIKE LEPOND'S SILENT ASSASSINS, HEATHEN'S RAGE, LEVEL FIELDS, MIND'S MIRRORS...)
Daniel L. Dalley - Gitary, gitara basowa, syntezatory (DANIEL L. DALLEY, CHAMBERCRYPT...)
Mike Watt - Perkusja (MERCY KILLER, SYSTEM ADDICT...)
Spis utworów:
1. Prelude to Apocalypse
2. Hands over Time
3. Firewalk
4. Rising Son (Through the Eyes of God)
5. An Evil Presence
6. Deceiver of Truth
7. The Vision
8. Justice of Fire
9. Eternally